Leave a Comment Film ten będący ekranizacją książki Isabel Allende to epicka opowieść o losach pewnej rodziny, ukazana na tle przemian politycznych w Chile, jakie miały miejsce w ubiegłym stuleciu. Głową tego rodu jest Esteban Trueba, który, gdy go poznajemy, jest niezbyt zamożnym, ale bardzo ambitnym młodym człowiekiem, zaręczonym z panną z bogatej i wpływowej rodziny. Esteban przez lata ciężko pracuje, by zapewnić ukochanej odpowiednią przyszłość, najpierw jako poszukiwacz złota, później właściciel dużej plantacji, którą doprowadza do rozkwitu. Jednakże nie będzie mu dane poślubić ukochaną, gdyż ta zostaje omyłkowo otruta przez wrogów politycznych swego ojca. Wiele lat później Esteban zakochuje się jednak również w jej siostrze (o imieniu Clara) i tym razem szczęśliwie poślubia swoją wybrankę. Następnie zamieszkuje w swojej pięknej posiadłości z młodą żoną oraz ze swą niezamężną siostrą Ferulą. Wkrótce na świat przychodzi jedyne dziecko pary, córka Blanca, która w przyszłości mocno skomplikuje życie plantatora swoim związkiem z lewicowym rewolucjonistą Pedrem.
Powieść, na której oparty został scenariusz tego filmu, zaliczana jest do nurtu tzw. realizmu magicznego, co nie jest najlepszą rekomendacją i powinno raczej skłaniać widza do zachowania pewnej ostrożności. A w wypadku „Domu dusz” ostrożność taka będzie jak najbardziej zasadna, gdyż film ten pokazuje w pozytywnym świetle zgubne i zakazane wyraźnie przez Boga praktyki takie jak spirytyzm czy radzenie się złych duchów (tu przy pomocy kart Tarota). Główną reprezentantką takich praktyk jest tutaj żona Estebana, Clara. Jest też ona jednocześnie kreowana na najbardziej pozytywną postać filmu, wręcz anioła opiekuńczego rodziny Trueba. Clara swoje nienaturalne zdolności takie jak telekineza, jasnowidzenie czy też czerpanie wiedzy na temat wcześniej nieznanych jej osób z kart, rozwija już od dziecka. W filmie tym widz nie znajdzie jednak niestety żadnego ostrzeżenia, że tego rodzaju zdolności mają zwykle źródło w jakimś otwarciu się człowieka na siły demoniczne i są śmiertelnie niebezpieczne (zwłaszcza dla duszy).
Wręcz przeciwnie, film ten może przyczynić się do prowadzenia wielu ludzi na zatracenie, skłaniając ich do naśladowania powyższych zgubnych praktyk. Jest to realna groźba, gdyż postać Clary nie dość, że jest tu prezentowana za życia jako „święta”, to jeszcze zapowiada ona swoim bliskim (i spełnia tę zapowiedź), że po śmierci będzie ich odwiedzać w trudnych momentach. Mamy tu więc scenę, w której duch Clary pociesza Blancę w więzieniu. I mimo że Clara przed śmiercią nie wykazała żadnego żalu za swoje bezbożne praktyki, jej duch jawi się raczej jako szczęśliwy, czyli domyślnie jest ona osobą zbawioną. W scenie tej nie ma też żadnego odniesienia do Bożej woli, Clara po prostu przychodzi, tak jak obiecała, co może nasuwać widzom błędną myśl, że granica pomiędzy żywymi i zmarłymi jest łatwa do przekroczenia dla człowieka.
Na domiar złego, ten „świetlisty” obraz Clary zostaje skontrastowany z negatywnym wizerunkiem chrześcijaństwa, którego główną przedstawicielką jest tu bratowa Clary, Ferula. Jest to wiecznie ubrana na czarno, sfrustrowana stara panna, która „biega do spowiedzi”, by opowiadać księdzu o swojej nienawiści do brata i erotycznej fascynacji jego żoną. Ferula, która przez wiele lat w sposób cierpiętniczy opiekowała się przykutą do łóżka matką, przez co nie założyła własnej rodziny, teraz zatruwa małżeństwo Clary i Estebana. Chrześcijaństwo jest tu więc pokazana jako źródło seksualnych frustracji i religia cierpiętnictwa.
Inną wyraźną wadą filmu są jego bezkrytyczne lewicowe sympatie. O ile bowiem można zrozumieć, a nawet pochwalić to, że piętnowane są tu takie rzeczy jak niesprawiedliwość społeczna, bieda i ucisk niższych warstw, panujące w owym czasie w Chile, a także pokazana jest brutalność i okrucieństwo junty wojskowej, która siłą obaliła lewicowy rząd Salvadora Allende (nota bene zbieżność nazwiska z autorką powieści „Dom dusz” nieprzypadkowa), to już kreowanie wszystkich postaci związanych z lewicą na dobre i szlachetne, jej zaś przeciwników na osoby zazwyczaj złe i okrutne jest niewątpliwą manipulacją, mająca na celu wzbudzanie sympatii do fałszywej marksistowskiej ideologii.
Film ten ma jednakże nie tylko wady (chociaż te przeważają), ale też dość poważne zalety, które, choć tak się ich tu nie przedstawia, wyrastają wyraźnie z tradycyjnie chrześcijańskiego ducha. Jedną z takich zalet jest pokazywanie, że kochająca się i właściwie funkcjonująca rodzina jest znacznie cenniejsza niż majątek, władza czy uznanie otoczenia. Mamy tu też bardzo chrześcijańskie wątki przebaczenia. W pierwszym z nich Esteban pomaga Pedrowi, którego dotąd nienawidził i nawet zamierzał zabić, uciec z Chile (co wydaje się słusznym moralnie rozwiązaniem, gdyż Pedro raczej nie mógłby liczyć w ojczyźnie na sprawiedliwy proces) i de facto przyjmuje go też w końcu do swojej rodziny. W drugim z tych wątków Blanca nie tylko przebacza ojcu różne błędy i krzywdy, ale też w duchu wybacza swoim oprawcom, którzy znęcali się nad nią w areszcie i odrzuca wszelkie myśli o zemście.
Pewną zaletą jest tu też rodzaj krytyki „maczyzmu”, czyli zjawiska niestety rozpowszechnionego i szanowanego w wielu krajach Ameryki Łacińskiej. Krytyka taka jest oczywiście słuszna, gdyż ów „ideał męskości” zakłada niesprawiedliwe uprzywilejowanie mężczyzn w sferze seksualnej, którym rzekomo „więcej wolno” niż kobietom. W filmie pokazane jest to na przykładzie Estebana, który zdradza swoją żonę z prostytutkami, a nawet gwałci (jeszcze jako kawaler) pracującą u siebie dziewczynę, później zaś pogardliwie odnosi się zarówno do niej jak i dziecka, które jest owocem tego gwałtu. A jednak mimo swojego postępowania oczekuje on czy wręcz wymaga szacunku nie tylko od otoczenia, ale też od własnej rodziny, która przecież najlepiej zna jego życie. Esteban nie waha się też kreować na obrońcę tradycyjnych wartości, zostając senatorem z ramienia konserwatywnej partii. Taka podwójna moralność ponosi tu jednak przykładną klęskę na wszystkich frontach.
Nie mniej jednak pomimo powyższych zalet film ten jako dzieło promujące spirytyzm i inne formy współpracy z upadłymi aniołami (takie jak Tarot), usprawiedliwiające miłością współżycie przedmałżeńskie oraz sympatyzujące z ruchami marksistowskimi uznać należy za co najmniej dwuznaczny, jeżeli nie wyraźnie niebezpieczny.
Marzena Salwowska
/.../