Leave a Comment Bohaterem filmu jest młody handlarz narkotyków, Greg Yance, który w końcu zostaje przyłapany na swoim procederze. Jako że nie był wcześniej karany, sędzia daje mu wybór – kilka lat więzienia lub pół roku w surowym obozie, w którym resocjalizuje się głównie przez ciężką pracę. Bohater filmu wybiera to drugie rozwiązanie, licząc, że jakoś przetrwa obozowy rygor, trudy i spartańskie warunki, a po zwolnieniu łatwo wróci do „normalnego życia”.
Główną zaletą filmu jest oczywiście jego jednoznacznie pozytywne przesłanie, mówiące o tym, że każdy (póki żyje) może zmienić się na lepsze. Atutem tego obrazu jest też to, że nie traci on z pola widzenia dwóch podstawowych płaszczyzn, na których rozgrywa się walka o dobro. Historia ta bowiem pokazuje z jednej strony, że każdy człowiek, niezależnie od otoczenia i warunków, w jakich przyszło mu żyć, sam wybiera pomiędzy dobrem a złem; z drugiej zaś strony wskazuje odpowiedzialność całego społeczeństwa czy państwa za to, jakie stwarza warunki do dokonywania dobrych wyborów poszczególnym swoim członkom i jakie oferuje szanse poprawy, tym którzy zeszli na złą drogę.
W filmie tym mamy pokazany jeden z całkiem sensownych „instrumentów naprawczych”, jakim może posłużyć się państwo. Jest to obóz pracy, do którego trafia główny bohater. Jest to instrument oczywiście po ludzku niedoskonały, który jednak dość skutecznie uczy początkujących przestępców ciężkiej pracy, dyscypliny, szacunku wobec władzy, a także umiejętności współpracy również z osobami, za którymi się nie przepada. Dzięki czemu ludzie ci po wyjściu z ośrodka mają większe szanse odnaleźć się w normalnym społeczeństwie.
Film pokazuje też, że wprawdzie takie rzeczy jak wpajanie szacunku do prawa i władzy, ciężkiej pracy i dyscypliny są bardzo ważne w procesie zmiany przestępcy w pożytecznego i uczciwego członka społeczeństwa, to jednak tym, co sprawia, że zyskuje on chęć i motywacje do przejścia tej trudnej drogi, jest życzliwość i zaufanie, jakie okazują mu inni ludzie, widząc jego wysiłki. Taką właśnie sytuację mamy w tym filmie, w którym główny bohater zmienia się nie tylko na skutek programu resocjalizacji, ale, przede wszystkim, dlatego że spotyka się z życzliwością i ogromną wdzięcznością, jaką jemu i jego współwięźniom okazują okoliczni mieszkańcy, gdy osadzeni pomagają im wznosić wały przeciwpowodziowe.
Inną zaletą filmu jest nacisk tu położony na pokazanie, że przestępcy, który pragnie zerwać ze swoim złym życiem, z pewnością nie jest łatwo, gdyż wytrwanie w tej decyzji wymaga od niego wiele trudu, cierpliwości, samozaparcia i pokory, jednakże łatwiejsza droga prowadzi w końcu do przepaści, jak przestrzega Słowo Boże: „Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci„ (Salomona 14:12).
Do zalet filmu zaliczyć też można wskazanie na niebezpieczeństwo tworzenia pokoleniowo „niepełnosprawnych” grup w obrębie jednego społeczeństwa. W filmie taką grupą są czarnoskórzy mieszkańcy USA, którzy z wyzyskiwanej mniejszości stali się grupą, rzecz można „specjalnej troski”. Wydaje się, że czasem owa nadmierna troska w postaci, chociażby łatwo dostępnych świadczeń socjalnych, zamiast podnosić status społeczny tej grupy, czyni ich jakby społecznie „upośledzonymi”, zniechęcając do dorastania i brania odpowiedzialności za swój los. W każdym razie film pokazuje, że, jakie by nie były przyczyny tego, że wskaźnik przestępczości wśród czarnoskórej populacji USA jest znacznie wyższy niż wśród innych ras, to przynależność do określonej grupy (nawet bardzo źle traktowanej w przeszłości) nie usprawiedliwia człowieka w jego złym postępowaniu. W filmie bowiem dość jasno mówi się o tym, że syn nie jest skazany na powtarzanie błędów swego ojca.
Niestety film ten ma jedną poważną wadę, a mianowicie dużą ilość wulgarnego słownictwa. Wprawdzie pada ono głównie z ust przedstawicieli społecznego marginesu, dzięki czemu można przypuszczać, że twórcy filmu nie pochwalają tego rodzaju form „ekspresji”, ani nie zachęcają do ich naśladowania, jednakże, uważam, że owe wulgaryzmy dałoby się przynajmniej mocno ograniczyć. Może byłoby to z pewną szkodą dla naturalizmu, jednak z wyraźną korzyścią dla uszu i serc odbiorców. Niemniej, choć z tym poważnym zastrzeżeniem, polecamy film „Pierwsze wykroczenie” ze względu na jego słuszne i krzepiące przesłanie.
Marzena Salwowska
/.../