15 komentarzy Tocząca się w małym niemieckim miasteczku, w l. 1938 – 1946, opowieść o Liesel, małej dziewczynce, która zostaje oddana przybranej rodzinie. Jako, że czas akcji tego filmu został umiejscowiony w latach, gdy Niemcy były rządzone przez Hitlera oraz zaangażowane w światową wojnę, historia tu pokazana, stanowi też dobrą okazję, by spróbować pokazać tak nazizm, jak i wojnę z perspektywy dzieci i dorosłych żyjących w małym prowincjonalnym miasteczku w Niemczech. Patrzymy tu zatem na wielkie wydarzenia historyczne okiem małych dzieci oraz dorosłych, ale zarazem zwyczajnych ludzi, którzy z jednej strony chcą spokojnie i w miarę normalnie żyć w tych niezwykle trudnych czasach, z drugiej zaś postępować dobrze i zgodnie ze swym sumieniem (co też rodzi pewne konflikty i spięcia tu pokazane). Przede wszystkim zaś, patrzymy tutaj na to, jak pasja Liesel do czytania książek, czyni lepszym życie w ciemnych czasach hitlerowskich rządów i wojennej trwogi. W tle zaś całego filmu mamy narrację spersonifikowanej śmierci.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej produkcja ta ma sporo zalet i mocnych punktów.
Przede wszystkim, jest to piękna opowieść o miłości, poświęceniu i ofierze zwykłych ludzi, którzy nie szukając męczeństwa i heroizmu, w niezwykle trudnych dla pielęgnowania pewnych cnót, czasach nazizmu i wojny, próbują być nadal porządnymi ludźmi. Widzimy to zwłaszcza na przykładzie Hansa Hubermanna, przybranego ojca Liesel (ale częściowo też pokazuje nam to postać jego żony, Rosy), który mimo, że nie jest idealny i czasami ugina się pod nazistowską presją (wywiesza na urodziny Hitlera flagę ze swastyką oraz wznosi dłoń w nazistowskim salucie), to z drugiej strony, mimo namów i zachęt, odmawia wstąpienia do NSDAP, przez całe lata ukrywa w swym domu młodego Żyda (Maxa), uczy Liesel, iż należy dotrzymywać danych obietnic, „gdyż człowiek jest wart tyle ile jego słowo„, a w pewnym momencie nawet otwarcie staje w obronie sąsiada żydowskiego pochodzenia, wówczas, gdy przychodzi po niego SS.
Film ten, rzecz jasna, też w bardzo negatywnym świetle pokazuje same rządy i ideologię nazistowską oraz jej gorliwych wyznawców. Są tu także pewne nieliczne i „delikatne” odniesienia do Boga (np. Max w pewnym momencie dziękuje Stwórcy, iż po latach spędzonych w ukryciu może patrzeć na pełne gwiazd niebo), a nawet religii chrześcijańskiej – scena, w której Hans, Rosa, Max i Liesel świętują w piwnicy swego domu Boże Narodzenie jest jedną z piękniejszych w tym filmie, a uwaga Hansa skierowana do Żyda Maxa, iż teraz wie co tracił nie świętując Bożego Narodzenia, najpewniej w niezamierzony przez twórców sposób, tym nie mniej jednak łagodnie i pośrednio może wskazywać na wyższość chrześcijaństwa.
W filmie tym nie ma wreszcie żadnych scen seksu, nagości, nieskromności, wulgarnej mowy, sprośnych dowcipów bądź obscenicznych aluzji i dialogów. Jest tu trochę przemocy, ale pokazanej w powściągliwy i nie zachęcający do napawania się nią sposób.
Do „Złodziejki książek” można jednak też mieć pewne zastrzeżenia. Takowymi są:
1. Dwuznaczne przedstawienie problemu kradzieży. Liesel w tym filmie wydaje się bowiem kraść książki z domu burmistrza miasteczka. Co prawda nie jest to tu tak do końca jednoznacznie wyjaśnione, gdyż ona mówi, że „tylko je pożycza” i gdybym się uprzeć to można by przyjąć interpretację, iż rzeczywiście później takowe zwraca na ich miejsce (nie widzimy tu bowiem, aby ktoś zauważył kradzież książek, co byłoby mało prawdopodobne w sytuacji, gdy działo się to wielokrotnie).
2. Sposób pokazania tu komunizmu może w dość łatwy sposób wywoływać doń sympatię zamiast odrazy i niechęci. Choć nie ma tu pochwał ideologii komunistycznej, to komuniści są tu ukazywani jedynie w kontekście skierowanych przeciw nim nazistowskich prześladowań (głównie dotyczy to naturalnej matki Liesel, która była komunistką). Nie ma tu zaś ani słowa o tym, że wyznawcy tej ideologii również byli sprawcami krwawych i okrutnych represji, które w swych ilościowych rozmiarach znacznie przekraczały, to co czynili naziści.
3. W pewnym momencie Liesel i jej przyjaciel Rudy, wykrzykują z radością słowa: „Nienawidzę Hitlera!!!„. To, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydaje się być sprzeczne z Bożym przykazaniem miłości wobec nieprzyjaciół, wedle którego mamy modlić się za swych wrogów, dobrze im czynić oraz błogosławić ich, a nie złorzeczyć (Rzymian 12, 14; Łukasz 6, 27 – 36). Poza tym, jakby nie patrzeć, Hitler sprawował swą władzę nad Niemcami z legalnego ustanowienia (uściślijmy, że dotyczy to Niemiec, a nie gwałtownie podbitych przez niego krajów, gdzie nieraz jeszcze zachowana została ciągłość poprzednich legalnych władz, jak np. w Polsce), więc także wobec niego należało odnieść tradycyjnie chrześcijańskie nauczanie o okazywaniu czci, szacunku oraz posłuszeństwa rządzącym ( Rzymian 13, 1-5; 1 Piotr 2, 17; rzecz jasna w tych rzeczach, w których nie chodziło o łamanie Bożych przykazań, a więc np. nie należałoby być posłusznym rozkazom zabijania Żydów, niepełnosprawnych czy osób chorych psychicznie). Z drugiej jednak strony, Pismo święte na przykładzie Dawida naucza też, iż może istnieć pewien uprawniony rodzaj nienawiści wobec złoczyńców, gdy mówi on: „Panie, czyż nie mam nienawidzić tych, co nienawidzą Ciebie, oraz nie brzydzić się tymi, co przeciw Tobie powstają? Nienawidzę ich pełnią nienawiści; stali się moimi wrogami.” ( Psalm 139, 21 – 22). Jeden z katolickich teologów, św. Tomasz z Akwinu, wyjaśniał tę pozorną sprzeczność w następujący sposób: „W grzesznikach można brać pod uwagę naturę i winę. Swą naturą, którą otrzymali od Boga są oni zdolni do szczęśliwości wiecznej na udziale w której, jak wiemy , opiera się miłość. Biorąc więc pod uwagę ich naturę, winni oni być miłowani. Natomiast jeśli chodzi o ich winę, to ta sprzeciwia się Bogu i jest przeszkodą do szczęśliwości wiecznej. Stąd, biorąc pod uwagę ich winę, poprzez którą sprzeciwiają się Bogu, winni być nienawidzeni, ktokolwiek by to był, czy ojciec, czy matka, czy też bliscy krewni, zgodnie ze słowami Łukasza (14,26). Powinniśmy bowiem w grzesznikach nienawidzić to, że są grzesznikami, natomiast miłować to, że są ludźmi uzdolnionymi do szczęśliwości wiecznej. I na tym w rzeczywistości polega ich miłość z powodu Boga i dla Boga„. Wracając więc do zawołania Liesel i Rudy’ego: „Nienawidzę Hitlera!!!” nie wydaje się by wykraczało ono ponad to właściwe rozumienie nienawiści do złoczyńców (gdyż nie było tam jednocześnie mowy, iż życzy się przywódcy III Rzeszy wszystkiego co złe, nie chce mu się wyświadczać żadnego dobra, etc.).
Powyższe zastrzeżenia wobec tego filmu, mimo wszystko nie wydają się być zatem zbyt wielkimi i poważnymi, a więc my ze swej strony możemy chyba nadać owej produkcji notę +3, czyli „Dobry”. Zasadniczo rzecz biorąc „Złodziejka książek” jest bowiem pięknym i wzruszającym filmem o dobru i nadziei, która pomaga ludziom przetrwać trudne i złe czasy.
/.../
Leave a Comment Kontynuacja filmowego hitu: „Igrzyska śmierci”. I tym razem główni bohaterowie – Katniss i Peeta, mają wziąć udział w organizowanych przez despotyczną władzę krwawych, a transmitowanych na cały kraj, zawodach polegających na wzajemnym zabijaniu się uczestniczących w nich osób. Widowisko to ma odciągnąć uwagę niezadowolonych i buntujących się przeciw tyrańskim rządom mieszkańców. Przede wszystkim zaś Katniss i Peeta mają udawać zakochanych, gdyż takowe zachowanie, ma w przekonaniu rządzących, powstrzymać w społeczeństwie buntownicze nastroje.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten ma niemało mocnych punktów. Są nimi:
NAPIĘTNOWANIE ZŁYCH,DESPOTYCZNYCH I NIESPRAWIEDLIWYCH RZĄDÓW. Ten film pokazuje antytezę dobrych rządów. Tutaj wąska rządząca elita gromadzi bogactwa i opływa w luksusy, zaś ogromna większość społeczeństwa żyje w biedzie. Najmniejszy zaś gest krytyki niesprawiedliwości rządzących jest brutalnie i krwawo tłumiony.
NEGATYWNE ODNIESIENIA DO STAROŻYTNEGO IMPERIUM RZYMSKIEGO. To państwo i społeczeństwo w niejednym ważnym aspekcie było dokładnym przeciwieństwem tradycyjnie chrześcijańskich cnót i zasad, dlatego też dobrze dzieje się, iż do dziś dnia jest ono przez niektórych wspominane ze wzgardą i odrazą. Budujące jest więc widzieć, iż pewne zwyczaje i instytucje typowe dla starożytnego pogańskiego Rzymu zostały negatywnie zaadaptowane na potrzeby fabuły tego filmu. I tak np. widzimy, mężczyzn i kobiety w pełnych przepychu i zbytku strojach, fryzurach i ozdobach, którzy na wystawnych bankietach objadają się, a następnie piją napój mający wywoływać wymioty, by znów mogli jeść. Czyż wreszcie sam główny motyw tej produkcji, a mianowicie urządzanie transmitowanych przez media krwawych igrzysk (których zapowiedzią są zresztą przejazdy rydwanów) nie jest aż nadto czytelną aluzją w odniesieniu do okrytych złą sławą starożytnych igrzysk gladiatorów?
ZNIEWIEŚCIENIE MĘŻCZYZN UKAZANE W NIEPRZYCHYLNY SPOSÓB. W filmie tym widzimy pewnych „sługusów” despotycznej władzy, którzy jednocześnie są pokazani jako mężczyźni mający na twarzy mocny makijaż, z głowami „zdobionymi” przez wymyślne, sztucznie ubarwione fryzury (co jest typowe raczej dla niewiast – choć i w wypadku płci pięknej coś takiego nie jest warte pochwały). W dobie nienaturalnego zacierania różnic pomiędzy płciami, taki wątek zasługuje na uznanie, gdyż – być może mimowolnie albo przynajmniej nie do końca świadomie – wpisuje oznaki zniewieścienia mężczyzn w szerszy kontekst postaw negatywnych moralnie i budzących nasz usprawiedliwiony wstręt.
ODWAGA, POŚWIĘCENIE, MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO ZYSKUJĄ TU UZNANIE. W filmie tym główni bohaterowie wciągnięci są i w pewien sposób przymuszani do czynienia zła, jednak w interesujący sposób pokazane jest, jak mimo to, próbują wyrwać się z tej pułapki. Mimo wszystko bowiem, potrafią oni w tych trudnych okolicznościach okazywać odwagę, miłość oraz poświęcać się dla innych. Choć można by sobie życzyć, by w znacznie bardziej wyraźny sposób sprzeciwili się oni poleceniom nakazującym im czynić zło, to jednak chyba nie bez wartości jest pokazywanie też starań zwyczajnych ludzi, którzy z jednej strony zostali uwikłani w nieprawości, a z drugiej próbują się z tego jakoś wyplątać.
Niestety jednak poważnym zastrzeżeniem, jakie należy wysunąć wobec tego filmu jest to, iż w dość jasny sposób jego fabuła zmierza do usprawiedliwienia podejmowania zbrojnej rewolucji przeciwko złym rządzącym. I chociaż pokazana tu władza rzeczywiście ma charakter skrajnie zły, gdyż jest despotyczną tyranią, to nawet w odniesieniu do takowej, pochwalanie obalania jej za pomocą przemocy, jeśli w ogóle, to może być podejmowane tylko z najwyższą ostrożnością (zasadniczą formą oporu wobec złej władzy jest bowiem tzw. bierny opór).
/.../