Opowieść o długoletniej walce z instytucją niewolnictwa, którą stoczył działający na przełomie XVIII i XIX wieku, brytyjski działacz polityczny i religijny – William Wilberforce. W filmie możemy zatem podziwiać wytrwałość, odwagę, a także roztropność, z jaką tej sprawie poświęcił się ów członek brytyjskiego parlamentu. Początkowo niemal całkowicie osamotniony, wyśmiewany i wyszydzany, krok po krok, Wilberforce zdobywa nowych zwolenników w swej walce o zniesienie legalności najpierw handlu niewolnikami, a później niewolnictwa jako takiego (co nastąpiło zresztą w 1833 roku na kilka dni przed jego śmiercią). Jednocześnie w filmie widzimy, iż główny bohater choć walczy o daleko idące zmiany w prawodawstwie i mentalności mieszkańców Wielkiej Brytanii, dystansuje się od rewolucyjnych dążeń jednego ze swych przyjaciół i współpracowników, który za cel stawiał sobie obalenie władzy królewskiej, tak jak to miało miejsce pod koniec XVIII stulecia we Francji.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej, „Głos wolności” ma szereg bardzo mocnych punktów i elementów:
1. Brak jest w nim wulgarnej mowy, obscenicznych dialogów, scen seksu, a pojawiające się czasem ujęcia niezbyt skromnych strojów nie są specjalnie eksponowane. Z kolei, pokazana w filmie przemoc nie sprawia wrażenia takiej, której celem jest ekscytowanie widza obrazami przelewanej krwi i brutalności (co jest wadą wielu współczesnych produkcji filmowych). Przemocy tu nie ma zresztą w nadmiarze, choć tematyka filmu mogła by po części to uzasadniać.
2. Szlachetna walka głównego bohatera z niewolnictwem jest ukazana jako powiązana z faktem wyznawania przez niego wiary chrześcijańskiej. Widzimy zatem nawrócenie Wilberforce’a z grzesznego życia, ufność jaką pokłada on w Panu Bogu, zaś wspaniały hymn „Amazing Grace” („Cudowna Boża Łaska”) poza tym, że stał się oryginalnym tytułem filmu, nieraz pobrzmiewa w czasie jego trwania.
3. Zło nowożytnej odmiany niewolnictwa zostało ukazane w tym filmie w sposób jasny i nie nasuwający wątpliwości. Wilberforce jest tu tym, który odważnie wzywa, aby „rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić na wolność uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać” (Izajasza 58, 6).
4. Jednocześnie główny bohater wyraźnie dystansuje się od naśladowania rewolucji francuskich Jakobinów, która jak wiemy przyniosła więcej zła i nieporządku, niż to co miała naprawić. William Wilberforce chce sprawiedliwych i mądrych reform, a nie bezbożnej i niszczycielskiej rewolucji.
Mirosław Salwowski /.../
“Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię: Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście.” – Tymi słowami, zapisanymi również dla nas w Dziejach Apostolskich (tamże: 14, 22 – 23)), zwraca się apostoł Piotr do Żydów, którzy : „Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca”.
Te fragment z pierwszego „oficjalnego” przemówienia św. Piotra może posłużyć jako wstęp do omówienia klasycznej już ekranizacji powieści Lloyd C. Douglasa – „The Robe”(tytuł różnie tłumaczony na język polski: „Szata”, „Tunika”, „Płaszcz”), o ile skierujemy swoją baczniejszą uwagę na „bezbożnych”, czyli Rzymian, którzy to byli wykonawcami egzekucji Jezusa z Nazaretu. Film jest (podobnie jak, przykładowo, bardziej znane w Polsce „Quo Vadis”) powstałą z miłości do Zbawiciela fantazją na temat pewnych postaci wspomnianych w Nowym Testamencie. W tym przypadku chodzi o jednego z rzymskich legionistów, kierującego ukrzyżowaniem trybuna, który wygrywa (w grze w kości) szatę Jezusa. Ta makabryczna, choć zwyczajna dla rzymskich żołnierzy, rozrywka polegająca na rzucaniu losu o szatę skazańca ma miejsce tuż pod Krzyżem.
Zanim jednak spotkamy trybuna Marcellusa Gallio na Golgocie, poznajemy go w Rzymie jako „świetnie się bawiącego”, pewnego siebie młodego patrycjusza, który wybiera się właśnie na targ niewolników. Tam niespodziewanie spotka dwie osoby, które staną mu się bardzo bliskie: ukochaną kobietę, w osobie nie widzianej od lat towarzyszki dziecinnych zabaw oraz przyszłego przyjaciela, którego zakupi jako niewolnika. W tym miejscu napotka również swojego zagorzałego wroga – przyszłego cesarza Kaligulę. I właśnie przez wrogość Kaliguli, już na drugi dzień po targu, Marcellus otrzymuje rozkaz udania się w charakterze wojskowego dowódcy na trudną placówkę, jaką jest odległa od Rzymu Judea. Ta misja wkrótce całkowicie odmieni jego życie …
Najważniejsze zalety, jakie dla chrześcijańskiego widza może prezentować „Szata” to:
1. Postać głównego bohatera uosabiająca (wyraźne podobieństwo do Winicjusza z Quo Vadis) pysznego i zepsutego poganina, który nie o własnych siłach i nie przez jakąś „ludzką filozofię” (co zresztą byłoby niemożliwe), lecz dzięki spotkaniu Jezusa staje się nowym człowiekiem.
2. Scena Ukrzyżowania mimo że pozbawiona brutalnego naturalizmu ukazana w taki sposób, że widz (również niechrześcijanin) musi odnieść wrażenie, że stało się coś naprawdę ważnego.
3. Ukazanie jak szczere przyjęcie chrześcijaństwa pozytywnie zmienia relacje międzyludzkie.
4. Prezentacja wagi, jaką ma śmiałe i niezłomne w obliczu przeciwieństw świadectwo wiary.
5. Finał filmu, który jest daleki od klasycznego „Happy Endu” w stylu Hollywood, a jednak jest prawdziwie dobrym zakończeniem.
Film łączy wszystkie powyżej wymienione i nie ujęte tu zalety z cechami, które sprawiają, że jest on również po prostu dobrą rozrywkową, a mianowicie z ciekawą akcją, barwnymi postaciami i dobrym aktorstwem.
Marzena Salwowska
/.../
Bardzo dobry film dla całej rodziny. Najkrócej mówiąc jest to opowieść o tym, że prawdziwa miłość i cierpliwość potrafi leczyć rany i przełamywać niechęć oraz uprzedzenia. Zostaje to pokazane na przykładzie dziejącej się na tzw. Dzikim Zachodzie historii Marty, Clarka i Missy. Marta jest młodą wdową, której mąż po przybyciu ze wschodu uległ nagłemu śmiertelnemu wypadkowi. Tymczasem zbliża się zima i Marta nie wie co ze sobą zrobić – nie może wrócić na wschód Stanów, gdyż w warunkach zimowych taka podróż jest zbyt niebezpieczna. Z pomocą Marcie przychodzi Clark (również wdowiec), który proponuje jej, by zamieszkała u niego w zamian za opiekę nad domem i jego 10-letnią córeczką Missy. Ma to potrwać do wiosny, czyli czasu, w którym powrotna podróż będzie już możliwa. Marta, mimo początkowej niechęci, zgadza się na tę propozycję. Z drugiej strony Missy także jest zagubiona w całej tej nowej sytuacji, tym bardziej, że cierpi jeszcze po śmierci swej Mamy.
„Miłość przychodzi powoli” oprócz tego, że jest ciepłym filmem o miłości i rodzinie, zawiera w sobie też wyraźne, choć nie nachalne akcenty chrześcijańskie (modlitwa przed jedzeniem, imię Boże wymawiane z szacunkiem, etc.). Jak już powyżej zasugerowaliśmy jest to dzieło, które można spokojnie oglądać z całą rodziną – nie ma tu bowiem seksu, nagości, nieskromności, obscenicznych aluzji, przemocy czy wulgarnych dialogów.
Mirosław Salwowski /.../
Akcja filmu dzieje się w NRD, wówczas, gdy władzę w tym kraju sprawowała pod sowieckim protektoratem niechętna chrześcijaństwu i chrześcijanom partia komunistyczna. Owa antypatia komunistów wobec wyznawców Chrystusa w obrazie tym jest przedstawiona głównie na przykładzie losów luterańskiego pastora Friedricha Gottfrieda i jego nastoletniego syna Petera. Widzimy tu więc, jak za pomocą przeróżnych pretekstów i wybiegów, pragnący żyć swą wiarą chrześcijanie, gnębieni byli trudnościami, a nawet represjami ze strony władz komunistycznych (np. cytowanie na kazaniu słów Pana Jezusa o zburzeniu Jerozolimy oraz o tym, że wówczas należy uciekać z tego miasta, było interpretowane jako zachęta do ucieczki z kraju). W filmie pokazano też swoistą komunistyczną obrzędowość i quasi-religijność, za pomocą której zwolennicy bolszewizmu starali się stworzyć konkurencję wobec religii chrześcijańskiej. Tak też ukazane tu zostały np. świeckie pogrzeby na których zaprzeczano wierze w istnienie Nieba i piekła, czy też ceremonie nadawania w urzędzie imienia, mające być bezbożnym małpowaniem chrześcijańskiego chrztu. I chociaż, komunistyczne władze NRD unikały tego rodzaju prześladowań chrześcijan, o których można powiedzieć, że mają one charakter otwarty i jawny, tym nie mniej faktycznie stwarzały one znaczną dolegliwość i trudność dla tych spośród wierzących w Pana Jezusa, którzy pragnęli traktować swą wiarę poważnie. Widzimy to m.in. , na przykładzie Petera, który, by zostać przyjętym do Konserwatorium Muzycznego, musi odpowiedzieć na siedem pytań, spośród których jedno – o ile się nań odpowie pozytywnie – zakłada faktyczne wyparcie się wiary chrześcijańskiej. Peter odkłada odpowiedź na te pytania, jednak mimo to, władze jego szkoły, postanawiają zaprosić go do udziału w Festiwalu Muzycznym dla młodych. Okazuje się jednak, że komuniści mają w tym swój cel, pragnąc wykorzystać udział syna pastora w swej kłamliwej propagandzie, głoszącej, jakoby chrześcijańska młodzież miała pełne prawa i szanse rozwoju w nowym socjalistycznym państwie.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej, główną zaletą filmu „Pytanie 7” wydaje się być to, iż dodaje on uczniom Pana Jezusa otuchy i odwagi. Twórcy tego obrazu zachęcają nas w ten sposób do wcielania w życie następującego biblijnego pouczenia: Ale jeżelibyście nawet coś wycierpieli dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście. Nie obawiajcie się zaś ich gróźb i nie dajcie się zaniepokoić! Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest (1 P 3, 14-15).
Film ów nie zawiera też żadnych wulgarnych słów, obscenicznych aluzji, scen seksu oraz nie eksponuje przemocy i nieskromności. Spokojnie można go zatem polecać do obejrzenia całym rodzinom na wspólne wieczory.
„Pytanie 7” był czasami emitowany przez TV Trwam.
Mirosław Salwowski /.../
Bohater filmu „Nie dzisiaj” to Caden, przyzwyczajony do wszelkich wygód, około 20-letni przedstawiciel amerykańskiej klasy średniej. Chłopak, mimo że z pozoru niczego mu nie brakuje przeżywa silny kryzys i frustracje związane głównie z rozpadem małżeństwa jego rodziców, kryzysem wiary, a także faktem, iż coraz trudniej odnaleźć mu wspólny język ze swoją bardzo zaangażowaną w życie chrześcijańskiej społeczności dziewczyną.
Zasadnicza akcja filmu rozpoczyna się z chwilą, kiedy Caden postanawia wraz z grupą przyjaciół wybrać się na wycieczkę do Indii. Na miejscu czekają go nie tylko liczne (nie zawsze godne pochwały) atrakcje tego kraju, ale też zetknięcie z mroczniejszą stroną tej cywilizacji w postaci żebrzącego biednego ojca i jego około ośmioletniej córeczki. Chłopak niestety najpierw opryskliwie odmawia im pomocy, później takową obiecuje, jednak nie wywiązuje się z obietnicy. Następnego dnia, ruszony głosem sumienia, odnajduje ojca dziewczynki, u jego boku nie ma już jednak córeczki …
„Nie dzisiaj” to przykład kina niedwuznacznie chrześcijańskiego. Mottem tego obrazu mogłoby być zdanie z Listu św. Jakuba (2,22): „Wiara współdziała z uczynkami i przez uczynki staje się doskonała„. Jego twórcy nie pozostawiają wątpliwości, że chodzi tu o okazanie dobroci i wszechmocy Boga, który troszczy się o każdego człowieka, i który tego samego oczekuje od Swoich dzieci. Film pokazuje znaczenie modlitwy i szukania Bożej woli w naszym życiu, ale bez promowania biernej postawy samego oczekiwania ze strony człowieka. Na przykładzie głównego bohatera obrazuje też przezwyciężenie kryzysu wiary i wyzbycie się egocentryzmu. Dodatkowym atutem filmu jest podjęcie problemu konieczności większego zaangażowania się chrześcijan w walkę z handlem ludźmi (zwłaszcza niewolnictwem seksualnym). Film też wydaje się w pośredni sposób piętnuje hinduizm, jako złe drzewo, którego pniem jest system kastowy, a owocami bieda, nierówność społeczna i pogarda wobec ludzi z gorszą karmą.
Niestety ten zasadniczo bardzo dobry z punktu widzenia chrześcijańskiej moralności film ma pewną istotną wadę. Otóż dwoje spośród jego bohaterów, którzy zobrazowani są jako głęboko wierzący chrześcijanie, a mianowicie matka i ojczym Cadena, żyją po rozwodzie rodziców Cadena w ponownym związku. Wprawdzie nie można wykluczyć, że małżeństwo rodziców Cadena był to związek z jakiś przyczyn nie ważny, w filmie jednak nie ma żadnych tropów czy przesłanek, żeby wysnuwać takie wnioski, więc niestety chyba trzeba założyć, że mamy tu do czynienia ze zlekceważeniem ważnego małżeństwa i nawiązaniem cudzołożnej w istocie relacji. Na domiar złego, naturalna i zasadna moralnie postawa Cadena (nie potrafi pogodzić się z rozwodem rodziców) wobec tej sytuacji pokazana jest tu z wyraźną dezaprobatą.
Mimo tego istotnego zastrzeżenia co do jego pobocznego wątku, film, ze względu na wyżej wymienione zalety, jest zasadniczo godny uwagi i polecenia.
Marzena Salwowska
/.../
Papież bł. Paweł VI w napisanym przez siebie Credo stwierdził, że Kościół to „córa Abrahama wedle ducha”. Wielu ludziom może to sformułowanie niewiele mówić. Warto zatem obejrzeć film w reżyserii Josepha Sargenta, w którym przedstawiono życie tego patriarchy, człowieka, którego wytrwałą wiarę Kościół do dziś stawia wiernym przed oczy jako wzór, przypominając, że naśladowanie jego postawy powinno być fundamentem, na którym mocno stać ma Lud Boży.
Twórcy przedstawiają w omawianym dziele drogę Abrama (którego Bóg w pewnym momencie nazwał Abrahamem) do świętości. Historia rozpoczyna się w Haranie, gdzie główny bohater cierpi z dwóch powodów: bezpłodności swej żony Saraj oraz doświadczanej duchowej pustki (wątpi bowiem w istnienie, licznie dokoła wyznawanych, pogańskich bóstw, uparcie szuka prawdy, lecz nie może jej dostrzec). Nadzieję na rozwiązanie powyższych problemów daje mu Bóg, który objawia mu się, każąc opuścić rodzinny dom i udać się do Kanaanu oraz przyrzekając potomstwo i obfite błogosławieństwo w zamian za posłuszeństwo. Z sytuacji tej wyciągnąć można wniosek, który najlepiej streścić słowami: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a zostanie wam otworzone” (Mt 7, 7). Bóg wyświadczył Abramowi łaskę, ale zapewne nie zrobiłby tego, gdyby patriarcha nie był otwarty na jej przyjęcie i nie pragnął dociec prawdy.
Reszta filmu zawiera bardzo podobny przekaz. Podkreślona jest w nim przede wszystkim rola Opatrzności Bożej, której trzeba bez reszty zawierzyć i współpracować z nią, gdyż dzięki temu Pan będzie prowadzić dzieło naszego uświęcenia szczęśliwie do końca.
Z uznaniem spotyka się tu postawa Abrahama, który nieraz wręcz kurczowo trzyma się wiary i wypełnia wszelkie nakazy Boże w niewzruszonym przekonaniu o ich słuszności (mimo, że na pierwszy rzut oka mogą wydawać się one nieracjonalne). Będąc już sędziwym człowiekiem porzuca wygodne życie w Haranie i udaje się w niebezpieczną podróż, nie wątpi w opiekę Pańską w czasach głodu w Kanaanie (kiedy jego towarzyszy dopada rezygnacja), odważnie walczy w celu odbicia wziętego do niewoli bratanka Lota, ufając, że skoro Bóg tyle mu obiecał, to nie pozwoli na jego śmierć w bitwie, cierpliwie czeka, wierząc, iż ujrzy narodziny swego potomka, a gdy ten już przychodzi na świat, patriarcha jest gotów na rozkaz Wszechmocnego złożyć syna w ofierze, będąc przekonanym, że każde polecenie Boże ma sens. Te wszystkie działania Abrahama podejmowane we współpracy z łaską Pańską sprawiają, że doświadcza on błogosławieństwa i wspina się na wyżyny świętości.
W omawianym filmie widoczna jest także prawda o tym, że szukanie rozwiązań na własną rękę, z pominięciem Boga, do niczego dobrego nie prowadzi. Abram okłamuje Egipcjan, iż Saraj jest jego siostrą, a nie żoną (boi się bowiem, iż rozpustny faraon, nie mogąc uwodzić zamężnych kobiet, a chcąc związać się z Saraj, zamorduje go). Jednak to działanie patriarchy doprowadza do zabrania jego małżonki na dwór władcy Egiptu i narażenia jej na cudzołóstwo (podczas gdy być może słudzy monarchy mieliby opory przed uprowadzeniem tej niewiasty, gdyby Abram powiedział prawdę o tym, że jest ona mężatką). Także, zaproponowane przez żonę Abrama, samowolne rozwiązanie problemu jej bezpłodności (w postaci zaaranżowania związku męża z niewolnicą Hagar) ostatecznie prowadzi do nieobliczalnych komplikacji, napięć w ramach rodziny.
W obu tych sytuacjach rozwiązanie wskazuje Bóg, co dowodzi Jego nieskończonej mądrości i umiejętności wyprowadzania dobra z ludzkich błędów.
Jeśli chodzi o te elementy dzieła, których w Biblii nie znajdziemy, to można z zadowoleniem stwierdzić, że w żadnym wypadku nie zaprzeczają one Pismu Świętemu i są całkowicie zgodne z jego duchem. Mamy tu więc piękny wątek nauki składania ofiar, jakiej Abraham udziela kolejno swym synom, Izmaelowi i Izaakowi, podkreślając przy tym konieczność oddawania Bogu najlepszych (a nie wybrakowanych i niepotrzebnych właścicielowi) dóbr. Nadto możemy podziwiać pokorę i łagodność patriarchy, który po przybyciu do Kanaanu odmawia zdobycia przemocą zagospodarowanej przez miejscowych dolinki. Dane jest nam także oglądać bezinteresowne wykupienie przez Abrahama niewolnika Eliezera, aby ten nie musiał wracać do swego okrutnego pana.
Na koniec warto dodać, że nie ma tu żadnych wulgaryzmów, scen seksu, eksponowania krwawej przemocy czy nieskromności.
Wobec tego każdemu polecam ten piękny film, zwłaszcza, że prezentuje on naprawdę przyzwoity poziom artystyczny, zatem jego oglądanie może stanowić nie tylko godziwą, ale przy tym atrakcyjną formę spędzenia czasu.
Michał Jedynak /.../
Obraz ten to filmowa wariacja na temat życia Marii Magdaleny. Scenarzysta, prawem twórczej swobody, puszcza tu wodze fantazji na temat tejże postaci. Choć fantazje te zapewne nie mają wiele wspólnego z prawdziwymi kolejami życia Marii, to nie jest to zarzut wobec filmu, jako że to, co istotne dla rysunku tej postaci, zostało wiernie przekazane w tym obrazie. Zgodnie więc z relacją ewangeliczną jest ona niewiastą, z której Jezus wygnał aż siedem złych duchów, która została Jego wierną uczennicą, i która towarzyszyła Jemu również pod krzyżem. Poza Marią Magdaleną i Mesjaszem spotykamy tu również parę innych historyczno -biblijnych postaci: Jana Chrzciciela, Heroda Antypasa, Herodiadę i Salome. Postępowanie i charakter tych postaci również nie kłócą się z przekazem ewangelicznym.
Filmowa Maria to zamożna mieszkanka Magdali, której mąż pewnego dnia obcesowo oświadcza, że zamierza się z nią rozwieść, jako główny powód podając jej rzekomą bezpłodność. Miłość ze strony żony nie jest dla niego żadnym argumentem do utrzymania związku. Bez ogródek oświadcza, iż wkrótce będzie miał nową żonę, która zajmie, wniesiony przez Marię w posagu, dom, dlatego ta ma się co prędzej wyprowadzić do dużo skromniejszego domostwa. Maria jednak nie zamierza potulnie pogodzić się z tą niesprawiedliwością …
Jak widać już z opisu pierwszych scen filmu, jedną z istotnych kwestii, jakie on porusza, jest tematyka rozwodów. Zrywanie małżeństw jest tu pokazane w negatywnym świetle. Chociaż bowiem Prawo Mojżeszowe dopuszczało to rozwiązanie, to warto w tym miejscu przypomnieć, rozmowę Jezusa z faryzeuszami na ten temat, kiedy „chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?” Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić„. Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10, 2-9). W filmie można też znaleźć sceny, kiedy Maria Magdalena przysłuchuje się nauczaniu Pana Jezusa na ten temat. W produkcji tej ukazane są też inne problemy w relacjach pomiędzy kobietami i mężczyznami, występujące od czasu upadku Adama i Ewy. Film, zgodnie z przesłaniem ewangelicznym, jako rozwiązanie tych problemów proponuje zaniechanie poszukiwania ostatecznej odpowiedzi w miłości drugiego, równie niedoskonałego jak my człowieka, a zwrócenie się w stronę Zbawiciela.
Inne z istotnych zalet tej produkcji to chociażby:
– pokazanie destrukcyjnego charakteru nienawiści i zemsty
– akcentowanie konieczności przebaczenia, uznania swego grzechu i pokuty
Dużym atutem filmu jest też to, iż, mimo że zawiera on sporo scen, które obrazują bardzo drastyczne i okrutne czyny (jak gwałt czy dekapitacja), są one pokazane bez nadmiaru szczegółów, które mogłyby wzbudzać niezdrowe emocje, na czym dramaturgia filmu wcale jednak nie traci.
Za pewien mankament obrazu można natomiast uznać kilka scen zmysłowych (pozamałżeńskich) pocałunków, które dodatkowo podkręcane są przez „romantyczną” muzykę w tle a także pokazanie z dużą szczegółowością obscenicznego tańca w wykonanie Salome.
Z tym zastrzeżeniem film wydaje się jako całość jak najbardziej godny polecenia, zwłaszcza że wartościowa treść znajduje się tu w atrakcyjnym dla odbiorcy opakowaniu.
Marzena Salwowska
/.../