Tag Archive: chrześcijańskie recenzje filmowe

  1. Czekając na motyle

    Leave a Comment Opowieść o spokojnej, amerykańskiej rodzinie z przedmieść pewnego miasteczka na amerykańskim Południu. Mimo że jest to familia (w swej większości) mocno hołdująca chrześcijańskim wartościom, zostaje ona pewnego dnia podzielona przez tragiczne wydarzenie i idący za tym ból i nieprzebaczenie. Skłócona rodzina zbierze się jednak wspólnie, by towarzyszyć w ostatnich chwilach seniorce rodu – Carolynn Archer. Starsza pani zanim dokona doczesnego życia, powierzy swojemu wnukowi (Johnowi) pewną misję … Film ten jest obrazem w oczywisty sposób chrześcijańskim. Jego celem jest niewątpliwie zbliżanie widzów do Boga i skłanianie do poszukiwania Jego woli w swoim życiu. Już na wstępie tej produkcji słyszymy cytat z Pisma świętego, później w rozmowach bohaterów pojawia się więcej biblijnych cytatów użytych stosownie do kontekstu rozmowy. Jest to więc jedna z tych cennych produkcji filmowych, w której twórcy starają się w ciekawy sposób pokazać działanie Bożej Opatrzności w życiu tak zwanych zwykłych ludzi. Można powiedzieć, iż film ten jest wypełniony po brzegi chrześcijańskimi wartościami. Najważniejsze z nich to pokazanie siły i wagi przebaczenia (udzielonego skruszonym winowajcom) czy podkreślanie wartości ufnej modlitwy. Warto też zwrócić uwagę na docenianie kluczowej dla zdrowych społeczności roli osób, które potrafią zawalczyć o pojednanie, i w ten sposób wprowadzają Boży pokój na ziemię. W filmie jest również dobrze pokazane, że takie pojednanie dokonywać się musi też z uwzględnieniem prawdy i sprawiedliwości. Bardzo wychowawczy jest także wątek, w którym do rodzinnej tragedii przyczynia się z pozoru nie tak poważne zaniedbanie ze strony głównego bohatera – Johna. W filmie słyszymy, iż wcześniej wiele podobnych zachowań uchodziło mu „na sucho”, tak że pewna lekkomyślność czy nieodpowiedzialność stała się dla niego zwykłą postawą, aż do momentu brzemiennego w skutki dla całej jego rodziny. Jeśli chodzi o pomniejsze zastrzeżenia wobec filmu, to warto wspomnieć przede wszystkim o dość nieskromnym ubiorze dziewczyny głównego bohatera. Co gorsza, jest to dziewczyna przedstawiana jako wierząca chrześcijanka i jako taka jest obiektem podziwu ze strony rodziny Johna. Najwyraźniej więc twórcy filmu prezentują już pewną znieczulicę w tym temacie i nie widzą problemu w nieskromnym ubiorze chrześcijanek, albo też mają granice wrażliwości w tym temacie przesunięte dość daleko. Inne zastrzeżenie, jakie można wysunąć wobec tego obrazu, to fakt, że w pewnym momencie mówi się tutaj o osobie zmarłej jako o „Aniele”. Jednakże w tym przypadku być może jest to tylko skrót myślowy, który ma wyrażać przekonanie, iż owa osoba jest już w niebie, w związku z czym jest teraz niczym jeden z Bożych Aniołów. Podsumowując, mimo pewnych pomniejszych braków, polecamy zdecydowanie ten film. Marzena Salwowska Ps. Opisany powyżej film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/czekajac-na-motyle /.../
  2. Klub cudownych kobiet

    Leave a Comment Film ten opowiada o grupce kobiet z położnego w Irlandii miasta Ballygar, które spełniają swe marzenie o tym by wybrać się na pielgrzymkę do Lourdes, gdzie w XIX wieku miały mieć miejsce jedne z prywatnych objawień maryjnych. Okazuje się jednak, iż dołącza do nich też Chrissie, która w atmosferze niedomówień i niechęci przed laty opuściła Ballygar. Pielgrzymka do Lourdes stanie się w związku z tym nie tylko stricte religijnym przeżyciem, ale będzie dla niektórych z tych kobiet okazją do stanięcia „oko w oko” ze swą trudną przeszłością. Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej film pt. „Klub cudownych kobiet” można, zasadniczo rzecz biorąc, uznać za wartościowy i godny polecenia. Oczywiście, nie wszystkie z pokazanych tam zachowań zasługują na pochwałę (np. nieskromny strój, nieposłuszeństwo żon wobec ich mężów), jednak jego główne przesłanie sprowadza się do afirmacji pojednania, przebaczenia, przywiązania do rodziny oraz miłości bliźniego. Rzecz jasna i pod tym kątem nie jest to jakiś szczególny czy wybitny film – gdyż powstało wiele innych filmów w bardziej dogłębny sposób pokazujących owe tradycyjne cnoty i wartości – jednak te konkretne dobre treści w nim zawarte warto jednak docenić. Co też może najważniejsze, owe cnoty nie wydają się być w tej produkcji rodzajem parawanu, za pomocą którego próbuje się promować pewne wady, grzechy czy fałszywe doktryny (jak to nieraz niestety wszak w filmach bywa). Choć, jak już wspomniałem, w filmie tym są pokazane pewne niewłaściwe zachowania, to nie odnosi się jednak wrażenia, iż są one jednocześnie tam specjalnie promowane. Na przykład, niektóre z kobiecych postaci tej produkcji noszą wyraźnie nieskromne stroje, ale z drugiej strony w czasie, w którym umiejscowiona została akcja „Klubu cudownych kobiet”, takie ubiory były już niestety przez kobiety powszechnie noszone. Trudno zatem na siłę doszukiwać się w pokazaniu tego faktu intencji pochwalania owego niemoralnego zwyczaju, w sytuacji gdy autorom filmu mogło przede wszystkim chodzić o wierne odzwierciedlenie kulturowych realiów danych czasów. Podobnie, gdy widzimy sceny, w których żony są nieposłuszne swym mężom (udając się wbrew ich woli na pielgrzymkę do Lourdes), nie ma się wrażenia, iż ów wątek został tam dodany w celu gloryfikacji takiego zachowania. Z drugiej strony trzeba wziąć pod uwagę to, iż współcześnie ani nieskromny strój ani nieposłuszeństwo żony wobec męża nie wzbudza już większych kontrowersji, tak też nawet samo neutralne pokazywanie takich uczynków, może de facto przyczyniać się do jeszcze większej normalizacji owych niemoralnych działań. Z tym więc zastrzeżeniem co do możliwej, a nawet bardzo prawdopodobnej interpretacji owego filmu, polecamy go do obejrzenia. Mirosław Salwowski /.../
  3. Czekając na Anyę

    Leave a Comment Większość akcji tego filmu toczy się podczas II wojny światowej w małej francuskiej wiosce w Pirenejach, okupowanej wówczas przez Niemców. Wydarzenia w tej pasterskiej osadzie śledzimy głównie oczyma chłopca o imieniu Jo. Chłopiec ten poza chodzeniem do szkoły, zajmuje się owcami. Na co dzień próbuje też pomagać swojej matce, która pod nieobecność męża (zabranego przez okupantów na roboty) musi jakoś sobie radzić z całym gospodarstwem i opieką nad małymi jeszcze dziećmi. Pewnego dnia w dość dramatycznych okolicznościach Jo spotyka w górach nieznanego mężczyznę. Zaintrygowany chłopiec potajemnie rusza jego śladem. Jo dowiaduje się w ten sposób, że ów nieznajomy – Benjamin, to ukrywający się przed Niemcami Żyd, który, głównie przy pomocy swojej teściowej (nie-Żydówki) przemyca na teren Hiszpanii przez górską granicą żydowskie dzieci. Mężczyzna ciągle żywi nadzieję, iż wśród dzieci przybywających potajemnie do wioski znajdzie się też jego własna córeczka – Anya, z którą musiał wcześniej się rozdzielić, by ratować jej życie. Poruszony tą historią Jo obiecuje Benjaminowi i wdowie Horcadzie (teściowej Benjamina), że nie zdradzi ich tajemnicy, i nadto sam wkrótce zaczyna pomagać w tym dziele. Powiedzmy od razu, że film ten jest przykładem bardzo wartościowego kina dla całej rodziny, poruszającego trudne tematy w sposób pozbawiony nadmiernej drastyczności. Obraz ten jest nie tylko głęboko nacechowany duchem chrześcijańskim, ale też pełen jest wprost biblijnych odniesień. Historia tutaj pokazana nawiązuje w ciekawy sposób np. do przypowieści o dobrym pasterzu. Główny bohater przypomina tu bowiem z początku raczej najemnika, który, kiedy pojawia się drapieżnik, natychmiast porzuca stado. Z czasem jednak, dzięki temu, iż podejmuje się chrześcijańskiego dzieła ratowania niewinnie prześladowanych, wykształca się w nim chrześcijański charakter. Film ten ogólnie odznacza się życzliwym podejściem do ludzi, przez co nie demonizuje też Niemców z okresu II wojny światowej, pokazując ich dość zróżnicowaną postawę wobec zbrodniczych działań Trzeciej Rzeszy. Najciekawsza jest pod tym względem postać sierżanta, który przyjaźni się z głównym bohaterem, czy nawet zastępuje mu trochę nieobecnego ojca. Mężczyzna ten pokazany jest jako człowiek dobry i serdeczny, traktujący pokonanych Francuzów z szacunkiem i życzliwością. Pod wpływem osobistej tragedii zaczyna on sobie też stawiać bardzo poważne pytania co do własnego udziału w zagładzie Żydów. W pewnym momencie przez celowe zaniedbanie swoich „obowiązków” przyczynia się on do uratowania grupy żydowskich dzieci. Jest to ciekawy przykład, że czasem nawet świadome zaniechanie gorliwości w czynieniu złych rzeczy już jest pewnym dobrem. Z drugiej strony ten sam sierżant posłusznie eskortuje schwytanego żydowskiego mężczyznę i dziecko na posterunek, zdając sobie zapewne sprawę, iż przyczyni się w ten sposób do ich śmierci. Nie zabrakło również w filmie zdecydowanie czarnego charakteru – dowódcy niemieckiego oddziału stacjonującego w okupowanej wiosce. Jest to człowiek, który dopuszcza się zbrodni wojennych, nie będąc nawet „przymuszonym” strachem, z upodobaniem i w poczuciu bezkarności. Co do reszty niemieckich żołnierzy, to zachowują się oni dość biernie, są na ogół mili wobec francuskich górali. Nie wykazują oni jakiejś szczególnej chęci do przemocy czy czynienia krzywdy komukolwiek; z drugiej strony zdają się też przyjmować swoją rolę w historii zupełnie bezrefleksyjnie. Jeśli chodzi o negatywne aspekty filmu, to nie ma ich wiele, a te które są mają charakter bardziej marginalny. Mamy tu np. pokazane, jak główny bohater w różnych sytuacjach kłamie, nie jest to jednak w jakiś sposób chwalone, w niektórych momentach spotyka się to zachowanie też z pewną wyraźniejszą krytyką. Być może niektórych rodziców zaniepokoi fakt, że pozytywny bohater, jakim jest Jo, nieraz próbuje się wymigiwać różnymi kłamstwami, jednakże, podkreślmy jeszcze raz, że nie jest to ukazywane w jakimś wyraźnie przychylnym duchu. Wystarczy więc chyba, jeśli rodzice uczulą swoje dzieci, że akurat tego zachowania Jo nie powinny naśladować. Poważniejszym zarzutem wobec filmu jest natomiast fakt, że dziadek Jo chwali się tym, iż jego ojciec przemycał alkohol przez granicę. I tutaj niestety wyczuwa się pewną jakby aprobatę dla tego zachowania, gdyż zestawione jest ono z innym „przemytem” – przerzucaniem zagrożonych śmiercią ludzi przez granicę. Oczywiście takie zestawienie, gdzie w kontekście ratowania dzieci przed morderczym okupantem chwali się człowieka, który dla zysku i z błahych przyczyn okazywał nieposłuszeństwo legalnej władzy, jest niesprawiedliwe i nieuprawnione. Nie jest to jednak bardzo jakiś poważny zarzut wobec filmu, gdyż jest to ledwie wzmianka. Nie mniej trzeba było o tym powiedzieć. Polecamy zatem zdecydowanie ten film, również do wspólnego oglądania z dziećmi. Jest to bowiem obraz, który łączy lekcje historii z walorami wychowawczymi. Dodajmy jeszcze tylko dla zachęty, że oprócz głównego wątku, są tu też poboczne wątki, które promują różne dobre postawy, takie jak np. nieuleganie nienawiści wobec wroga czy przełamywanie sąsiedzkich uprzedzeń. Marzena Salwowska Ps. Opisany powyżej film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/czekajac-na-anye /.../
  4. Czas krwawego księżyca

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii indiańskiego plemienia Osagów, którego członkowie przed 100 laty w wyniku odkrycia na ich terenach bogatych złóż ropy naftowej, stali się jednymi z najbogatszych mieszkańców USA. Niestety fakt ten poskutkował serią mniej lub bardziej tajemniczych śmierci Osagów, za którymi stała szajka Białych ludzi, którzy w ten sposób chcieli przejąć prawa do wydobywania ropy na ich ziemiach. W filmie zostaje to pokazane na przykładzie działań Williama Hale i Ernesta Burkharta (wuja i siostrzeńca) opracowujących oraz wdrażających plan nabycia 13 indywidualnych praw do wydobywania ropy (oczywiście za pomocą morderstw popełnianych na Osagach). Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten może, w ostateczności, być przez nas oceniony na najniższą z pozytywnych ocen, a więc „+1”. Jego reżyser zmarnował bowiem szansę na pokazanie w sposób wyrazisty tradycyjnego motywu walki dobra ze złem, gdyż koncentrując się w nim na działaniach złych postaci, jedynie na marginesie pokazał tych, których można by nazwać mianem „dobrych gości” (w tym wypadku agentów FBI). A przecież tematyka tej produkcji mogła być w łatwy sposób wykorzystana do wręcz przeciwnego rozłożenia akcentów, a więc ukazania obrazu, w którym uwaga widzów jest skupiona na działaniu tych dobrych bohaterów. Poza tym, o ile ktoś może rzec, iż „Czas krwawego księżyca” stanowi swego rodzaju ostrzeżenie przed wadą chciwości, to z drugiej strony można się zastanawiać, czy aby twórca tego filmu (Martin Scorsese) nie ma jakiejś obsesji na punkcie pokazywania właśnie złych moralnie ludzi? Wspomnijmy choćby o takich jego filmach jak „Wilk z Wal Street”, „Irlandczyk”, „Kasyno”, „Chłopcy z Ferajny” – wszystkie one skoncentrowane są na niemoralności, przestępczości i korupcji. Ostatecznie jednak dajemy nowemu filmowi Scorsese notę „+1”, gdyż, jakby nie patrzeć zło zostaje w nim ukarane, jakieś dobre postacie tam występują, a i ostrzeżenia przed chciwością można się w nim doszukać. Historia będąca podstawą do jego nakręcania dawała jednak potencjał do nakręcenia obrazu, o znacznie jaśniejszym i bardziej pozytywnym moralnie przesłaniu. Mirosław Salwowski Grafika dołączona została do powyższego tekstu za następującymi witrynami internetowymi:https://www.filmweb.pl/film/Czas+krwawego+ksi%C4%99%C5%BCyca-2023-805204 https://www.newsweek.pl/historia/czas-krwawego-ksiezyca-prawdziwa-historia/4gjfsl1 /.../
  5. Przyjaciel domu

    Leave a Comment Film oparty na prawdziwej historii amerykańskiego małżeństwa – dziennikarza i aktorki teatralnej. Matt i Nicole wiodą raczej szczęśliwe, choć niewolne od problemów i nieporozumień, życie z dwoma córkami. Tę względną sielankę przerywa choroba nowotworowa Nicole – nieuleczalny rak żołądka. Świadomi jak niewiele wspólnego czasu im zostało małżonkowie starają się spędzić go jak najlepiej, przygotowując też dziewczynki na zbliżającą się śmierć matki. W zmaganiach z coraz cięższą teraz codziennością pomaga im wiernie tytułowy przyjaciel domu – Dane, który, by móc wspierać całą rodzinę, przeprowadza się do domu przyjaciół na wiele miesięcy z innego miasta, porzucając swoją pracę managera w sklepie. Opowieść ta zasługuję na pochwałę, gdyż w sposób bardzo pozytywny przedstawia tak istotne dla zdrowego społeczeństwa wartości jak miłość małżeńska i rodzicielska oraz wierna przyjaźń. Historia ta pokazuje między innymi, jak w obliczu śmiertelnej choroby jednego ze współmałżonków, ambicje i plany zawodowe drugiego schodzą na dalszy plan. Warto w tym miejscu docenić postawę Matta, który wobec Nicole wypełnia tak dobrze nam znane słowa przysięgi małżeńskiej: Wybieram Ciebie – na dobre i na złe, w dostatku i biedzie w zdrowiu i chorobie. W jego przypadku jest to tym godniejsze pochwały, że wcześniej został przez swoją żonę zdradzony (z kolegą z teatru), chociaż sam, mimo że jako reporter na częstych wyjazdach, miał ku temu „okazje”, nigdy swojej wybranki nie zdradził. Film więc pokazuje również, jak zdrada Nicole niemal niszczy małżeństwo oraz rozbija rodzinę. Niewierność małżeńska jest tutaj zatem wyraźnie napiętnowana i raczej nie daje się odczuć, by twórcy filmu jakoś nadmiernie próbowali ją usprawiedliwiać częstymi nieobecnościami męża w domu. W związku z tym wątkiem pojawia się też cenny motyw skruchy i przebaczenia. Co najmniej równie ważny co wątek małżeństwa i rodziny, jest też wątek przyjaźni, dla której próbą również jest choroba. W opowieści tej Dane jest wręcz podporą całego domu – bez niego może ten dom jakoś by się ostał – ale zniszczenia byłyby o wiele większe. Mężczyzna ten dzięki swojej empatii, naturalnemu ciepłu, ale także szczerości jest bezcennym wsparciem dla Matta, Nicole i ich córek. Kiedy trzeba poucza, a kiedy trzeba, rozładowuje atmosferę poczuciem humoru czy łagodnością. Z drugiej strony Dane nie jest tu przedstawiony jak ktoś idealny, ani nawet jako człowiek sam wyjątkowo silny psychicznie czy „życiowo poukładany”. Przeciwnie, mimo iż jest niezależnym finansowo mężczyzną w sile wieku, wciąż mieszka on ze swoimi rodzicami, boi się zobowiązań matrymonialnych, miewa też epizody depresyjne, a nawet myśli o popełnieniu samobójstwa w czasie samotnej podróży. Jednakże taka właśnie, a nie inna postać tytułowego przyjaciela domu podkreśla to, że każdy, kto ma dobrą ku temu wolę, jest w stanie pomóc swoim bliźnim, którzy akurat znajdują się w jeszcze cięższej sytuacji niż on sam. Taka myśl filmu, jest bardzo w swoim duchu tradycyjnie chrześcijańska, przeciwna natomiast różnym modnym pouczeniom, które mówią, że aby skutecznie pomagać innym trzeba najpierw przede wszystkim zadbać o siebie. Jeśli chodzi o wyraźniejsze wady tego filmu, to trzeba powiedzieć przede wszystkim o dość znaczącej liczbie wulgaryzmów, a także, co gorsza, o kilkukrotnym użyciu najświętszego imienia Jezus w charakterze wulgaryzmu. Choć nie jest to film obfitujący w elementy obsceniczne, to znajduje się tutaj także co najmniej jeden sprośny żart i pewne pomniejsze nawiązania (w charakterze humorystycznym) do grzechów przeciwko Szóstemu Przykazaniu. Powyższe elementy sprawiają, iż trudno ten film zarekomendować jako familijny. Innym problemem związanym z tym obrazem jest właściwie całkowity brak w nim odniesień do Boga i kwestii życia wiecznego. Ten brak jest mocno odczuwalny w filmie, w którym głównym motywem jest przecież towarzyszenie umierającej osobie w ostatnich miesiącach doczesnego życia. Tematów ostatecznych nie poruszają między sobą dorośli bohaterowie, ani ich dzieci czy przyjaciele umierającej kobiety. Obraz ten więc w żaden sposób nie przybliża widza do poważnego zastanowienia się nad życiem wiecznym, tym co po śmierci … Z drugiej strony, choć brak tutaj chrześcijańskiego spojrzenia na te kwestie, to nie ma w tym filmie też promowania jakichś fałszywych doktryn w to miejsce. Nie mówi się tu np. że „po śmierci nic nie ma„, „wszyscy trafiamy po śmierci do lepszego miejsca” albo „odradzamy się w nowych wcieleniach„. Jest zatem pustka, jednakże nie zasypana śmieciami. Trudno powiedzieć czy można jednak zrobić z tego faktu zarzut wobec twórców filmu, gdyż być może chcieli oni po prostu pozostać wierni prawdziwej historii swoich bohaterów i nie wprowadzać do tejże historii treści, których w prawdziwym życiu nie było. Niemniej polecamy tę produkcję ze względu na to, iż wyraźnie promuje ona takie szlachetne międzyludzkie relacja jak małżeństwo, rodzicielstwo i przyjaźń. Marzena Salwowska Ps. Powyżej opisany film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/przyjaciel-domu /.../
  6. Raport Pileckiego

    Leave a Comment Film ten, jak zaznaczają jego twórcy, co warto mieć na uwadze, jest inspirowany historią rotmistrza Pileckiego, nie zaś jego dokładną historycznie biografią. Twórcy tego obrazu realizują dość karkołomny pomysł, by całą historię „Ochotnika do Auschwitz”, w tym kulisy powstania tytułowego raportu, przedstawić w formie relacji, jaką zdaje przesłuchiwany i torturowany bohater funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa. Akcja zaczyna się więc od aresztowania Witolda Pileckiego przez komunistyczne władze, a wcześniejsze jego losy poznajemy z przesłuchań na zasadzie retrospekcji. Twórcy filmu jako główny motyw tych działań wymierzonych przeciwko rotmistrzowi Pileckiemu wysuwają tezę, której prawdopodobieństwo trudno jest ocenić. A mianowicie, że zdaniem ówczesnych władz PRL w Polsce Ludowej było miejsce tylko na jednego organizatora ruchu oporu w Oświęcimiu, i w tej roli zapisać miał się w historii niepodzielnie ówczesny premier Polski- Józef Cyrankiewicz. Nadto kluczowym wątkiem są tu też naciski ze strony służb sowieckich, którym szczególnie miało zależeć na odnalezieniu Raportu Pileckiego, gdyż mogły się w nich znajdować jakieś zapiski dotyczące Cyrankiewicza, potencjalnie stawiające tegoż w niekorzystnym świetle. Rosjanom zależeć więc miało na wydobyciu Raportu po to, aby z jednej strony nic nie mogło w oczach opinii publicznej zakwestionować czy przyćmić bohaterskiej postawy premiera w obozie koncentracyjnym; a z drugiej, żeby samemu zdobyć na niego „haki i zapewnić sobie jego pełne posłuszeństwo”. Stąd również przesłuchujący są zdeterminowani, by rzeczony Raport dostał się w ich ręce … Główny bohater jest tutaj więc ofiarą fałszywych zarzutów, człowiekiem niewinnym, którego dla swoich brudnych machinacji próbują zniszczyć ludzie bezwzględni i podli. Wbrew uzasadnionym obawom film ten nie wykorzystuje jednak nadmiernie postaci Witolda Pileckiego do pompowania kultu „żołnierzy wyklętych”. Główny bohater jest tu bowiem aresztowany na skutek politycznej intrygi w kręgu ówczesnych władz Polski (a także ich mocodawców z ZSRR), a nie jakichś swoich własnych nielegalnych działań. Twórcy tego obrazu doszukują się zatem, nie bez pewnych racji, podobieństwa pomiędzy oskarżeniem i skazaniem na śmierć rotmistrza Pileckiego a historią Jezusa Chrystusa. Pokazują również, że podobieństwo to nie bierze się znikąd, by tak rzec, ale wynika z głębokiej wiary głównego bohatera i jego chęci wzorowania własnego życia na postawie Mistrza. Obraz ten uwypukla fakt, iż bohaterskie czyny Witolda Pileckiego (zwłaszcza zgłoszenie się na ochotnika do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz), jego przykładne życie małżeńskie, poczucie honoru, zdolność do przekładania dobra bliźnich nad własne szczęście i wygodę, a w końcu godna i pozbawiona nienawiści postawa wobec torturujących go wrogów; to wszystko wypływało właśnie z chęci dosłownego wręcz naśladowania Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Niestety pomimo pewnych ewidentnych zalet, filmu tego nie można przyjąć bez zastrzeżeń. Wątpliwości budzi chociażby fakt potraktowania w tej opowieści postaci premiera Cyrankiewicza. Czy aby na pewno jego postawa w Auschwitz pokazana jest tu uczciwie? Wprawdzie twórcy filmu zastrzegają, że jest to produkcja inspirowana historią, a nie film historyczny; jednakże można się spodziewać, iż co do realnych postaci takich jak właśnie Cyrankiewicz, widzowie nabiorą przekonania, że, nawet jeśli nie wszystkie szczegóły przedstawione są tu jeden do jednego, to jednak dana postać zachowywała się w przestawionych okolicznościach zasadniczo tak właśnie, jak pokazane zostało w tym obrazie. Co zaś do premiera Cyrankiewicza, to raczej nie ma dowodów historycznych na to, by zachowywał się on w Oświęcimiu w jakiś niegodny sposób, jak to jest mocno sugerowane w filmie, a w jednej ze scen nawet wprost przedstawione. Innym zastrzeżeniem wobec filmu, jakie trzeba wysunąć, jest scena, która epatuje nagością młodych niewiast. Jest to czynione, bez większej potrzeby, a raczej pod pozorem pokazywania haniebnego zwyczaju, polegającego na tym, że podczas „przyjęcia” do Auschwitz, również kobiety były zmuszane do publicznego zdejmowania całego ubrania. W omawianej scenie jednak jest niestety wyczuwalne, iż chodzi nie tyle o proste pokazanie tego faktu, ile okazję do epatowania nagością młodych statystek. Przynajmniej tak to wygląda. Jest oczywiście cień szansy, że intencja twórców nie była aż tak zła, a scena jest po prostu nieudolnie sfilmowana i po prostu „tak wyszło”. Najbardziej jednak niepokojącą sceną filmu jest ta (nie wiem, czy wymyślona przez twórców, czy też prawdziwa), w której kolega Pileckiego z konspiracji (gdzieś w początkach niemieckiej okupacji) najpierw słusznie oburza się na uśmiercenie konfidenta Gestapo, stwierdzając, że bez sądu taki czyn jest po prostu morderstwem. Na co Rotmistrz stwierdza, iż nie było czasu na sąd. Takie tłumaczenie szybko przekonuje kolegę Pileckiego, który też błyskawicznie przechodzi od zasadnego oburzenia na ten czyn do jego akceptacji i bezwzględnej dehumanizacji dopiero co zabitego człowieka. Wątek ten uznać można za wręcz deprawujący dla młodzieży, która uczy się tu przyzwolenia do zabijania bezbronnego złoczyńcy bez sądu, połączonego nadto z dehumanizacją bliźniego. Na domiar złego to właśnie główny bohater pierwszy usprawiedliwia tu zabicie (prawdopodobnie bezbronnego) człowieka, a może jest to nawet uczynione z jego rozkazu. A trzeba zauważyć, iż postać Witolda Pileckiego ogólnie jest w filmie tym wyraźnie stawiana na piedestale, w związku z czym również omawiana scena może być odbierana jako przykład właściwego postępowania, zwłaszcza przez młodych widzów. Wydaje się to działaniem ze strony twórców filmu co najmniej nieodpowiedzialnym. Jest to więc obraz, o którym trudno powiedzieć, by wolnym był od wszelkich wad lub dwuznaczności, czy chociażby do tego ideału bardzo się zbliżył. Jednakże po zważeniu elementów, które są w nim zawarte, szala przechyla się jednak na korzyść tych dobrych. Za sztabkę złota, która ostatecznie przechyla tę wagę uznać można scenę, w której rotmistrz Pilecki nadstawia drugi policzek (dosłownie) swojemu oprawcy. Zatem nie bez zastrzeżeń, jednak polecamy ten film jako obraz ogólnie prezentujący głęboko chrześcijańską postawę i ducha, jednakże miejscami skręcający w złą stronę. Marzena Salwowska /.../
  7. Zielona granica

    Leave a Comment O tym, jaka jest tematyka nowego filmu w reżyserii pani Agnieszki Holland wie już chyba większość Polaków. Napiszę więc tylko pokrótce, iż jego akcja została osadzona w październiku 2021 roku, a jej miejscem jest białorusko-polska granica, gdzie za sprawą perfidnych działań rządu Łukaszenki, imigranci z krajów arabskich i afrykańskich w nielegalny sposób przerzucani są do Polski. Akcja ta spotyka się z brutalną reakcją polskich służb, które w celu zapobieżenia napływowi nielegalnej imigracji, stosują wobec owych przybyszów procedurę „push-backów” polegającą na tym, iż – odtransportowuje się ich do granicy z Białorusią – a następnie przymusza, by ponownie wracali do tego kraju. Na tle całej tej historii zostały pokazane działania polskich aktywistów niosących humanitarną pomoc owym imigrantom. Nawiązując do kontrowersji, zastrzeżeń i ataków, jakie kierowane są pod adresem tego filmu Agnieszki Holland, pragnę napisać, że: 1. Nie widzę rozsądnych powodów, by zarzucać temu filmowi „szkalowanie” polskich funkcjonariuszy. To, co zostało zasadniczo tam pokazane – a więc praktyczny przebieg tzw. push-backów – jest już i tak publicznie znane, zostało de facto zalegalizowane przez rządzących naszym krajem, a nadto ich faktyczne istnienie potwierdziły orzeczenia polskich sądów. Oczywiście zaś, choćbyśmy się bardzo starali, to skoro ktoś decyduje się na przeprowadzenie push-backów, to nie da się tego zrobić łagodnie i kulturalnie: jest więc niemal pewne, iż w swym podstawowym zarysie wyglądało to tak jak na filmie. Dodam, iż push-backi muszą być mniej lub bardziej okrutne, gdyż po prostu tym mianem należy nazwać siłowe wypychanie przemęczonych, zziębniętych, wygłodniałych ludzi (niezależnie od ich płci i wieku) do miejsca, gdzie będą zastraszani i bici (czyli białoruskiej strony granicy). 2. Co do sceny w której jeden z funkcjonariuszy polskiej „Straży granicznej” umieścił w termosie kawałki szkła, a następnie rzucił go imigrantowi, by ten pokaleczył się, pijąc z niego wodę, to owszem jest ona zawarta w „Zielonej granicy”. Czy jest ona „oszczercza” wobec polskich funkcjonariuszy? Nie wiem tego, ale nie wydaje mi się, by było skrajnie nieprawdopodobne, by pośród tysięcy osób pełniących ten zawód, nie znajdował się bardzo wąski margines i do tego stopnia zdegenerowanych oraz okrutnych ludzi. Zresztą w scenach pokazujących ten czyn widać, iż drugi z żołnierzy przynajmniej słownie karci owego strażnika za tak haniebne zachowanie. Twórcy filmu nie sugerują zatem, że aż tak okrutne zachowanie było czymś normalnym i niekontrowersyjnym dla większości z polskich żołnierzy i pograniczników. Warto zresztą w tym miejscu nadmienić, iż pani Agnieszka Holland przygotowywała się do kręcenia tego swego filmu poprzez liczne wywiady przeprowadzane z imigrantami, aktywistami, mieszkańcami Podlasia, a także pogranicznikami. Nie da się z góry zarzucić jej w tej sprawie kłamstwa, gdyż nie można wykluczyć, iż dotarła ona w ten sposób do wiarygodnych informacji potwierdzających zaistnienie i takiego zdarzenia. 3. Na przykładzie jednego z funkcjonariuszy Straży Granicznej zostają pokazane moralne dylematy i rozterki, które najpewniej były udziałem przynajmniej części tych z nich, którzy brali udział w wykonywaniu push-backów. Polscy funkcjonariusze nie są zatem w tym filmie ukazani jako masa pozbawionych uczuć i moralności bestii. 4. W odróżnieniu od polskich służb, funkcjonariusze białoruskiego reżimu są w jednolity sposób pokazani jako wręcz ucieleśnienie wszelkiego zła: chciwi, nieczuli, okrutni, brutalni, a nawet dopuszczający się na imigrantach zabójstw. 5. Jeśli chodzi o samych imigrantów to ów obraz owszem wydaje się być przesłodzony: chyba wszyscy z nich są pokazani w filmie w bardzo życzliwym świetle. 6. Obraz PiS-owskiego rządu jawi mi się być przesadnie krytyczny. W pewnym momencie bohater grany przez Macieja Stuhra (Bogdan) mówi o aktualnie rządzących jako „rasistach” i nie jest to w jakimś pryncypialnym sensie skrytykowane (chociaż z drugiej strony ta postać jest w filmie pokazana jako psychicznie niezrównoważona). Przypisywanie PiS rasizmu wydaje się być jednak jego niesprawiedliwą krytyką – nawet w tych niemoralnych swych działaniach odnoszących się do sposobu traktowania nielegalnych imigrantów, PiS nie zdaje się kierować kryteriami stricte rasowymi, ale raczej dostrzeganiem pewnych kulturowych odmienności. PiS być może jest trochę ksenofobiczny, ale nie jest per se rasistowski. 7. Ten film nie jest „antypolski”. Są w nim mocno ukazane tak dobre, jak i złe zachowania Polaków. Na sam koniec dodam, że podzielam zdanie tych, którzy mówią, iż polskim aktywistom pomagającym nielegalnym imigrantom znad naszej wschodniej granicy (przynajmniej w odniesieniu do ich pierwszych potrzeb, czyli dostarczenia im leków, żywności, picia, opatrywania ran) powinno się w przyszłości dać medale. Zdaję sobie sprawę z tego, iż zapewne jakieś 90 procent z nich to osoby wywodzące się ze środowisk lewicowych i lewackich, które być może mą osobę chętnie widziałyby jako sądownie skazaną za „propagowanie homofobii”, ale w tym konkretnym aspekcie po prostu trzeba docenić ich praktyczną miłość bliźniego, a czasami i nawet wręcz postawy o charakterze bohaterskim. Podsumowując: zdecydowanie polecamy naszym Czytelnikom zapoznanie się z tym dość smutnym, ale zasadniczo rzecz biorąc zarazem dobrym, wartościowym i moralnie budującym filmem o tych, którzy zdecydowali się być „polskimi Samarytanami” (por. Ewangelia św. Łukasza 10, 25-37). Mirosław Salwowski Ps. Grafika przy powyższym tekście została wykorzystana za witryną Filmweb.pl /.../
  8. Barry (serial TV)

    Leave a Comment Serial ten opowiada o weteranie wojennym (tytułowym Barrym), który po skończeniu swej wojskowej misji zostaje słabo opłacanym płatnym mordercą. Trapiony psychicznym cierpieniem natrafia w pewnym momencie swego życia na grupę teatralną, która staje się dla niego pewnego rodzaju odskocznią od jego codziennej profesji. Główny bohater zamierza więc zerwać ze swym morderczym procederem, co jednak, jak pokaże akcja serialu, nie będzie łatwym zadaniem. Być może co bardziej stali Czytelnicy naszego portalu zdziwią się, iż daliśmy zasadniczo pozytywną ocenę (+1) produkcji, której centralną postacią jest zawodowy morderca, a więc ktoś mogący być łatwo postrzegany w kategoriach „antybohatera”. Rozumiemy to zdziwienie, gdyż owszem z zasady nie jesteśmy chętni, by dowartościowywać filmy i seriale koncentrujące się na zasadniczo złych i zdeprawowanych ludziach. W wypadku jednak „Barry’ego” uczyniliśmy wyjątek, gdyż ten utrzymamy w konwencji czarnego humoru obraz w przenikliwy i inteligenty sposób pokazuje jak nieraz kotłują się w nas dwie tendencje: z jednej strony pragnienie bycia dobrym oraz przyzwoitym, z drugiej zaś niszczycielska i niewolnicza siła grzechu. Nie oznacza to bynajmniej, iż konkluzje płynące z rozwoju fabuły tego serialu są bardzo optymistyczne, ale pewnego rodzaju lekcje na temat moralności co bardziej rozsądne osoby mogą z nich wyciągnąć. Gwoli ścisłości to wyjaśniamy też, iż zabieg twórców omawianej produkcji polegający na skontrastowaniu morderczej profesji jej głównego bohatera z jego aktywnością w grupie teatralnej – która staje się dla niego okazją, by przynajmniej planować nowe przyzwoite życie – wcale nie wiąże się z tendencją do idealizacji aktorskiego rzemiosła. I ten drugi fach pokazany jest wszak w tym serialu jako niepozbawiony wad i niebezpieczeństw (choć oczywiście trudno go na płaszczyźnie moralnej porównywać z byciem zawodowym mordercą). Podsumowując: polecamy serial „Barry” co bardziej rozsądnym i inteligentnym Czytelnikom. Nawet jeśli po jego obejrzeniu nie będziemy bardzo „uwzniośleni”, to przynajmniej może nam on dać okazję do rozważań o tym, jak grzech potrafi skomplikować nam życie, a co za tym idzie, lepiej jest podążać za biblijną radą: Synu zgrzeszyłeś? Nie czyń tego więcej i za poprzednie swe [grzechy] proś o przebaczenie!Uciekaj od grzechu jak od węża, jeśli się bowiem zbliżysz, ukąsi cię: jego zęby to zęby lwa, co porywają życie ludzkie. Każde przekroczenie Prawa jest jak miecz obosieczny, a na ranę przez nie zadaną nie ma lekarstwa. Gwałt i przemoc pustoszą bogate posiadłości, tak też mieszkanie wyniosłego będzie zrujnowane. (Mądrość Syracha 21, 1-4). Mirosław Salwowski Grafika w powyższym tekście wykorzystana została za następującymi witrynami internetowymi: https://badloopus.pl/barry-sezon-3-nie-do-wiary-recenzja/ https://serialowa.pl/332149/barry-recenzja-sezon-3-serial-hbo-opinie/ /.../
  9. Ruby na ratunek

    Leave a Comment Oparta na faktach opowieść o policjancie i jego psie. Pierwszy z dwóch głównych bohaterów tej historii to policjant stanowy, 29-letni – Daniel O’Neil. Dan marzy o wstąpieniu do elitarnego zespołu poszukiwawczo-ratowniczego K-9, niestety kilka razy podchodził on już nieskutecznie do egzaminów kwalifikujących do tej jednostki. Ten rok jest dla niego ostatnią szansą na spełnienie marzenia, ponieważ kandydaci przyjmowani są tylko do 30 -tki. Daniel dowiaduje się od dowódcy K-9, że jego szanse wzrosną, jeśli sam znajdzie i wyszkoli odpowiedniego psa. O’Neil, którego nie stać na rasowego owczarka, udaje się więc do schroniska, gdzie jego wybór pada na Ruby, żywą i inteligentną suczkę, jednakże sprawiającą duże problemy swoim zachowaniem. Nie mniej policjant wierzy, że uda mu się uczynić z niesfornej Ruby prawdziwego psa-ratownika … . Jest to filmowa pozycja, którą śmiało polecić można rodzicom poszukującym wartościowej, a jednocześnie nienużącej opowieści do wspólnego oglądania z młodszymi czy starszymi dziećmi. Film ten w pełen ciepła i pogody sposób prezentuje wiele godnych naśladowania wzorców. Mamy tu więc przede wszystkim głównego bohatera – oddanego swojej pracy (postrzeganej jako służba bliźnim) młodego policjanta, który na dodatek jest wręcz wzorowym mężem i ojcem. Głowę domu wspiera zaś w rozsądny i łagodny sposób żona – łącząca swoje powołanie do pracy nauczycielki z powołaniem do bycia matką. W takim małżeństwie oczywiście z miłością też przyjmowane są dzieci. Wartościowy jest również oczywiście sam główny wątek filmu – w zasadzie spisanego już na straty psa, który dzięki właściwej postawie człowieka, staje się bohaterem-ratownikiem. Historia ta podkreśla bowiem hierarchię stworzeń, którą Stwórca ustanowił w naturze. W układzie tym człowiek jako korona stworzenia powołany jest, aby mądrze panować nad zwierzętami. I choć ma to przynosić korzyść głównie ludziom, to nieraz zyskują na tej relacji również zwierzęta, które zresztą mogą też być takimi „mniejszymi przyjaciółmi” człowieka. Na przykładzie głównego bohatera i jego psa jest też dobrze pokazane, iż człowiek, aby być dobrym przywódcą dla zwierzęcia, musi najpierw sam być opanowany. Film ten zatem uczy dzieci mądrego stosunku do innych żywych istot, a rodzicom pokazuje, że czworonóg w domu może pomagać w kształtowaniu różnych pozytywnych cech charakteru u dziecka, takich jak opanowanie, zdrowa pewność siebie, opiekuńczość czy empatia. Jedyne zastrzeżenia, jakie chyba trzeba wysunąć wobec filmu, to obecne tu wyrażenie, które zbliża się niebezpiecznie do użycia Bożego imienia do błahych rzeczy (angielskie OMG) oraz zostawione bez krytycznego komentarza stwierdzenie koleżanki z pracy głównego bohatera o tym, iż rzekomo gdyby wyginęły wszystkie mrówki, to świat by nie przetrwał, natomiast; gdyby wymarła ludzkość ekosystem tylko by na tym zyskał. Niemniej zdecydowanie polecamy ten film, tym bardziej że poza opisanymi już zaletami, znajdują się w nim, wprawdzie niezbyt mocne, ale wyraźne i pozytywne nawiązania do Boga. Marzena Salwowska /.../
  10. Dźwięk wolności

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii Tima Ballarda, byłego agenta rządowego USA, który zrezygnował ze swej pracy po to, by móc w bardziej efektywny sposób ścigać ludzi odpowiedzialnych za handel dziećmi (dokonywany w celach seksualnych), a także, co za tym idzie, ratować małoletnich przed takimi przestępcami. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film pt. „Dźwięk wolności” zasługuje na uznanie, gdyż – bez szokowania i epatowania widzów jakimiś odrażającymi scenami – zwraca uwagę na problem handlu dziećmi, a także pokazuje odważną i ofiarną postawę niektórych z ludzi mającą na celu ukrócenie tego bardzo haniebnego procederu. Co do zastrzeżeń, które można by podnieść względem treści owej produkcji, to jest nią oczywiście pytanie, czy aby działania Tima Ballarda polegające na udawaniu pedofila i handlarza dziećmi nie były już materią grzechu kłamstwa – które z kolei jest wewnętrznie złe, a przez to moralnie niedozwolone nawet w celu osiągnięcia dobrych rzeczy. Kwestia bardziej szczegółowego rozumienia tego czym w swej istocie jest kłamstwo należy jednak do bardziej trudnych zagadnień w ramach katolickiej teologii moralnej i wedle jego niektórych definicji nie jest kłamstwem wprowadzenie w błąd osób, które nie mają prawa do poznania prawdy (choć wedle innych definicji i w takim wypadku mamy do czynienia z kłamstwem). W każdym razie, mimo pewnych kontrowersji teologicznych, jakie rodzą się w odniesieniu do sposobu działania głównego bohatera omawianego filmu, polecamy zaznajomienie się z nim, a to ze względu na jego bardziej przewodni motyw. Mirosław Salwowski Źródła grafiki wykorzystanej w powyższym tekście: www.filmweb.pl www.interia.pl /.../