Leave a Comment
Opowieść o spokojnej, amerykańskiej rodzinie z przedmieść pewnego miasteczka na amerykańskim Południu. Mimo że jest to familia (w swej większości) mocno hołdująca chrześcijańskim wartościom, zostaje ona pewnego dnia podzielona przez tragiczne wydarzenie i idący za tym ból i nieprzebaczenie. Skłócona rodzina zbierze się jednak wspólnie, by towarzyszyć w ostatnich chwilach seniorce rodu – Carolynn Archer. Starsza pani zanim dokona doczesnego życia, powierzy swojemu wnukowi (Johnowi) pewną misję …
Film ten jest obrazem w oczywisty sposób chrześcijańskim. Jego celem jest niewątpliwie zbliżanie widzów do Boga i skłanianie do poszukiwania Jego woli w swoim życiu. Już na wstępie tej produkcji słyszymy cytat z Pisma świętego, później w rozmowach bohaterów pojawia się więcej biblijnych cytatów użytych stosownie do kontekstu rozmowy. Jest to więc jedna z tych cennych produkcji filmowych, w której twórcy starają się w ciekawy sposób pokazać działanie Bożej Opatrzności w życiu tak zwanych zwykłych ludzi.
Można powiedzieć, iż film ten jest wypełniony po brzegi chrześcijańskimi wartościami. Najważniejsze z nich to pokazanie siły i wagi przebaczenia (udzielonego skruszonym winowajcom) czy podkreślanie wartości ufnej modlitwy. Warto też zwrócić uwagę na docenianie kluczowej dla zdrowych społeczności roli osób, które potrafią zawalczyć o pojednanie, i w ten sposób wprowadzają Boży pokój na ziemię. W filmie jest również dobrze pokazane, że takie pojednanie dokonywać się musi też z uwzględnieniem prawdy i sprawiedliwości. Bardzo wychowawczy jest także wątek, w którym do rodzinnej tragedii przyczynia się z pozoru nie tak poważne zaniedbanie ze strony głównego bohatera – Johna. W filmie słyszymy, iż wcześniej wiele podobnych zachowań uchodziło mu „na sucho”, tak że pewna lekkomyślność czy nieodpowiedzialność stała się dla niego zwykłą postawą, aż do momentu brzemiennego w skutki dla całej jego rodziny.
Jeśli chodzi o pomniejsze zastrzeżenia wobec filmu, to warto wspomnieć przede wszystkim o dość nieskromnym ubiorze dziewczyny głównego bohatera. Co gorsza, jest to dziewczyna przedstawiana jako wierząca chrześcijanka i jako taka jest obiektem podziwu ze strony rodziny Johna. Najwyraźniej więc twórcy filmu prezentują już pewną znieczulicę w tym temacie i nie widzą problemu w nieskromnym ubiorze chrześcijanek, albo też mają granice wrażliwości w tym temacie przesunięte dość daleko. Inne zastrzeżenie, jakie można wysunąć wobec tego obrazu, to fakt, że w pewnym momencie mówi się tutaj o osobie zmarłej jako o „Aniele”. Jednakże w tym przypadku być może jest to tylko skrót myślowy, który ma wyrażać przekonanie, iż owa osoba jest już w niebie, w związku z czym jest teraz niczym jeden z Bożych Aniołów.
Podsumowując, mimo pewnych pomniejszych braków, polecamy zdecydowanie ten film.
Marzena Salwowska
Ps. Opisany powyżej film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/czekajac-na-motyle
/.../
Leave a Comment
Większość akcji tego filmu toczy się podczas II wojny światowej w małej francuskiej wiosce w Pirenejach, okupowanej wówczas przez Niemców. Wydarzenia w tej pasterskiej osadzie śledzimy głównie oczyma chłopca o imieniu Jo. Chłopiec ten poza chodzeniem do szkoły, zajmuje się owcami. Na co dzień próbuje też pomagać swojej matce, która pod nieobecność męża (zabranego przez okupantów na roboty) musi jakoś sobie radzić z całym gospodarstwem i opieką nad małymi jeszcze dziećmi. Pewnego dnia w dość dramatycznych okolicznościach Jo spotyka w górach nieznanego mężczyznę. Zaintrygowany chłopiec potajemnie rusza jego śladem. Jo dowiaduje się w ten sposób, że ów nieznajomy – Benjamin, to ukrywający się przed Niemcami Żyd, który, głównie przy pomocy swojej teściowej (nie-Żydówki) przemyca na teren Hiszpanii przez górską granicą żydowskie dzieci. Mężczyzna ciągle żywi nadzieję, iż wśród dzieci przybywających potajemnie do wioski znajdzie się też jego własna córeczka – Anya, z którą musiał wcześniej się rozdzielić, by ratować jej życie. Poruszony tą historią Jo obiecuje Benjaminowi i wdowie Horcadzie (teściowej Benjamina), że nie zdradzi ich tajemnicy, i nadto sam wkrótce zaczyna pomagać w tym dziele.
Powiedzmy od razu, że film ten jest przykładem bardzo wartościowego kina dla całej rodziny, poruszającego trudne tematy w sposób pozbawiony nadmiernej drastyczności. Obraz ten jest nie tylko głęboko nacechowany duchem chrześcijańskim, ale też pełen jest wprost biblijnych odniesień. Historia tutaj pokazana nawiązuje w ciekawy sposób np. do przypowieści o dobrym pasterzu. Główny bohater przypomina tu bowiem z początku raczej najemnika, który, kiedy pojawia się drapieżnik, natychmiast porzuca stado. Z czasem jednak, dzięki temu, iż podejmuje się chrześcijańskiego dzieła ratowania niewinnie prześladowanych, wykształca się w nim chrześcijański charakter.
Film ten ogólnie odznacza się życzliwym podejściem do ludzi, przez co nie demonizuje też Niemców z okresu II wojny światowej, pokazując ich dość zróżnicowaną postawę wobec zbrodniczych działań Trzeciej Rzeszy. Najciekawsza jest pod tym względem postać sierżanta, który przyjaźni się z głównym bohaterem, czy nawet zastępuje mu trochę nieobecnego ojca. Mężczyzna ten pokazany jest jako człowiek dobry i serdeczny, traktujący pokonanych Francuzów z szacunkiem i życzliwością. Pod wpływem osobistej tragedii zaczyna on sobie też stawiać bardzo poważne pytania co do własnego udziału w zagładzie Żydów. W pewnym momencie przez celowe zaniedbanie swoich „obowiązków” przyczynia się on do uratowania grupy żydowskich dzieci. Jest to ciekawy przykład, że czasem nawet świadome zaniechanie gorliwości w czynieniu złych rzeczy już jest pewnym dobrem. Z drugiej strony ten sam sierżant posłusznie eskortuje schwytanego żydowskiego mężczyznę i dziecko na posterunek, zdając sobie zapewne sprawę, iż przyczyni się w ten sposób do ich śmierci. Nie zabrakło również w filmie zdecydowanie czarnego charakteru – dowódcy niemieckiego oddziału stacjonującego w okupowanej wiosce. Jest to człowiek, który dopuszcza się zbrodni wojennych, nie będąc nawet „przymuszonym” strachem, z upodobaniem i w poczuciu bezkarności. Co do reszty niemieckich żołnierzy, to zachowują się oni dość biernie, są na ogół mili wobec francuskich górali. Nie wykazują oni jakiejś szczególnej chęci do przemocy czy czynienia krzywdy komukolwiek; z drugiej strony zdają się też przyjmować swoją rolę w historii zupełnie bezrefleksyjnie.
Jeśli chodzi o negatywne aspekty filmu, to nie ma ich wiele, a te które są mają charakter bardziej marginalny. Mamy tu np. pokazane, jak główny bohater w różnych sytuacjach kłamie, nie jest to jednak w jakiś sposób chwalone, w niektórych momentach spotyka się to zachowanie też z pewną wyraźniejszą krytyką. Być może niektórych rodziców zaniepokoi fakt, że pozytywny bohater, jakim jest Jo, nieraz próbuje się wymigiwać różnymi kłamstwami, jednakże, podkreślmy jeszcze raz, że nie jest to ukazywane w jakimś wyraźnie przychylnym duchu. Wystarczy więc chyba, jeśli rodzice uczulą swoje dzieci, że akurat tego zachowania Jo nie powinny naśladować. Poważniejszym zarzutem wobec filmu jest natomiast fakt, że dziadek Jo chwali się tym, iż jego ojciec przemycał alkohol przez granicę. I tutaj niestety wyczuwa się pewną jakby aprobatę dla tego zachowania, gdyż zestawione jest ono z innym „przemytem” – przerzucaniem zagrożonych śmiercią ludzi przez granicę. Oczywiście takie zestawienie, gdzie w kontekście ratowania dzieci przed morderczym okupantem chwali się człowieka, który dla zysku i z błahych przyczyn okazywał nieposłuszeństwo legalnej władzy, jest niesprawiedliwe i nieuprawnione. Nie jest to jednak bardzo jakiś poważny zarzut wobec filmu, gdyż jest to ledwie wzmianka. Nie mniej trzeba było o tym powiedzieć.
Polecamy zatem zdecydowanie ten film, również do wspólnego oglądania z dziećmi. Jest to bowiem obraz, który łączy lekcje historii z walorami wychowawczymi. Dodajmy jeszcze tylko dla zachęty, że oprócz głównego wątku, są tu też poboczne wątki, które promują różne dobre postawy, takie jak np. nieuleganie nienawiści wobec wroga czy przełamywanie sąsiedzkich uprzedzeń.
Marzena Salwowska
Ps. Opisany powyżej film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/czekajac-na-anye
/.../
Leave a Comment
Film oparty na prawdziwej historii amerykańskiego małżeństwa – dziennikarza i aktorki teatralnej. Matt i Nicole wiodą raczej szczęśliwe, choć niewolne od problemów i nieporozumień, życie z dwoma córkami. Tę względną sielankę przerywa choroba nowotworowa Nicole – nieuleczalny rak żołądka. Świadomi jak niewiele wspólnego czasu im zostało małżonkowie starają się spędzić go jak najlepiej, przygotowując też dziewczynki na zbliżającą się śmierć matki. W zmaganiach z coraz cięższą teraz codziennością pomaga im wiernie tytułowy przyjaciel domu – Dane, który, by móc wspierać całą rodzinę, przeprowadza się do domu przyjaciół na wiele miesięcy z innego miasta, porzucając swoją pracę managera w sklepie.
Opowieść ta zasługuję na pochwałę, gdyż w sposób bardzo pozytywny przedstawia tak istotne dla zdrowego społeczeństwa wartości jak miłość małżeńska i rodzicielska oraz wierna przyjaźń. Historia ta pokazuje między innymi, jak w obliczu śmiertelnej choroby jednego ze współmałżonków, ambicje i plany zawodowe drugiego schodzą na dalszy plan. Warto w tym miejscu docenić postawę Matta, który wobec Nicole wypełnia tak dobrze nam znane słowa przysięgi małżeńskiej: Wybieram Ciebie – na dobre i na złe, w dostatku i biedzie w zdrowiu i chorobie. W jego przypadku jest to tym godniejsze pochwały, że wcześniej został przez swoją żonę zdradzony (z kolegą z teatru), chociaż sam, mimo że jako reporter na częstych wyjazdach, miał ku temu „okazje”, nigdy swojej wybranki nie zdradził. Film więc pokazuje również, jak zdrada Nicole niemal niszczy małżeństwo oraz rozbija rodzinę. Niewierność małżeńska jest tutaj zatem wyraźnie napiętnowana i raczej nie daje się odczuć, by twórcy filmu jakoś nadmiernie próbowali ją usprawiedliwiać częstymi nieobecnościami męża w domu. W związku z tym wątkiem pojawia się też cenny motyw skruchy i przebaczenia.
Co najmniej równie ważny co wątek małżeństwa i rodziny, jest też wątek przyjaźni, dla której próbą również jest choroba. W opowieści tej Dane jest wręcz podporą całego domu – bez niego może ten dom jakoś by się ostał – ale zniszczenia byłyby o wiele większe. Mężczyzna ten dzięki swojej empatii, naturalnemu ciepłu, ale także szczerości jest bezcennym wsparciem dla Matta, Nicole i ich córek. Kiedy trzeba poucza, a kiedy trzeba, rozładowuje atmosferę poczuciem humoru czy łagodnością. Z drugiej strony Dane nie jest tu przedstawiony jak ktoś idealny, ani nawet jako człowiek sam wyjątkowo silny psychicznie czy „życiowo poukładany”. Przeciwnie, mimo iż jest niezależnym finansowo mężczyzną w sile wieku, wciąż mieszka on ze swoimi rodzicami, boi się zobowiązań matrymonialnych, miewa też epizody depresyjne, a nawet myśli o popełnieniu samobójstwa w czasie samotnej podróży. Jednakże taka właśnie, a nie inna postać tytułowego przyjaciela domu podkreśla to, że każdy, kto ma dobrą ku temu wolę, jest w stanie pomóc swoim bliźnim, którzy akurat znajdują się w jeszcze cięższej sytuacji niż on sam. Taka myśl filmu, jest bardzo w swoim duchu tradycyjnie chrześcijańska, przeciwna natomiast różnym modnym pouczeniom, które mówią, że aby skutecznie pomagać innym trzeba najpierw przede wszystkim zadbać o siebie.
Jeśli chodzi o wyraźniejsze wady tego filmu, to trzeba powiedzieć przede wszystkim o dość znaczącej liczbie wulgaryzmów, a także, co gorsza, o kilkukrotnym użyciu najświętszego imienia Jezus w charakterze wulgaryzmu. Choć nie jest to film obfitujący w elementy obsceniczne, to znajduje się tutaj także co najmniej jeden sprośny żart i pewne pomniejsze nawiązania (w charakterze humorystycznym) do grzechów przeciwko Szóstemu Przykazaniu. Powyższe elementy sprawiają, iż trudno ten film zarekomendować jako familijny. Innym problemem związanym z tym obrazem jest właściwie całkowity brak w nim odniesień do Boga i kwestii życia wiecznego. Ten brak jest mocno odczuwalny w filmie, w którym głównym motywem jest przecież towarzyszenie umierającej osobie w ostatnich miesiącach doczesnego życia. Tematów ostatecznych nie poruszają między sobą dorośli bohaterowie, ani ich dzieci czy przyjaciele umierającej kobiety. Obraz ten więc w żaden sposób nie przybliża widza do poważnego zastanowienia się nad życiem wiecznym, tym co po śmierci … Z drugiej strony, choć brak tutaj chrześcijańskiego spojrzenia na te kwestie, to nie ma w tym filmie też promowania jakichś fałszywych doktryn w to miejsce. Nie mówi się tu np. że „po śmierci nic nie ma„, „wszyscy trafiamy po śmierci do lepszego miejsca” albo „odradzamy się w nowych wcieleniach„. Jest zatem pustka, jednakże nie zasypana śmieciami. Trudno powiedzieć czy można jednak zrobić z tego faktu zarzut wobec twórców filmu, gdyż być może chcieli oni po prostu pozostać wierni prawdziwej historii swoich bohaterów i nie wprowadzać do tejże historii treści, których w prawdziwym życiu nie było.
Niemniej polecamy tę produkcję ze względu na to, iż wyraźnie promuje ona takie szlachetne międzyludzkie relacja jak małżeństwo, rodzicielstwo i przyjaźń.
Marzena Salwowska
Ps. Powyżej opisany film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/przyjaciel-domu
/.../
Leave a Comment
Film ten, jak zaznaczają jego twórcy, co warto mieć na uwadze, jest inspirowany historią rotmistrza Pileckiego, nie zaś jego dokładną historycznie biografią. Twórcy tego obrazu realizują dość karkołomny pomysł, by całą historię „Ochotnika do Auschwitz”, w tym kulisy powstania tytułowego raportu, przedstawić w formie relacji, jaką zdaje przesłuchiwany i torturowany bohater funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa. Akcja zaczyna się więc od aresztowania Witolda Pileckiego przez komunistyczne władze, a wcześniejsze jego losy poznajemy z przesłuchań na zasadzie retrospekcji. Twórcy filmu jako główny motyw tych działań wymierzonych przeciwko rotmistrzowi Pileckiemu wysuwają tezę, której prawdopodobieństwo trudno jest ocenić. A mianowicie, że zdaniem ówczesnych władz PRL w Polsce Ludowej było miejsce tylko na jednego organizatora ruchu oporu w Oświęcimiu, i w tej roli zapisać miał się w historii niepodzielnie ówczesny premier Polski- Józef Cyrankiewicz. Nadto kluczowym wątkiem są tu też naciski ze strony służb sowieckich, którym szczególnie miało zależeć na odnalezieniu Raportu Pileckiego, gdyż mogły się w nich znajdować jakieś zapiski dotyczące Cyrankiewicza, potencjalnie stawiające tegoż w niekorzystnym świetle. Rosjanom zależeć więc miało na wydobyciu Raportu po to, aby z jednej strony nic nie mogło w oczach opinii publicznej zakwestionować czy przyćmić bohaterskiej postawy premiera w obozie koncentracyjnym; a z drugiej, żeby samemu zdobyć na niego „haki i zapewnić sobie jego pełne posłuszeństwo”. Stąd również przesłuchujący są zdeterminowani, by rzeczony Raport dostał się w ich ręce …
Główny bohater jest tutaj więc ofiarą fałszywych zarzutów, człowiekiem niewinnym, którego dla swoich brudnych machinacji próbują zniszczyć ludzie bezwzględni i podli. Wbrew uzasadnionym obawom film ten nie wykorzystuje jednak nadmiernie postaci Witolda Pileckiego do pompowania kultu „żołnierzy wyklętych”. Główny bohater jest tu bowiem aresztowany na skutek politycznej intrygi w kręgu ówczesnych władz Polski (a także ich mocodawców z ZSRR), a nie jakichś swoich własnych nielegalnych działań. Twórcy tego obrazu doszukują się zatem, nie bez pewnych racji, podobieństwa pomiędzy oskarżeniem i skazaniem na śmierć rotmistrza Pileckiego a historią Jezusa Chrystusa. Pokazują również, że podobieństwo to nie bierze się znikąd, by tak rzec, ale wynika z głębokiej wiary głównego bohatera i jego chęci wzorowania własnego życia na postawie Mistrza. Obraz ten uwypukla fakt, iż bohaterskie czyny Witolda Pileckiego (zwłaszcza zgłoszenie się na ochotnika do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz), jego przykładne życie małżeńskie, poczucie honoru, zdolność do przekładania dobra bliźnich nad własne szczęście i wygodę, a w końcu godna i pozbawiona nienawiści postawa wobec torturujących go wrogów; to wszystko wypływało właśnie z chęci dosłownego wręcz naśladowania Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Niestety pomimo pewnych ewidentnych zalet, filmu tego nie można przyjąć bez zastrzeżeń. Wątpliwości budzi chociażby fakt potraktowania w tej opowieści postaci premiera Cyrankiewicza. Czy aby na pewno jego postawa w Auschwitz pokazana jest tu uczciwie? Wprawdzie twórcy filmu zastrzegają, że jest to produkcja inspirowana historią, a nie film historyczny; jednakże można się spodziewać, iż co do realnych postaci takich jak właśnie Cyrankiewicz, widzowie nabiorą przekonania, że, nawet jeśli nie wszystkie szczegóły przedstawione są tu jeden do jednego, to jednak dana postać zachowywała się w przestawionych okolicznościach zasadniczo tak właśnie, jak pokazane zostało w tym obrazie. Co zaś do premiera Cyrankiewicza, to raczej nie ma dowodów historycznych na to, by zachowywał się on w Oświęcimiu w jakiś niegodny sposób, jak to jest mocno sugerowane w filmie, a w jednej ze scen nawet wprost przedstawione.
Innym zastrzeżeniem wobec filmu, jakie trzeba wysunąć, jest scena, która epatuje nagością młodych niewiast. Jest to czynione, bez większej potrzeby, a raczej pod pozorem pokazywania haniebnego zwyczaju, polegającego na tym, że podczas „przyjęcia” do Auschwitz, również kobiety były zmuszane do publicznego zdejmowania całego ubrania. W omawianej scenie jednak jest niestety wyczuwalne, iż chodzi nie tyle o proste pokazanie tego faktu, ile okazję do epatowania nagością młodych statystek. Przynajmniej tak to wygląda. Jest oczywiście cień szansy, że intencja twórców nie była aż tak zła, a scena jest po prostu nieudolnie sfilmowana i po prostu „tak wyszło”.
Najbardziej jednak niepokojącą sceną filmu jest ta (nie wiem, czy wymyślona przez twórców, czy też prawdziwa), w której kolega Pileckiego z konspiracji (gdzieś w początkach niemieckiej okupacji) najpierw słusznie oburza się na uśmiercenie konfidenta Gestapo, stwierdzając, że bez sądu taki czyn jest po prostu morderstwem. Na co Rotmistrz stwierdza, iż nie było czasu na sąd. Takie tłumaczenie szybko przekonuje kolegę Pileckiego, który też błyskawicznie przechodzi od zasadnego oburzenia na ten czyn do jego akceptacji i bezwzględnej dehumanizacji dopiero co zabitego człowieka. Wątek ten uznać można za wręcz deprawujący dla młodzieży, która uczy się tu przyzwolenia do zabijania bezbronnego złoczyńcy bez sądu, połączonego nadto z dehumanizacją bliźniego. Na domiar złego to właśnie główny bohater pierwszy usprawiedliwia tu zabicie (prawdopodobnie bezbronnego) człowieka, a może jest to nawet uczynione z jego rozkazu. A trzeba zauważyć, iż postać Witolda Pileckiego ogólnie jest w filmie tym wyraźnie stawiana na piedestale, w związku z czym również omawiana scena może być odbierana jako przykład właściwego postępowania, zwłaszcza przez młodych widzów. Wydaje się to działaniem ze strony twórców filmu co najmniej nieodpowiedzialnym.
Jest to więc obraz, o którym trudno powiedzieć, by wolnym był od wszelkich wad lub dwuznaczności, czy chociażby do tego ideału bardzo się zbliżył. Jednakże po zważeniu elementów, które są w nim zawarte, szala przechyla się jednak na korzyść tych dobrych. Za sztabkę złota, która ostatecznie przechyla tę wagę uznać można scenę, w której rotmistrz Pilecki nadstawia drugi policzek (dosłownie) swojemu oprawcy. Zatem nie bez zastrzeżeń, jednak polecamy ten film jako obraz ogólnie prezentujący głęboko chrześcijańską postawę i ducha, jednakże miejscami skręcający w złą stronę.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment
Serial ten opowiada o weteranie wojennym (tytułowym Barrym), który po skończeniu swej wojskowej misji zostaje słabo opłacanym płatnym mordercą. Trapiony psychicznym cierpieniem natrafia w pewnym momencie swego życia na grupę teatralną, która staje się dla niego pewnego rodzaju odskocznią od jego codziennej profesji. Główny bohater zamierza więc zerwać ze swym morderczym procederem, co jednak, jak pokaże akcja serialu, nie będzie łatwym zadaniem.
Być może co bardziej stali Czytelnicy naszego portalu zdziwią się, iż daliśmy zasadniczo pozytywną ocenę (+1) produkcji, której centralną postacią jest zawodowy morderca, a więc ktoś mogący być łatwo postrzegany w kategoriach „antybohatera”. Rozumiemy to zdziwienie, gdyż owszem z zasady nie jesteśmy chętni, by dowartościowywać filmy i seriale koncentrujące się na zasadniczo złych i zdeprawowanych ludziach. W wypadku jednak „Barry’ego” uczyniliśmy wyjątek, gdyż ten utrzymamy w konwencji czarnego humoru obraz w przenikliwy i inteligenty sposób pokazuje jak nieraz kotłują się w nas dwie tendencje: z jednej strony pragnienie bycia dobrym oraz przyzwoitym, z drugiej zaś niszczycielska i niewolnicza siła grzechu. Nie oznacza to bynajmniej, iż konkluzje płynące z rozwoju fabuły tego serialu są bardzo optymistyczne, ale pewnego rodzaju lekcje na temat moralności co bardziej rozsądne osoby mogą z nich wyciągnąć.
Gwoli ścisłości to wyjaśniamy też, iż zabieg twórców omawianej produkcji polegający na skontrastowaniu morderczej profesji jej głównego bohatera z jego aktywnością w grupie teatralnej – która staje się dla niego okazją, by przynajmniej planować nowe przyzwoite życie – wcale nie wiąże się z tendencją do idealizacji aktorskiego rzemiosła. I ten drugi fach pokazany jest wszak w tym serialu jako niepozbawiony wad i niebezpieczeństw (choć oczywiście trudno go na płaszczyźnie moralnej porównywać z byciem zawodowym mordercą).
Podsumowując: polecamy serial „Barry” co bardziej rozsądnym i inteligentnym Czytelnikom. Nawet jeśli po jego obejrzeniu nie będziemy bardzo „uwzniośleni”, to przynajmniej może nam on dać okazję do rozważań o tym, jak grzech potrafi skomplikować nam życie, a co za tym idzie, lepiej jest podążać za biblijną radą:
Synu zgrzeszyłeś? Nie czyń tego więcej i za poprzednie swe [grzechy] proś o przebaczenie!Uciekaj od grzechu jak od węża, jeśli się bowiem zbliżysz, ukąsi cię: jego zęby to zęby lwa, co porywają życie ludzkie. Każde przekroczenie Prawa jest jak miecz obosieczny, a na ranę przez nie zadaną nie ma lekarstwa. Gwałt i przemoc pustoszą bogate posiadłości, tak też mieszkanie wyniosłego będzie zrujnowane. (Mądrość Syracha 21, 1-4).
Mirosław Salwowski
Grafika w powyższym tekście wykorzystana została za następującymi witrynami internetowymi:
https://badloopus.pl/barry-sezon-3-nie-do-wiary-recenzja/
https://serialowa.pl/332149/barry-recenzja-sezon-3-serial-hbo-opinie/
/.../
Leave a Comment
Oparta na faktach opowieść o policjancie i jego psie. Pierwszy z dwóch głównych bohaterów tej historii to policjant stanowy, 29-letni – Daniel O’Neil. Dan marzy o wstąpieniu do elitarnego zespołu poszukiwawczo-ratowniczego K-9, niestety kilka razy podchodził on już nieskutecznie do egzaminów kwalifikujących do tej jednostki. Ten rok jest dla niego ostatnią szansą na spełnienie marzenia, ponieważ kandydaci przyjmowani są tylko do 30 -tki. Daniel dowiaduje się od dowódcy K-9, że jego szanse wzrosną, jeśli sam znajdzie i wyszkoli odpowiedniego psa. O’Neil, którego nie stać na rasowego owczarka, udaje się więc do schroniska, gdzie jego wybór pada na Ruby, żywą i inteligentną suczkę, jednakże sprawiającą duże problemy swoim zachowaniem. Nie mniej policjant wierzy, że uda mu się uczynić z niesfornej Ruby prawdziwego psa-ratownika … .
Jest to filmowa pozycja, którą śmiało polecić można rodzicom poszukującym wartościowej, a jednocześnie nienużącej opowieści do wspólnego oglądania z młodszymi czy starszymi dziećmi. Film ten w pełen ciepła i pogody sposób prezentuje wiele godnych naśladowania wzorców. Mamy tu więc przede wszystkim głównego bohatera – oddanego swojej pracy (postrzeganej jako służba bliźnim) młodego policjanta, który na dodatek jest wręcz wzorowym mężem i ojcem. Głowę domu wspiera zaś w rozsądny i łagodny sposób żona – łącząca swoje powołanie do pracy nauczycielki z powołaniem do bycia matką. W takim małżeństwie oczywiście z miłością też przyjmowane są dzieci.
Wartościowy jest również oczywiście sam główny wątek filmu – w zasadzie spisanego już na straty psa, który dzięki właściwej postawie człowieka, staje się bohaterem-ratownikiem. Historia ta podkreśla bowiem hierarchię stworzeń, którą Stwórca ustanowił w naturze. W układzie tym człowiek jako korona stworzenia powołany jest, aby mądrze panować nad zwierzętami. I choć ma to przynosić korzyść głównie ludziom, to nieraz zyskują na tej relacji również zwierzęta, które zresztą mogą też być takimi „mniejszymi przyjaciółmi” człowieka. Na przykładzie głównego bohatera i jego psa jest też dobrze pokazane, iż człowiek, aby być dobrym przywódcą dla zwierzęcia, musi najpierw sam być opanowany. Film ten zatem uczy dzieci mądrego stosunku do innych żywych istot, a rodzicom pokazuje, że czworonóg w domu może pomagać w kształtowaniu różnych pozytywnych cech charakteru u dziecka, takich jak opanowanie, zdrowa pewność siebie, opiekuńczość czy empatia.
Jedyne zastrzeżenia, jakie chyba trzeba wysunąć wobec filmu, to obecne tu wyrażenie, które zbliża się niebezpiecznie do użycia Bożego imienia do błahych rzeczy (angielskie OMG) oraz zostawione bez krytycznego komentarza stwierdzenie koleżanki z pracy głównego bohatera o tym, iż rzekomo gdyby wyginęły wszystkie mrówki, to świat by nie przetrwał, natomiast; gdyby wymarła ludzkość ekosystem tylko by na tym zyskał.
Niemniej zdecydowanie polecamy ten film, tym bardziej że poza opisanymi już zaletami, znajdują się w nim, wprawdzie niezbyt mocne, ale wyraźne i pozytywne nawiązania do Boga.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment
Animacja ta jest jedną z odsłon znanej bajkowej opowieści o „Kocie w Butach”. W tej konkretnej produkcji widzimy, jak tytułowy bohater przeżył już swoich osiem „kocich” żyć, tak też pozostało mu już ostatnie dziewiąte. Jak na żądną przygód i ryzyka postać przystało Kot w Butach postanawia udać się do „Czarnego Lasu”, by tam odnaleźć „Gwiazdkę Życzeń” i przeżyć jeszcze jedną ekscytującą przygodę. W międzyczasie okazuje się, iż spotyka on swą dawną miłość, czyli Kitty Kociłapkę, przed którą będzie musiał się ukorzyć prosząc ją o pomoc. Tej dwójce – Kotowi w Butach i Kitty Kociłapce – będzie też towarzyszył uroczy piesek Perrito.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej animacja ta zasadniczo niesie ze sobą pozytywne przesłanie o wyzbywaniu się egoizmu, pomaganiu innym oraz naprawianiu własnych błędów. Te dobre rzeczy są pokazane właśnie na przykładzie Kota w Butach, którego „fizyczna” wędrówka do „Czarnego Lasu” staje się także duchową podróżą od życia pełnego egocentryzmu i samolubstwa do okazywania miłości również innym.
Gdyby wskazać na pewne braki czy wady tej animacji to należałoby wspomnieć o tym, iż być może niektóre jej sceny będą zbyt przerażające dla młodszych dzieci. Ponadto są tam pewne lekkie nawiązania do niezbyt skromnych tańców latynoamerykańskich, a niektóre pozytywnie bądź obojętnie odmalowane zachowania należałoby uznać za coś będącego obiektywnie materią grzechu oszustwa.
Podsumowując: animacja „Kot w butach: Ostatnie życzenie” wydaje się być zasadniczo godna polecenia, jednak dobrze będzie, jeśli rodzice spróbują zneutralizować możliwie szkodliwe oddziaływanie niektórych z pomniejszych jej elementów.
Mirosław Salwowski
___
Źródło grafiki dołączonej do tekstu: www.filmweb.pl
/.../
Leave a Comment
Film jest kontynuacją animacji z 2016 roku. Po ocaleniu ptasiej wyspy przed podstępnymi świnkami, główny bohater pierwszej części – Czerwony – staje się bohaterem i ulubieńcem całej wyspy. Ptasia kraina nie jest jednak zupełnie bezpieczna, gdyż król świń Leonard nieustannie ją bombarduje, choć z raczej mizernym skutkiem. Na horyzoncie pojawia się jednak znacznie groźniejszy wróg – bezwzględna orlica, która chce zająć obie wyspy -ptasią i świńską. W związku z czym Leonard proponuje ptakom rozejm i współdziałanie obronne, co niezbyt podoba się Czerwonemu. Niezależnie od osobistych animozji, w obliczu potężnego niebezpieczeństwa powstaje drużyna złożona z asów spośród tak ptaków jak i świń. Do latających bohaterów znanych z pierwszej części dołącza siostra Chucka – Silver, co niezbyt podoba się Czerwonemu …
Animacja ta może być dość wciągającą rozrywką dla widzów w różnym wieku, nadto ma ona dobre moralnie przesłanie, a także kilka wartościowych wątków pobocznych. Szczęśliwym zakończeniem głównego wątku (mały spoiler) jest tu ni mniej, ni więcej zawarcie tradycyjnego małżeństwa przez parę odmiennych płciowo bohaterów. Akt ten jest nie tylko wyrazem wzajemnej miłości tej pary, ale też ma w pewien sposób zadośćuczynić błędom z młodości jednego z bohaterów (który porzucił ukochaną przez lęk przed zobowiązaniami małżeńskimi) oraz dać wreszcie pełną rodzinę nieślubnemu dziecku. Mówiąc o wątkach prorodzinnych, warto też zwrócić uwagę na coś, co jest jakby bajkowym odpowiednikiem ochronny poczętego życia, chodzi tu o wątek, w którym pisklęta starają się uratować jajka z lęgu, które już zresztą traktują jak rodzeństwo.
Warto również zauważyć, iż film ten kształtuje bardzo pozytywne prospołeczne zachowania, takie jak stawianie dobra całej społeczności ponad własne ambicje czy wygodę. Mamy tutaj też pozytywny przykład „polityki międzynarodowej”, kiedy dwie skonfliktowane strony potrafią zawrzeć pokój i połączyć swoje siły, jednak nie po to, aby razem czynić coś złego (dajmy na to napaść na sąsiada), ale żeby współpracować dla wspólnego dobra, którym jest obrona przed niesprawiedliwą napaścią.
Dużą zaletą tej animacji jest także rozwój postaci głównego bohatera, który potrafi wyrosnąć z potrzeby pławienia się w glorii bohatera i dziecinnego strachu przed utratą poczucia bycia wreszcie lubianym i akceptowanym. Uczy się też bardziej współdziałać z innymi, nie stawiać się ciągle w centrum uwagi, a także godzić się z tym, że ktoś może być od niego bardziej chwalony, podziwiany czy nagradzany. W tym rozwoju Czerwonego duży udział ma „relacja romantyczna” z Silver; co może być dla dzieci dobrym przykładem, tego iż obie płcie powinny oddziaływać na siebie moralnie pozytywnie, korygując zwłaszcza typowe dla drugiej płci niewłaściwe postawy czy zachowania, wspierając zaś te lepsze.
Film ten niestety nie jest wolny od pewnych wad czy dwuznaczności. Głównym problemem jest fakt, że poczucie humoru czasem posuwa się tu do granic dobrych obyczajów, a nawet je przekracza. Mamy tu więc poza „humorem toaletowym” odniesienia do nieskromnych ludzkich ubiorów, takich, które ludzie zwykle ubierają, po to, by mniej lub bardziej świadomie, wzbudzić erotyczne zainteresowanie u innej osoby bądź osób. Mamy w tej, skierowanej do dzieci, animacji przykładowo świnię w obcisłych trykotach czy samicę ptaka noszącą jako górną część ubioru jedynie stanik. Ten rodzaj przyodziania zwierząt w animacjach jest dość wątpliwym pomysłem. Bardziej wytłumaczalna jest bowiem albo umowna, naturalna dla zwierząt nagość, albo pójście w drugą stronę, czyli pełne ubranie, takie, które podkreśla antropomorfizację postaci. Szczątkowy czy wręcz kojarzący się z ludzką nieskromnością ubiór może być dla dzieci jakąś zachętą do rozwijania w przyszłości złego nawyku niedbałości o skromność i ludzką godność własnego stroju.
Można się również zastanawiać, czy animacja ta aby nie kładzie nadmiernego akcentu na emocje jako najważniejszy rzekomo czynnik stojący za złymi czynami, bądź też niewłaściwym zachowaniem bohaterów. O ile można się zgodzić, że za niejednym grzechem, czy nawet zbrodnią stoi brak chęci bądź umiejętności panowania nad emocjami, to już nadmierne koncentrowanie się na tym aspekcie zdaje się podważać znaczenie wolnej woli oraz potrzebę wymierzania sprawiedliwych kar złoczyńcom. Wprawdzie w animacji tej nie kwestionuje się jakoś tych rzeczy, to z drugiej strony brak zupełnie tego, co występuje w klasycznych baśniach – kary dla złoczyńców. Po części można to wytłumaczyć tym, że złe postacie na końcu żałują tu swego postępowania i okazują skruchę; nie mniej nie ma również w finale wątku zadośćuczynienia za liczne szkody, które poczyniły.
Jako że jednak wady tego filmu są tego rodzaju, iż powinna im zaradzić jakaś rodzicielska korekta, a dominują tu dobre przesłanie i inne pozytywne aspekty, polecamy ten obraz do wspólnego oglądania z dziećmi.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment
Chociaż na gruncie faktograficzno-historycznym fabuła filmu „Athena” jest fikcyjna, to nie trzeba być żadnym ekspertem od współczesnej Francji, by wiedzieć, iż twórcy tej produkcji w bardzo bliski sposób nawiązują do realnych problemów owego kraju, które wyrażają się w mniej lub bardziej cyklicznie powtarzających się zamieszkach wybuchających na post-imigranckich przedmieściach francuskich miast. Oto wszak, w „Athena” opowiedziana została historia o tym, jak francuskie przedmieścia ogarniają gwałtowne rozruchy (graniczące z wojną domową) po tym, gdy tamtejszym policjantom zarzuca się celowe zamordowanie arabskiego imigranta. W tle całej tej fabuły rozgrywa się także opowieść o trzech braciach owego zabitego chłopaka, którzy będą musieli odnaleźć się w tej nowej i nieoczekiwanej rzeczywistości.
Mimo że niektórzy zarzucają filmowi „Athena” gloryfikowanie przemocy i patologicznych zachowań, to my pozwoliliśmy sobie na jego pozytywne dowartościowanie, a to choćby dlatego, iż przebieg jego akcji daje nam lekcję o tym, by raczej hamować emocje i być powściągliwym w formułowaniu swych sądów. Ponadto pomimo faktu, iż produkcja ta rzeczywiście epatuje gwałtownymi i obiektywnie niedozwolonymi moralnie formami przemocy, to przynajmniej jeden z jej głównych bohaterów do pewnego momentu próbuje zadać jej kres – chociaż później i on ulega jej niszczycielskiej sile.
Podsumowując, film pt. „Athena” jawi się nam raczej jako ostrzeżenie przed uleganiem pochopnym osądom i sięganie po samowolnie wymierzaną przemoc aniżeli jej gloryfikacja. Jako jednak, że w ostatecznym rozrachunku żaden z bohaterów nie wydaje się tu postępować w sposób, który mógłby być oceniony jako moralnie dobry, dajemy tej produkcji najniższą z naszych pozytywnych ocen, czyli „+1”.
Mirosław Salwowski
Grafika wykorzystana została w tym tekście za następującymi stronami internetowymi:
www.filmweb.pl
www.netflix.com
/.../
Leave a Comment
Ten wyprodukowany w Chinach film w dużej mierze koncentruje się na relacji ojca i syna. Syn ów jest też wychowany przez żonę swego ojca, która jednak nie jest jego naturalną matką (ta wcześniej umarła), co powoduje pewne (można rzec, że nawet niemałe) trudności i napięcia na linii pasierb-macocha.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten można pochwalić za to, iż jego treść w dużej mierze poświęcona jest figurze ojca, który dba i troszczy się o swoją rodzinę. Ponadto w produkcji tej nie eksponuje się przemocy, seksu, nieskromności, a także nie ma w niej wulgarnego słownictwa. Po stronie zaś minusów omawianego obrazu należałoby wskazać między innymi na obecność w nim pewnych zabobonnych wierzeń (zapewne będących częścią bardziej tradycyjnej kultury Chin), które nie są tam ganione ani krytykowane.
Mirosław Salwowski
Ps. Opisany wyżej film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/slonecznik
Źródła grafiki wykorzystanej w tekście:
www.filmweb.pl
www.youtube.pl
/.../