Tag Archive: chrześcijański film religijny

  1. Misja

    Leave a Comment Film ten oparty jest w sporej mierze na historycznych wydarzeniach, które rozegrały się w połowie XVIII wieku na pograniczu Brazylii, Paragwaju i Argentyny. W owym czasie rozstrzygał się tu los zamieszkiwanych przez Indian Guarani tzw. redukcji jezuickich. Owe redukcje były czymś w rodzaju komun (w dobrym tego słowa znaczeniu, czyli dobrowolnych wspólnot mienia), w których przed głodem, wyzyskiem czy niewolą znajdowało schronienie tysiące Indian. Wspólnoty te oczywiście miały nie tylko wymiar ekonomiczny, ale przede wszystkim misyjny, o co dbali zarządzający nimi jezuici. Inspiracją zaś dla takiego sposobu życia był oczywiście przykład pierwszych gmin chrześcijańskich. W redukcjach tych Indianie uczyli się też właściwej uprawy ziemi i rzemiosła, często uzyskując w tym dużą biegłość. W miejscach tych został też właściwie zlikwidowany analfabetyzm. Jednakże te tak świetnie funkcjonujące placówki misyjne stały się z różnych powodów kością niezgody rywalizujących ze sobą mocarstw kolonialnych. Szczególny nacisk na ich zamknięcie wywiera na rząd Hiszpanii i pośrednio na władze Zakonu Jezuitów Portugalia. Do oceny sprawy i podjęcia decyzji z ramienia Watykanu delegowany zostaje kardynał Altamirano, który też jest narratorem całej filmowej opowieści. Kardynał znajduje się pod wielką presją, gdyż uważa, że jeśli nie zgodzi się na likwidację redukcji, to dostarczy wrogom Kościoła pretekstu do nieustannych ataków nie tylko na zgromadzenie jezuitów, ale też na cały Kościół. Wybór więc w jego oczach wygląda tak, że jeżeli nie odetnie zdrowej i pięknej kończyny, to paradoksalnie zaszkodzi całemu ciału. Tak mniej więcej wyglądają tu sprawy z szerszej perspektywy. Film ten jednak przedstawia owe wydarzenia głównie przez pryzmat historii dwóch mężczyzn – jezuity o. Gabriela, który z odwagą i zapałem tworzy placówki misyjne na terenach Indian Guarani i łowcy niewolników kpt. Rodrigo Mendosy, który na tychże Indian poluje. Kapitan,  człowiek dumny, namiętny i porywczy pewnego dnia z zazdrości o swą ukochaną zabija w pojedynku swojego młodszego brata. Gdy w rozpaczy wegetuje on później w więziennym lochu (z własnej woli, albowiem ta zbrodnia w świetle tamtejszego prawa nie była wówczas przestępstwem), odwiedza go o. Gabriel z propozycją, by udał się z nim, służyć Indianom Guarani, których dotąd krzywdził. Rodrigo podejmuje wyzwanie i rusza wraz z misjonarzem i kilkoma jego współbraćmi w górę wodospadu, ciągnąc za sobą ogromny tobół, w którym znajdują się różne rzeczy z jego dotychczasowego życia … Film ten jest pod względem siły przekazu chyba jednym z największych osiągnięć chrześcijańskiej kinematografii. Widzom, którzy już się z nim zetknęli, a takich jest zapewne większość, z pewnością utkwiły w pamięci przynajmniej niektóre jego sceny. Tym zaś, którzy nie widzieli jeszcze tego obrazu, wymienimy tylko w skrócie najważniejsze z jego zalet, które skłaniać mogą widza, by wreszcie po niego sięgnąć. Film ten więc: 1. Jest swoistym hołdem dla pracy niezliczonych chrześcijańskich misjonarzy, którzy przez wieki, częstokroć z narażeniem własnego życia nieśli Dobrą Nowinę pogrążonemu w ciemnościach światu. 2. Plastycznie przypomina, że, jak zauważył Tertulian, krew męczenników jest posiewem chrześcijaństwa. 3. Pokazuje, że najefektywniejsza jest praca misyjna, która łączy głoszenie Ewangelii z pomocą bliźnim w ich codziennych trudach. 4. Wbrew nawet chyba intencjom samych twórców ukazuje wyższość Cywilizacji Łacińskiej nad „stanem dzikim”, która nie wynika bynajmniej z jakiejś naturalnej wyższości białego człowieka lecz z wyższości chrześcijaństwa, na którym się ona opiera nad pogaństwem. Mamy więc w tym filmie pokazane, ile zyskują Indianie Guarani w każdym wymiarze swego życia nawracając się na chrześcijaństwo i jak sami to doceniają nie chcąc wracać do dżungli, w której, jak mówią, „mieszka diabeł”. 5. Opowiada o przytłaczającym ciężarze grzechu, skażonej ludzkiej naturze, potrzebie pokuty i uzyskania przebaczenia. 6. Prezentuje piękny przykład wielkodusznej chrześcijańskiej miłości, w scenach, gdzie Indianie nie tylko przebaczają kapitanowi Mendosie, ale przyjmują go do swojej społeczności. 7. Przypomina o tym, że w Ewangelii znaleźć można (w modelu życia pierwszych gmin chrześcijańskich opisanym w Dziejach Apostolskich) alternatywę dla swoistego kultu „świętej własności prywatnej”. Tu bowiem Indianie Guarani, nie kierując się bynajmniej jakąś marksistowską ideologią przeznaczają 90% swoich zysków na rzecz wspólnoty. Taka sytuacja jest zresztą solą w oku innych plantatorów, gdyż obnaża ich często niepohamowaną żądze zysków. 8. Naucza prostej, choć często wykręcanej na wszelkie sposoby biblijnej prawdy, że wszyscy jesteśmy stworzeni przez Jednego Boga na Jego obraz i podobieństwo, mamy więc nie tylko zasadniczo podobne ciała, ale i tego samego rodzaju nieśmiertelne dusze; zatem kwestionowanie tej prawdy nie tylko obraża Boga, ale zazwyczaj służy jakimś diabelskim celom. Wszak jeśli uznamy, że jakaś rasa, czy grupa ludzi jest „mniej ludzka” to droga do jej wykorzystywania, krzywdzenia czy nawet eksterminacji jest już otwarta. 9. Wskazuje na szczególną odpowiedzialność wysoko postawionych osób za decyzje, jakie podejmują o losie innych. 10. Atrakcyjnie prezentuje życie zakonne wręcz jako quasi wojskową przygodę, która wymaga odwagi, samozaparcia, dyscypliny i posłuszeństwa wobec dowódcy.   Niestety pomimo licznych zalet i ogólnie bardzo chrześcijańskiej wymowy w filmie tym natknąć się też można na dość poważne dwuznaczności. Jedną z nich jest nadmierna jakby chęć wybielania pewnych haniebnych pogańskich obyczajów tubylców kosztem przybyszy z Europy, a nawet przerzucania na nich odpowiedzialności za zbrodnie Indian. Jest tu mianowicie scena, w której jeden z oponentów, broniącego słusznie człowieczeństwa Indian o. Gabriela, zarzuca tubylcom, że zabijają swoje dzieci, ilekroć uznają, że mają ich za dużo. Na to jezuita odpowiada, że to biali ich do tego zmuszają, gdyż nie byliby w stanie przed nimi uciekać, mając więcej niż dwoje dzieci. Nie dość jednak, że takie przerzucanie odpowiedzialności za zbrodnie dzieciobójstwa jest moralnie pokrętne, to wyczuwa się w tym argumencie jakiś fałsz. Wydaje się bowiem, że taka odpowiedź ma maskować występujący tu prawdopodobnie na długo przed przybyciem Europejczyków zwyczaj uśmiercania „nadmiaru” potomstwa. Cóż, pogańskie kultury rzadko otaczały życie swoich najsłabszych członków całkowitą ochroną, chętnie poświęcając je na ołtarzach różnych Molochów. Najważniejszym jednak zastrzeżeniem, jakie wysunąć można wobec tego filmu jest duża dwuznaczność jego zakończenia. A mianowicie mamy tu równolegle i jakby całkiem równorzędnie pokazaną śmierć o. Gabriela i kpt. Mendosy, chociaż ich wybór postępowania wobec likwidacji redukcji jezuickich jest tak różny, że, logicznie rzecz biorąc, obaj nie mogą mieć jednocześnie racji. Chociaż obaj mężczyźni są wstrząśnięci i rozżaleni takim obrotem spraw, to o. Rodrigo ostatecznie wybiera posłuszeństwo  Kościołowi i nie wstępowanie na drogę buntu i rozlewu krwi. Nie zachęca też do oporu Indian, ale stara się ich przekonać, aby jak przystało na dojrzałych chrześcijan z ufnością wobec Boga, przyjęli krzywdę i niesprawiedliwość, która ich spotyka. Chociaż dla niego samego jest to też nad wyraz trudne, to zdaje sobie on sprawę, że opór w tej sytuacji, nie tylko byłby grzeszny, ale też bezcelowo mnożyłby tylko cierpienia Indian. Przesadą byłoby stwierdzenie, że oczekuje on od swoich owiec, by ” z radością przyjęli grabież swego mienia” (Hebrajczyków 10,34), ale jednak spodziewa się, że nie będą się oni siłą przeciwstawiać temu, co ich spotyka, a co postrzegają jako zło i niesprawiedliwość. Ojciec Gabriel ginie więc , kiedy niosąc Eucharystię pokojowo wyprowadza Indian z wioski. Ten jezuita jest więc symbolem Kościoła, który nie jest bierny ani obojętny, ale też nie uznaje ducha buntu. W filmie tym zresztą pokazane jest symbolicznie, że jego misja nie skończyła się całkowitym fiaskiem, mamy tu bowiem scenę, w której upadłą monstrancję podnosi jeden z Indian, by ponieść ją dalej i dziewczynkę, która znajduje instrument muzyczny i zabiera go ze sobą do dżungli. Drugi natomiast z głównych bohaterów filmu, Rodrigo Mendosa, postawiony w tej samej sytuacji, mimo że wcześniej przeżył piękne nawrócenie i złożył śluby posłuszeństwa jako jezuita, powraca do krwawych metod ze swojego starego życia (co w filmie wyraża scena, w której przyjmuje z rąk indiańskiego dziecka szpadę, którą nawracając się wyrzucił). Wprawdzie teraz nie walczy już ona dla swoich interesów czy próżności, lecz jego motywacją jest chęć obrony Indian przed niesprawiedliwością, nie zmienia to jednak faktu, że staje się on przez to buntownikiem i człowiekiem, który chce przeprowadzać sprawiedliwość siłą  i nie mając ku temu prawa. Jego postępowania nie da się bowiem usprawiedliwić ani obroną konieczną (gdyż życie Indian, gdyby wcześniej opuścili redukcje, nie byłoby w ogóle zagrożone, a zagrożone staje się dopiero wobec ich oporu), ani zasadą wojny sprawiedliwej, gdyż nie ma on upoważnienia żadnej legalnej władzy do zbrojnej obrony redukcji. Jego więc postępowanie, mimo że kieruje się on szlachetnymi pobudkami, powiększa tylko sumę nieszczęść ludzi, których chce bronić. Co gorsza w postępowaniu Rodriga łatwo można usłyszeć echo popularnej jeszcze w okresie produkcji tego filmu, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, herezji zwanej teologią wyzwolenia, która najchętniej widziałaby Jezusa Chrystusa z karabinem w ręku prowadzącego uciśnionych na barykady. Podsumowując, jako całość polecamy to wybitne dzieło chrześcijańskiej kinematografii, z głównym zastrzeżeniem, by widz nie dał się zwieść, że pomiędzy postawami oj. Gabriela i kapitana Rodrigo da się postawić znak równości. Marzena Salwowska /.../
  2. Ostatni zjadacz grzechu

    Leave a Comment Film oparty na bestsellerowej powieści F. Rivers, która to powieściopisarka jest również współautorką scenariusza doń. Główną bohaterką jest tu dziesięcioletnia Cadi Forbes, córka irlandzkich osadników, żyjących w drugiej połowie XIX w. w pięknej dolinie w Appalachach. Cadi nie jest jednak beztroskim dzieckiem, lecz przytłoczonym ciężarem winy małym człowiekiem na skraju samobójstwa. Jak się wkrótce dowiadujemy przyczyną tego stanu rzeczy jest przypadkowa śmierć młodszej siostry Cadi, za którą dziewczynka czuje się z pewnych przyczyn odpowiedzialna. Widzi też że za ów nieszczęśliwy wypadek obwinia ją również zrozpaczona matka. Kiedy więc na pogrzeb babci Cadi przybywa tzw. zjadacz grzechu, dziewczynka zaczyna upatrywać w tym mężczyźnie szansy na pozbycie się swoich własnych win. Postanawia zatem wraz z przyjacielem i z pomocą tajemniczej dziewczynki, Lilybet, odnaleźć owego człowieka i poprosić, by rytualnie zjadł również jej grzech. Nie jest to jednak takie proste, gdyż człowiek ów pojawia się w wiosce tylko wtedy, gdy ktoś umrze, poza tym jednak żyje jako samotny wyrzutek gdzieś w górach. Jest on bowiem przez mieszkańców wioski jednocześnie uważany za osobę niezbędną, gdyż ma zapewniać spokój wieczny duszom ich bliskich, ale też jest kimś, kto wzbudza powszechny strach i obrzydzenie, gdyż biorąc na siebie wszelkie cudze winy, sam kojarzy się już tylko z grzechem i złem. Film ten jest dziełem niedwuznacznie chrześcijańskim i jako taki pełen jest pięknych i czytelnych symboli naszej wiary. W oczywisty też sposób może on służyć do celów ewangelizacyjnych. Dzięki swojej nietypowej tematyce i intrygującemu tytułowi może być interesujący nawet dla osób, które nie tylko nie są zbytnio zainteresowane chrześcijaństwem, ale nawet żywią ku niemu pewną niechęć. Łatwo bowiem można wyobrazić sobie, że ktoś taki odpowiednio zachęcony sięgnie po ten film tylko po to, by dowiedzieć się czegoś więcej o owym tajemniczym celtyckim zabobonie, o którym mówi tytuł filmu. A kiedy już taki widz sięgnie po ten obraz, to łatwo może dostrzec, iż w owym pogańskim zwyczaju znajdowała ujście pewna słuszna intuicja, która mówiła poganom, że każdy człowiek jest przytłoczony grzechem, który oddziela od Stwórcy i zamyka drogę do zbawienia. W związku z czym potrzebuje kogoś, kto by zabrał ten grzech, biorąc go na siebie i samemu stając się jakby grzechem. Widz więc może się tu łatwo przekonać, tak jak Cadi, że żaden zwykły człowiek, żadne stworzenie, przy najlepszej swojej woli, nie jest w stanie zdjąć grzechu z drugiego stworzenia i dlatego właśnie sam Stwórca, w osobie Jezusa Chrystusa, musiał stać się człowiekiem i naszym prawdziwym „zjadaczem grzechu”. Innym ciekawym pytaniem, jakie może sobie zadać widz, jest to dlaczego osadnicy z chrześcijańskiej przecież Irlandii przybywszy do Nowego Świata nagle poganieją do tego stopnia, że właściwie oficjalnie wskrzeszają celtyckie zabobony, prawie całkiem już zapomniane w kraju, z którego przybywają. Otóż sprawa ta ma swoje mroczne rozwiązanie, ale, by nie zdradzać zbyt wiele, powiem tylko, że u źródeł tej zagadki tkwi zbrodnia popełniona dla „dobra” całej osady przez jej założycieli. I owa „zbrodnia założycielska” w ciągu kilkudziesięciu lat zabija właściwie chrześcijańską duchowość wioski. Mieszkańcy osady, choć nie rozmawiają o tym głośno, to jednak z pewnością czują, że bez wyznania win i skruchy, nie mogą wprost zwracać się o odpuszczenie grzechów do sprawiedliwego Boga. I dlatego uciekają się do takich dziwnych zabobonów. Spoganienie wioski następuje więc tak szybko, że dzieci z pokolenia Cadi, słyszą już tylko święte imię Jezus w formie wykrzyknika, na przykład, gdy ktoś dorosły zrani się w palec. W osadzie brak jest nie tylko głębszej wiary, ale nawet jakichś zewnętrznych oznak chrześcijańskiej religijności, nie występuje tu też żadna postać księdza czy pastora. Ta sytuacja zmienia się, dopiero gdy do wioski przybywa ktoś z zewnątrz – mężczyzna nieznany tu z imienia, lecz jako Mąż Boży. Człowiek ten głosząc Ewangelię, okazuje się w oczach przywódców wioski zagrożeniem dla całej społeczności, gdyż boją się oni, że  Prawda może zniszczyć względne bezpieczeństwo i dobrobyt, które udało im się zbudować na kłamstwie. Jest to jednak film ze szczęśliwym zakończeniem, gdyż Bóg wychodzi naprzeciw młodemu pokoleniu, które choć po omacku poszukuje jednak Prawdy i wyzwolenia z grzechu. Dlatego też przysyła On tu też poza człowiekiem z Ewangelią również Swojego anioła, by wszystkich mieszkańców wioski, którzy z wdzięcznością przyjmą ofiarę Jego Syna, pojednać ze Sobą. Obraz ten zatem oceniamy zdecydowanie pozytywnie i gorąco polecamy. Marzena Salwowska /.../
  3. Szaweł – droga do Damaszku

    Leave a Comment Film przedstawia historię nawrócenia św. Pawła Apostoła. Co, jak wiadomo nam z Dziejów Apostolskich, miało miejsce, kiedy przyszły Apostoł Narodów, wkrótce po ukamienowaniu św. Szczepana, zmierzał do Damaszku, by tam tropić i wtrącać do więzień wyznawców Jezusa Chrystusa. Stało się jednak tak, że na owej drodze spotkał Tego, którego imię starał się wymazać z historii. Dalej przedstawioną mamy trzydniową ślepotę Szawła, która zostaje zdjęta przez nałożenie rąk i modlitwę Ananiasza. Następnie widzimy, jak Paweł zabiega, by przyłączyć się do (nieufnych wobec dawnego prześladowcy) chrześcijan. W końcu filmu mamy zaś pokazane, jak śmiało i zdecydowanie wyznaje on przed zgromadzonym ludem i żydowską elitą, że właśnie Jezus jest tak długo oczekiwanym przez nich Mesjaszem. Powyższe wydarzenia pokazane w filmie, znajdziemy też oczywiście w Dziejach Apostolskich, z tym że główne wątki, jak to często bywa w produkcjach biblijnych, zostały tu „okraszone” dodatkowymi wątkami, a także postaciami, których próżno szukać na kartach Pismach świętego. Mamy tu więc np. żonę i dziecko św. Szczepana (mimo że Biblia nie wspomina, by ów młody diakon zdążył założyć rodzinę), czy też wątek, w którym podczas aresztowania grupy chrześcijan przez Szawła dochodzi do zamieszania, którego skutkiem jest śmierć dwóch niewinnych osób. Takie dodatki (które nie roszczą sobie prawa do historyczności, lecz pozostają jedynie mieszczącą się w konwencji gatunku fantazją scenarzysty) mogą być dla jednych widzów zaletą filmu, dla innych pewną wadą, istotniejsze jest jednak to, czy nie naruszają one, w ten czy inny sposób, prawdziwej historii biblijnej, którą film ma opowiadać oraz, czy nie kwestionują w jakimś stopniu jej przekazu. W tym przypadku, wydaje się, że pozabiblijne „ozdobniki”zasadniczo nie naruszają tego, co mówi nam Pismo świętego. Przykładowo fikcyjna żona św. Szczepana jet typem chrześcijanki, której wiara nie jest dość silna, by ostać się w obliczu prześladowań. Choć więc prawdopodobnie św. Szczepan nie założył rodziny, to jego filmowa żona uosabia tu wiele prawdziwych przypadków apostazji, które miały miejsce wśród pierwszych chrześcijan. Poza tak oczywistymi zaletami, jak przypomnienie historii św. Pawła, a także ukazywanie żarliwej i bezkompromisowej postawy  Kościoła pierwszych wieków w głoszeniu Ewangelii oraz tego, że pierwsi chrześcijanie nie tylko sami głosili naukę Jezusa Chrystusa, ale wcielali ją we własne życie; film na nadto walor historycznego przypomnienia o pierwszych prześladowaniach chrześcijan. Często bowiem błędnie określa się tym mianem dopiero zdarzenia za czasów cesarza Nerona, pomijając okres około 30 lat, pomiędzy ukrzyżowaniem Jezusa a pożarem Rzymu, od którego zaczęły się prześladowania chrześcijan inicjowanie już przez Rzymian, a nie Żydów. W okresie tych trzech dekad, jak pokazuje film, trwały już przekraczające granice Jerozolimy prześladowania wyznawców Syna Bożego z inicjatywy żydowskiego Sanhedrynu. Jeśli chodzi o pewne wątpliwe aspekty filmu, to jest to właściwie kwestia sposobu pokazania jednej sceny, kiedy to Paweł daje świadectwo swojej wiary w Jezusa jako Mesjasza przed Żydami. Chodzi mianowicie o to, że, przemawiając, kilkakrotnie nazywa Jezusa fałszywym Mesjaszem i, choć wiemy, że jest to tylko figura retoryczna, zmierzająca do tego, by słuchacze rozpoznali w Jezusie prawdziwego Mesjasza, to jednak słowa te mocno kolą uszy. Wydaje się to jednak jedynie przejawem pewnej niezręczności scenarzysty, nie zaś złą wolą. Innym problemem związanym z tą samą sceną jest to, że dochodzi tu do czegoś w rodzaju zamieszek, podczas których niektórzy spośród chrześcijan zdają się stawiać co najmniej bierny opór wobec władzy, a nawet powstrzymywać żołnierzy chcących ująć Pawła. Oczywiście w Dziejach Apostolskich nie znajdziemy podobnego przykładu postępowania, owszem św. Pawłowi zdarzało się uciekać przed władzą, ale nigdy on ani jego towarzysze nie stawiali oporu przed aresztowaniem, ani do czegoś podobnego nikogo nie zachęcali. Nie mniej film polecamy do wspólnego oglądania również z niechrześcijanami, gdyż ma on na tyle wartką akcję i ciekawe postaci (na dodatek dobrze odegrane), że może być interesujący nawet dla osób, które nie mają upodobania w lekturze Pisma świętego. Marzena Salwowska /.../