Leave a Comment Film w reżyserii Stevena Spielberga powstały na podstawie bestsellerowej powieści Petera Benchleya pod tym samym tytułem. Inspiracją zaś dla tego książkowego pierwowzoru były autentyczne ataki rekinów z New Jersey, które w lipcu 1916 r. zabiły cztery osoby i ciężko raniły piątą. Głównym bohaterem jest tu szeryf Martin Brody. Brody mimo swojego lęku przed wodą zaczyna właśnie służbę w nadmorskim kurorcie Amity. A że akurat zaczyna się sezon turystyczny, szeryfowi na pewno nie zabraknie pracy. Nie spodziewa się on jednak, że do normalnych obowiązków dojdzie mu jeszcze polowanie na rekina ludojada, który zatłoczone wody przy plaży obierze sobie za teren łowiecki. Brody szybko jednak zada sobie sprawę, że nie pokona tego drapieżnika w pojedynkę, chętnie więc skorzysta z pomocy młodego oceanologa Matta Hoopera oraz doświadczonego wilka morskiego, specjalisty od polowań na rekiny w osobie niejakiego Quinta.
Osoby, które nigdy nie widziały „Szczęk”, lub oglądały je dawno i w zbyt młodym wieku (przez co mogą jedynie pamiętać najbardziej przerażające sceny) dziwić się mogą faktem, że zasadniczo polecamy film grozy. Czynimy to jednak z zastrzeżeniem, że zdecydowanie nie jest to obraz dla dzieci lub osób o słabszych nerwach. Dojrzalszych widzów, którzy oglądali ten film w wieku dorosłym, nie powinno to jednak aż tak dziwić, gdyż jest to obraz przekazujący tak naprawdę wiele de facto chrześcijańskich wartości. Już sama postać głównego bohatera niemal ucieleśnia ideał chrześcijańskiego mężczyzny. Ten ideał w wersji amerykańskiej przyjmuje oczywiście twarz dobrego szeryfa, który chroni rodzinę, społeczność Amity i przybyłych turystów. Choć w filmie nie mówi się o tym wprost, to czujemy też, że nad miarę potężny i groźny rekin jest w naszej głębszej świadomości czymś więcej niż zwykłym zwierzęciem, ale ucieleśnia starodawne Zło, które na zgubę człowieka krąży po świecie. I choć pewnie nie było to zamiarem twórców filmu, to w osobie szeryfa Brodego łatwo możemy zobaczyć jakieś odbicie dobrego pasterza z biblijnej przypowieści, który z oddaniem strzeże swoich owiec przed drapieżnikami.
Powyższe wrażenia wzmacnia też wątek, w którym działaniom szeryfa przeciwstawiają się ludzie przywodzący trochę na myśl faryzeuszy znanych nam z Ewangelii. Są to najbogatsi i najbardziej wpływowi ludzie w Amity (na czele z burmistrzem), których bardziej przeraża wizja utraty części zysków z sezonu turystycznego niż śmierci kolejnego człowieka. Postawa tych ludzi przywodzi na myśl zdanie z Pisma św., iż „korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (1 Tm 6,10).
Warto też zauważyć, że film ten maluje bardzo ciepły obraz tradycyjnej rodziny, w osobach Brodego, jego żony i dzieci. Przy tradycyjnym podziale ról, panuje tu wyraźna harmonia, miłość i wzajemny szacunek. Nadto, jak już wcześniej zostało powiedziane, wyraźnie określona jest w tym obrazie rola mężczyzny jako stróża i obrońcy, zwłaszcza kobiet i dzieci oraz osób słabszych, powołanego, by, jeśli zajdzie potrzeba, bronić powierzonych sobie osób, nawet z narażeniem własnego życia.
W filmie tym znajduje się też ciekawy, choć marginalny wątek czegoś, co przywodzi na myśl gniew Boży, którego wykonawcami są bezrozumne zwierzęta. I znowu nie jest to rzecz wyrażona wprost, ale poprzez pewną historię, która może dawać do myślenia. Chodzi tutaj o opowieść Quinta o zatonięciu USS Indianapolis. Okręt ten został zatopiony przez Japończyków 30 lipca 1945 roku. Z liczącej 1196 osób załogi około 300 zginęło razem z okrętem. Z pozostałych 900 uratowano zaledwie 317 mężczyzn. Jedną z głównych przyczyn śmierci rozbitków obok odwodnienia czy hipotermii były właśnie ataki rekinów. Najbardziej uderzającym szczegółem tej opowieści jest fakt, że okręt ten wracał właśnie z tajnej misji po dostarczeniu elementów do bomby atomowej, która później została zrzucona na cywilną ludność Japonii. I chociaż większość załogi była w tej sprawie zupełnie niewinna (marynarze nie zdawali sobie sprawy, co właściwie wiozą), to zatopienie okrętu akurat w takim momencie i makabryczny los jego załogi, mogą zastanawiać.
Za pewną zaletę „Szczęk” uznać też można przypominanie lekkomyślnym czy zbyt pewnym siebie turystom o realnym niebezpieczeństwie spotkania rekina (któregoś z groźnych gatunków), w niektórych popularnych miejscach wypoczynkowych. Obraz ten może więc przynajmniej skłaniać do zachowania większej ostrożności w takich miejscach.
Jeśli chodzi o mankamenty filmu, to trzeba tu wspomnieć o zbyt lekkim podejściu do grzechu pijaństwa. Mianowicie, wydaje się, że Brody, Quint i Hooper w pewnym momencie nadużywają alkoholu na pełnym morzu. I choć późniejsze poczynania (trzeźwość działania, sprawność ruchów) tych mężczyzn zdają się zadawać kłam ich wcześniejszym stwierdzeniom, jakoby byli oni rzeczywiście pijani, to cały wydźwięk tej sceny wydaje się odzwierciedlać jakąś pobłażliwość dla nadużywania alkoholu. W filmie tym jest też pewna ilość niecenzuralnych wyrażeń. I chociaż nie ma ich tak wiele i nie są może bardzo „mocne” to jest to jednak pewien minus tej produkcji. Wbrew obawom związanym z „kąpieliskową” tematyką filmu jest tu natomiast stosunkowo mało nieskromności, gdyż jego twórcy raczej nie eksponują strojów kąpielowych.
Pewnym zarzutem wobec filmu może też być to, że niektóre jego sceny są zbyt przerażające i mogą powodować długotrwałe lęki zwłaszcza u dzieci. Jednakże, jak już wcześniej zostało powiedziane, zdecydowanie nie jest to film dla dzieci, czy osób o słabszych nerwach.
Marzena Salwowska
/.../