Leave a Comment Opowieść o trzech kobietach i jednym mężczyźnie (Sandy, Jessy, Miradna, Bradley), żyjących na co dzień niezależnie od siebie, których łączy jednak to, iż wszyscy oni mają tego czy innego rodzaju kłopoty rodzinne. Sandy została zostawiona przez męża dla młodszej. Jesse jest skłócona ze swą matką po tym, jak wbrew jej woli związała się z mężczyzną pochodzenia hinduskiego. Miradna jest skupiona na swej karierze, przez co nie dostrzega w swym życiu ważniejszych rzeczy. Bradley po śmierci żony wychowuje samotnie swą dorastającą córkę. Niespodziewanie jednak losy tych czworga osób splotą się ze sobą w jednym dniu.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten z pewnością ma swoje zalety, jakimi są chociażby podkreślanie roli macierzyństwa, pozytywnych relacji rodzinnych, niechęci wobec rasizmu, a także raczej nieprzychylne pokazywanie takich grzechów jak kłamstwo czy kradzież. Dużym problemem tej produkcji jest jednak to, iż te dobre rzeczy są w niej mocno połączone z innymi sprzyjającymi różnym nieprawościom wątkami. Z pewnością wszak w filmie tym z sympatią pokazuje się życie w homoseksualnym związku, a z dezaprobatą odmalowana zostaje wrogość wobec tego grzechu. Taka zwana „homofobia” jest zresztą tu ukazana jako połączona z uprzedzeniami o charakterze rasowym, co najpewniej ma tym bardziej obrzydzać widzom tradycyjnie chrześcijańską postawę w tym względzie. Można też powiedzieć, iż „Dzień Matki” zachęca do akceptacji rozwodu i życia w ponownym, czyli cudzołożnym, związku po rozwodzie, gdyż Sandy, która początkowo gniewa się na męża za to, że ten zostawił ją dla młodszej kobiety, ostatecznie aprobuje ten stan rzeczy, a nawet skłania do tego swe dzieci. Nieco bardziej dwuznacznie w filmie tym przedstawiona zaś została sprawa życia ze sobą bez jakiegokolwiek ślubu, gdyż jeden z męskich bohaterów w imię miłości do swej ukochanej wbrew swym dążeniom do zawarcia z nią małżeństwa jest gotowy do kontynuowania życia na „kocią łapę”, jednak jego ukochana w końcu godzi się na ślub.
W ogólnym rozrachunku można więc powiedzieć, iż obraz pt. „Dzień Matki” jest dość niebezpiecznym duchowo dziełem, gdyż niczym w kociołku wymieszane zostały w nim wątki tradycyjne i pro-rodzinne z ewidentnie rewolucyjnymi i wywrotowymi.
Mirosław Salwowski
/.../