1 Comment Tytułowy kapitan Philips wraz z załogą amerykańskiego kontenerowca Alabama płynie w kierunku Kenii. Philips jest doświadczonym marynarzem, prawdziwym „wilkiem morskim”, tym razem jednak na dowodzony przez niego statek urządza sobie polowanie grupa somalijskich piratów, którzy planują przejąć jednostkę, a następnie zażądać gigantycznego okupu za jej zwrot. Dalsza część filmu to relacja z dramatycznych prób, jakie podejmuje kapitan, by uniemożliwić intruzom realizację tego zamierzenia.
Barwne historie o piratach to istotna część światowej kinematografii, jednak tym razem zamiast kolorowych rzezimieszków w stylu Kapitana Haka czy Jack’a Sparrow’a, mamy piratów „zwyczajnych” -rybaków w przepoconych podkoszulkach, którzy dla „łatwiejszego zarobku” zamienili swoje sieci na karabiny. Rzecz bowiem dzieje się w naszych czasach (2009) i opowiada prawdziwą historię, która obrazuje plagę odradzającego się współcześnie piractwa.
„Kapitan Philips” poza tym, że stanowi kawałek solidnego kina akcji, ma kilka istotnych atutów, o których warto wspomnieć. Po pierwsze, odświeża, słusznie ceniony przez Amerykanów, typ „zwykłego bohatera” – skromnego człowieka, który w codziennej pracy daje z siebie wszystko, a w niecodziennych okolicznościach jeszcze więcej. Nadto film niewątpliwie przychylnie przedstawia takie tradycyjne wartości jak: rzetelne wykonywanie obowiązków, odwaga, gotowość do poświęcenia życia za bliźnich, odpowiedzialność lidera za osoby podległe, miłość i przywiązanie do rodziny, niesienie pomocy ubogim. Warto też zwrócić uwagę na postawę kapitana Philips’a wobec nieprzyjaciół. Nie wykazuje on bowiem nienawiści i chęci odwetu, co więcej opatruje ich rany i, przynajmniej w jednym wypadku, stara się uratować życie porywacza. Zaletą filmu jest też wskazanie na pewne istotne problemy Afryki (przykładowo zubażanie miejscowych rybaków na skutek „wyjaławiania” wód przez wielkie zachodnie statki). Jednakże, chociaż istotną częścią filmu jest ukazanie napięcia pomiędzy dostatnim światem Zachodu a pogrążonym w nędzy Trzecim Światem, to twórcy „Kapitana Philipsa” nie wpadli w pułapkę usprawiedliwiania ludzkiej niegodziwości biedą.
Niestety ten piękny etycznie obraz skażony jest przez beztroskie ukazywanie grzechu kłamstwa jako neutralnego moralnie narzędzia. Takie podejście do kłamstwa sprzeczne jest nie tylko z tradycyjną katolicką moralnością w tym względzie, ale przede wszystkim ze słowami samego Jezusa Chrystusa, który jako ojca kłamstwa wskazuje Szatana (Jan 8, 44). Jeśli więc kłamstwo ma takiego ojca, to jak możemy uważać je za moralnie dopuszczalne i niegroźne? Wprawdzie ktoś mógłby w tym miejscu podnieść kwestię, że kapitan Philips kłamie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia (co istotniej zmniejsza wagę grzechu), nie ma więc innego wyjścia jak mówić nieprawdę, jednak sytuacja w filmie wygląda tak, że mógłby po prostu odmówić udzielenia informacji piratom. Nikt bowiem nie ma obowiązku udzielać informacji osobom nieupoważnionym, a nieraz nawet wyraźnie nie powinien tego czynić. A jako iż pewne przesłanki w filmie pozwalają domyślać się, że kapitan Philips jest katolikiem warto też przytoczyć w tym miejscu Katechizm bł. Jana Pawła II: „Dobra intencja (np. pomoc bliźniemu) nie czyni dobrym, ani słusznym zachowania, które samo w sobie jest nieuporządkowane (jak kłamstwo czy złorzeczenie). Cel nie uświęca środków (…)” (n. 1753). Wszystkich zainteresowanych szerszym uzasadnieniem tradycyjnego nauczania katolickiego na temat absolutnej niedopuszczalności kłamstwa, polecamy zapoznanie się z materiałami i argumentacją zamieszczonymi pod poniższymi linkami:
http://www.youtube.com/watch?v=TwPUhk0baIs
http://www.konserwatyzm.pl/artykul/4038/pismo-swiete-i-tradycja-kosciola-o-klamstwie-zbior-cytatow
http://www.konserwatyzm.pl/artykul/7958/czy-kazde-klamstwo-jest-grzechem
http://www.newadvent.org/fathers/1313.htm
Konkludując, „Kapitan Philips” jest filmem godnym polecenia, jednakże nie wszystkie poczynania głównego bohatera, ukazane tu jako właściwe, zasługują rzeczywiście na takie miano. Film też ze względu na sporą dawkę zawartej w nim przemocy polecam jedynie dojrzałym widzom.
Marzena Salwowska
/.../