Leave a Comment Bukareszt. Rok 1987. Otilia i Gabita, dwie rumuńskie studentki, przyjaciółki zajmujące wspólny pokój w ponurym akademiku, próbują „rozwiązać problem” jednej z nich, czyli niechcianą ciążę. Ciężar organizacyjny owego przedsięwzięcia bierze na siebie bardziej zaradna z dziewczyn – Otilia. To ona, w imieniu ciężarnej Gabity, kontaktuje się z aborterem, a później pozbywa się ciała sztucznie poronionego dziecka. Stara się przy tym zachować zimną krew i najwyższą ostrożność, gdyż aborcja jest owego czasu w Rumunii nielegalna i zagrożona karą więzienia (surowszą w wypadku przerwania zaawansowanej ciąży).
Film ten oceniamy jako wyraźnie niebezpieczny lub dwuznaczny, gdyż, chociaż nie ma w nim wprost wyrażonej krytyki prawnego zakazu aborcji, to jednak wydaje się on być celowo tak skonstruowany, by przekonywać widzów do słuszności pomysłu legalizacji zabijania nienarodzonych dzieci, a także dostarczać im różnych argumentów (głównie emocjonalnych) na poparcie tego postulatu. Efekt taki osiągają twórcy filmu poprzez przyjęcie perspektywy głównej bohaterki, która organizuje całą „akcję”. Kamera towarzyszy jej w tym szczególnym dniu, narzucając wręcz widzowi napięcie i strach dziewczyny, przy czym widz cały czas jest świadom, że jeden fałszywy krok Otilii może zaprowadzić główną bohaterkę i jej przyjaciółkę -niedoszłą matkę do więzienia. Film więc jest tak skonstruowany, by widz sympatyzował z dziewczynami i nie chciał, by spotkała je (zasłużona) kara. Traci natomiast z oczu fakt, że najbardziej zagrożoną osobą jest tu przecież dziecko Gabity.
Co bardziej chwiejnych czy niezdecydowanych w tej kwestii widzów film ten może skłaniać do myślenia, że lepiej by już było, gdyby Gabita mogła „usunąć ciążę” legalnie i bezpiecznie w szpitalu, że wtedy nie byłoby całej tej gehenny. Oczywiście, gdyby ta aborcja była legalna, to dziewczyny zamiast podłego domorosłego abortera, wymuszającego na nich „dodatkowe świadczenia”, spotkałyby może na swej drodze miłą i fachową obsługę szpitala. Czy jednak morderstwo dokonywane w bezpieczniejszych i przyjemniejszych warunkach byłoby mniej karygodne?
Wyraźna jest też skłonność twórców filmu, by łączyć prawny zakaz aborcji z opresyjną naturą państwa, w którym żyją jego bohaterki. Może się tu narzucać wrażenie, jakoby prawne ściganie zabijania dzieci nienarodzonych było specjalnością państw totalitarnych i zakaz aborcji był typowym dla tych państw modelem. Nie zapominajmy jednak, że chociażby w PRL, ZSRR czy w komunistycznych Chinach rzeczy miały się zgoła inaczej. Zresztą nawet, gdyby wszystkie państwa totalitarne sprzysięgły się, by wprowadzić całkowity zakaz aborcji, to przez to taki zakaz nie stałby się zły (każdy bowiem zły człowiek czy złe państwo jest w stanie i zwykle czyni też, obok zła, coś dobrego, co można pochwalić).
Jeśli chodzi o ewentualny pożytek, jaki da się dostrzec w tym filmie, to można się pokusić o stwierdzenie, że może on skłaniać młode osoby do zastanowienia nad zasadnością i konsekwencjami podejmowania pozamałżeńskiego pożycia. Ten ewentualny pożytek jest jednak mniej prawdopodobny niż skłanianie widza do przyjmowania perspektywy bohaterek i wyrabiania w nim przekonania o potrzebie zapewnienia kobietom legalnej możliwości „usuwania” niechcianych dzieci. Dlatego odradzamy ów film jako moralnie niebezpieczny.
Marzena Salwowska
Ps. Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.
Numer konta: 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski
/.../