Filmy
Szwadron

Ocena ogólna:  Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1)

Data premiery (Polska)
28 października 1993
Rok produkcji
1992
Gatunek
Dramat historyczny
Czas trwania
97 minut
Reżyseria
Juliusz Machulski
Scenariusz
Juliusz Machulski
Obsada
Radosław Pazura, Janusz Gajos
Kraj
Polska/Ukraina/Belgia/Francja
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Powstanie styczniowe widziane oczami młodego rosyjskiego oficera, porucznika Fiodora Jeremina. Główny bohater  wstępuje do armii na ochotnika i sam zgłasza się do oddziału wysłanego w celu tłumienia zbrojnych rozruchów na terenie Królestwa Polskiego. Początkowo więc wydaje się on być wiernym i przekonanym żołnierzem Rosyjskiego Imperium. Jednak w miarę upływu czasu, a zwłaszcza obserwując okrucieństwo carskiego wojska wobec Polaków, Fiodor zaczyna mieć coraz większe wątpliwości co do sensowności i moralności misji jakiej się podjął.

Bardziej uważny czytelnik naszego portalu nie powinien zdziwić się tym, iż recenzja tego filmu będzie tu zdecydowanie krytyczna. Dlaczego? Ano, dlatego, że konstrukcja owego dzieła Machulskiego jest – przynajmniej jeśli chodzi o kwestię sympatii dla styczniowych powstańców – prosta jak konstrukcja cepa. Nawet, jeśli działania powstańców jawią się tu jako tragiczne i skazane na porażkę, to oni są tu tymi dobrymi, szlachetnymi, mającymi rację i walczącymi w słusznej sprawie. Ci zaś, którzy powstanie styczniowe krytykują, zwalczają i się mu przeciwstawiają, są zobrazowani w „Szwadronie” tak, by widz nie miał tendencji głębiej zastanowić się, czy aby nie oni mieli słuszności.  Przykładem tego jest choćby postać okrutnego rotmistrza Dobrowolskiego, który będąc Polakiem walczy w armii carskiej  reprezentuje pogląd piętnujący powstanie styczniowe, a zachwalający powolną i stopniową pracę nad polepszaniem sytuacji narodu polskiego. Innym przykładem „sceptycyzmu” wobec owych zbrojnych rozruchów jest postać rządcy Petersigla, który z panicznego wręcz strachu płaszczy się przed Rosjanami. Okrutnik i tchórz – oto reprezentanci po stronie polskiej krytyki powstania styczniowego – czy łatwo w takim kontekście przemyśleć, czy może jednak oni nie mieli racji? Oczywiście, że nie.

Tym nie mniej jednak, obiektywnie rzecz biorąc, powstanie styczniowe nie było słusznym i moralnym pomysłem. Choć nie można pochwalać zbyt brutalnych metod jego tłumienia przez carską armię (pokazanych zresztą w tym filmie), fakt ów nie może przyćmiewać nam tego, iż samo wywołanie powstania było niemoralnym aktem buntu i nieposłuszeństwa przeciw legalnej władzy, jaką wówczas nad Królestwem Polskim dzierżył rosyjski car. Owszem była to władza etnicznie i kulturowa obca dla Polaków, tym nie mniej była ona legalna, gdyż wcześniej tak król Polski, jak i sejm Rzeczpospolitej przekazał władzę królewską rosyjskiemu caratowi, co zostało usankcjonowane i potwierdzone przez postanowienia Kongresu Wiedeńskiego. Przechodząc zaś od tych stricte prawno-legalistycznych rozważań na grunt bardziej moralno-etyczny, to sam fakt kulturowo i etnicznie obcej władzy nad danym krajem nie daje moralnego upoważnienia dla jej zbrojnego obalania. Ostatecznie bowiem, Pismo święte mówi:  „Nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione (…) kto przeciwstawia się władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu. Ci zaś,  którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia  (…)( Rzymian  13, 1 – 3).  Poza tym, nie od rzeczy będzie przypomnieć, iż w czasach ziemskiego życia naszego Pana Jezusa Chrystusa, Żydzi też znajdowali się pod obcą im władzą Rzymskiego Imperium,  i Zbawiciel nie tylko, że nie popierał dążeń części żydowskiej ludności do obalenia tejże władzy, ale jeszcze przy różnych okazjach potwierdzał legalność i potrzebę podporządkowania się tej zwierzchności – ot, choćby wskazując Żydom, iż należy płacić podatki Cezarowi (Mateusza 22: 21) czy też mówiąc do namiestnika Rzymu, Poncjusza Piłata, iż jego władza „została mu nadana z góry”  (Jana 19: 11). Idąc jeszcze dalej: Daniel,  jeden z wielkich biblijnych Bożych mężów był ważnym urzędnikiem na dworze babilońskiego króla Nabuchodonozora, który wcześniej najechał jego kraj i podbił w niewolę jego rodaków (czyli wedle nomenklatury niektórych był „kolaborantem”).

Szwadron 1-F-2463-21

W omawianym filmie Machulskiego, słyszymy też swego rodzaju polemikę powstańczego pułkownika Markowskiego z tezą zakładającą, iż rozbiory Polski były Bożą karą za to, iż wcześniej panował w niej chaos, mentalna anarchia i nieporządek. Oczywiście, nie musimy dodawać, iż owa polemika brzmi tu sugestywnie i przekonująco. Tymczasem jednak teza, iż rozbiory mogły być Bożą karą za grzechy Polaków była dość popularna wśród katolickich kaznodziejów. Przykładowo, autor kilkutomowych „Nauk Katechizmowych zebranych na podstawie różnych autorów” tak o tym pisał: „Naród oddał się rozpuście, pijaństwu, kłótniom, uciskom współrodaków, wielbił P. Boga więcej językiem aniżeli sercem, tak iż mógł się żalić P. Bóg (Mat. 15. 8): 'Lud ten czci Mię wargami, serce zaś ich daleko jest ode mnie’.  Zapomnieli Polacy o życiu świątobliwym, nie pamiętając na słowa Boże, iż jeden człowiek święty broni nieraz wielu od gniewu Bożego. (…) To też gniew Boży spadł na nasz naród, spadła kara przepowiedziana przez mężów wzywających naród do pokuty, zostaliśmy rozdzieleni na troje”.

Innym wątpliwym elementem tego filmu jest sposób pokazania w nim samobójstwa pułkownika Markowskiego. Otóż człowiek ten, najpewniej po to, by uniknąć niebezpieczeństwa wydania na mękach swych współtowarzyszy walki, wbija sobie igłę w serce, co oznacza nie natychmiastową, lecz tym nie mniej niezbyt oddaloną w czasie i pewną śmierć. Wezwany do umierającego Markowskiego Ksiądz, gdy ów już faktycznie nie żyje (a przynajmniej nie daje już żadnych oznak życia) daje mu (a właściwie wpycha do ust) Hostię. Problem polega jednak na tym, iż wcześniej Markowski w żaden sposób nie pokazuje, iż zaczął żałować za samobójczy zamach na swe życie – tak też Ksiądz dający mu Komunię poważnie w ten sposób ryzykuje dokonanie świętokradczego aktu. W filmie jednak w żaden sposób nie zostaje podkreślona czy zasugerowana niewłaściwość całej tej sytuacji.

Tak więc, stanowczo nie polecamy tego filmu. Polacy dosyć już byli karmieni nieodpowiedzialną, pro -insurekcjonistyczną i rewolucyjną propagandą. Czas więc, byśmy wreszcie na poważnie wzięli biblijną prawdę o tym, iż „każda władza pochodzi od Boga” – każda, a więc również ta nam obca.

4 marca 2015 08:25