Filmy
Świat według Bundych (serial TV)

Ocena ogólna:  Bardzo zły (-3)

Tytuł oryginalny
Married... with Children
Rok produkcji
1987 - 1997
Gatunek
Komedia
Czas trwania
22-23 minuty (czas trwania jednego odcinka)
Reżyseria
Michael G. Moye, Ron Leavitt
Obsada
Ed O'Neill, Katey Sagal, Christina Applegate, David Faustino, Amanda Bearse, David Garrison, Ted McGinley
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Znany serial produkcji USA pokazujący życie mieszkającej w Chicago rodziny Bundych oraz ich sąsiadów – Marcy i jej kolejnych mężów. Cała idea „Świata według Bundych” polega na przedstawieniu z pozoru zwykłej i normalnej amerykańskiej rodziny (mąż, żona, dzieci, własny domek, samochód), by następnie typowe aspekty jej życia (np. wakacje, praca, nauka dzieci w szkole, kłopoty finansowe, intymne pożycie małżonków) przedstawić w niezwykle krzywym, cynicznym i prześmiewczym zwierciadle. Tak też, w serialu tym widzimy, jak „głowa rodziny” Al nie cierpi swej pracy i życia, jego żona Peggy całymi dniami ogląda telewizję i jest tak leniwa, że nie wie nawet jak nazywa się odkurzacz, a ich nastoletnie dzieci to wybijająca się w swej głupocie i rozwiązłości Kelly oraz ciągle marzący o „zaliczaniu” kolejnych dziewczyn Bud, który jednak nie cieszy się powodzeniem wśród płci pięknej. Ogólnie  rzecz biorąc, cała rodzina Bundych okazuje sobie niemało złośliwości, ciągle sobie dogryzając i obrażając się wzajemnie. Do tego dochodzi jeszcze sąsiadka Bundych, Marcy, która ma pełno kompleksów, w szkole średniej płaciła chłopcom, by umawiali się z nią na randki i całowali, a w dorosłym życiu jej mężem był najpierw  Steve będący całkowicie  pod jej „pantoflem”, następnie zaś Jefferson, z którym pobrała się będąc pijana w kasynie i którego później utrzymuje, gdyż ten ciągle jest bez pracy.

Już sam powyższy krótki opis fabuły tego serialu podpowiada jego moralną i światopoglądową ocenę. Rzeczywistość przedstawiona w produkcji „Świat według Bundych” jest, bowiem, pełna patologii, niemoralności i chaosu. Tu w zasadzie nie ma żadnych pozytywnych, godnych naśladowania bohaterów i niemal wszystko w owym świecie jest chore, skrzywione i „na opak”. Wszyscy obrażają się wzajemnie, oszukują, okłamują i poniżają. Al Bundy nie cierpi seksu z własną żoną, a w pewnym momencie przewodzi nawet antykobiecej organizacji, w której jedną z zasad jest unikanie intymnego pożycia z własną małżonką.  Za to lubi on chodzić do miejscowego klubu ze striptizem. Mimo, że „formalnie” jest zarabiającą na rodzinę „głową domu” to nie ma szacunku ani u żony ani u dzieci.  Pełno jest tu też nawiązań do rozpusty, bezwstydu, perwersji i zboczeń, które czasami nawet przyjmują otwarcie bluźnierczą i antychrześcijańską wymowę. Przykładem tego jest odcinek, w którym sparodiowano biblijną historię o tym, jak Mojżesz otrzymał od Pana Boga tablice Dekalogu na górze Synaj – postać Boga reprezentuje tu człowiek lubiący oglądać pornografię.

Bundy2

Spytać można, czemu ma służyć tego rodzaju serial komediowy? Przedstawieniu prawdy o rzeczywistości? Przecież, trzeba być patologicznym i obsesyjnym pesymistą, który widzi wszystko w czarnych barwach, by uwierzyć, że „Świat według Bundych” to choćby „z grubsza rzecz biorąc” prawdziwy świat. W rzeczywistym świecie nie wszystko jest bowiem chore, złe i zdegenerowane. Nie wszyscy dorośli mężczyźni preferują klub ze striptizem zamiast seksu z własną żoną, nie wszystkie kobiety są albo leniwymi „kokotami” albo trzymającymi pod pantoflem swych mężów zakompleksionymi feministkami. Nie wszystkie nastolatki są puszczalskimi idiotkami i nie wszyscy chłopcy obsesyjnie dążą do uprawiania seksu ze swymi koleżankami. Prawdziwy świat jest w rzeczywistości znacznie bardziej złożony – jest w nim wiele zła i występku, ale też niemało dobra, poświęcenia i cnót. Są w nim zatwardziali złoczyńcy, ale też zdarzają się porządni, bogobojni i cnotliwi ojcowie, mężowie, żony, córki i synowie. Skoro więc „Świat według Bundych” nie przedstawia prawdziwego życia, można się spytać, w jakim celu pokazuje wszystko w tak bardzo wykrzywionym, cynicznym i pesymistycznym zwierciadle? Może chodzi o obśmianie tych wszystkich złych rzeczy, które pokazane zostały w serialu? Rzecz jasna, prawdopodobnie intencją twórców nie było zachwalanie każdej z wad i grzechów, które ukazali, ale czy konstruktywną formą satyry jest obśmiewanie pewnych nieprawości, za to bez jednoczesnego wskazywania na jakąś alternatywę dla takowych? Czy w ten sposób nie przyzwyczaja się raczej widzów do czerpania przyjemności i rozrywki z patrzenia na czyjś grzech, upadek i poniżenie? Czy publiczność „Świata według Bundych” regularnie śmiejąca się z widoku ludzkiej grzeszności przytakuje zdrowej satyrze naigrywającego się z głupoty bałwochwalców Eliasza (który wszak za chwilę pokazał alternatywę w postaci działania mocy prawdziwego Boga – por. I Królewska 10: 27) ), czy może jednak raczej naśladuje bezbożność Chama naśmiewającego się z moralnego upadku własnego ojca (por. Rodzaju 9: 22)? Niestety, piszący te słowa obawia się, że humor „Świata według Bundych” to zdecydowanie bardziej destrukcyjna i czyniąca sobie „rozrywkę dla rozrywki” kpina Chama aniżeli konstruktywna i zmierzającą do naprawy sytuacji satyra Eliasza.

Serial „Świat według Bundych” to bardzo dobry przykład tego, czego chrześcijanie nie powinni oglądać i czym nie powinni się karmić.  Istnieje wszak kilka mocnych biblijnych powodów, dla których należy trzymać się z dala od tego typu produkcji:

Nie będę zwracał oczu ku sprawie niegodziwej; w nienawiści mam przestępstwa: nie przylgną one do mnie. Serce przewrotne będzie ode mnie z daleka; tego, co jest złe, nawet znać nie chcę” (Psalm 101, 3-4):
Któż z nas wytrzyma przy trawiącym ogniu, któż z nas wytrwa wobec wieczystych płomieni? Ten, kto postępuje sprawiedliwie i kto mówi prawdę, Kto odrzuca zyski bezprawne i wzbrania się rękami przed wzięciem podarku, Kto zatyka uszy, BY NIE SŁUCHAĆ O ZBRODNI, i zamyka oczy, BY NA ZŁO NIE PATRZEĆ” (Izajasz 33, 14 – 15).

Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (…) wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (Filipian 4: 4; 8)

O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie” (Efezjan 5, 4)

 

 

 

 

 

14 marca 2015 16:17