Filmy
Strzelając do psów

Ocena ogólna:  Dobry (+3)

Tytuł oryginalny
Shooting Dogs
Data premiery (świat)
12 maja 2005
Data premiery (Polska)
29 grudnia 2006
Rok produkcji
2005
Gatunek
Dramat historyczny
Czas trwania
115 minut
Reżyseria
Michael Caton-Jones
Scenariusz
David Wolstencroft
Obsada
John Hurt, Hugh Dancy, Clare-Hope Ashitey, Dominique Horwitz, Nicola Walker, Steve Toussaint, David Gyas, Victor Power
Kraj
Niemcy/Wielka Brytania
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Film prezentuje jedną z odsłon ludobójstwa w Rwandzie w 1994 r. Nakręcony został na podstawie wydarzeń, które miały miejsce w École Technique Officielle (ETO) w Kigali. Schroniło się tam ponad 2000 cywili z plemienia Tutsi. Za ogrodzeniem placówki ochranianej przez siły pokojowe ONZ czyhają gotowe w każdej chwili do mordu bojówki Hutu. Kiedy oddział ONZ dostaje rozkaz, aby się wycofać, zabierając z sobą jedynie cudzoziemców, w szkole zaczyna się rzeź pozostawionych na pewną śmierć Tutsi.

Choć w produkcji tej wzięła udział spora liczba rdzennych mieszkańców Rwandy, które przeżyły rzeź, to film jest opowiedziany z perspektywy dwóch białych ludzi, obywateli francuskich. Główni bohaterowie to bowiem: młody nauczyciel (około roku w Rwandzie) oraz, starszy już, ksiądz katolicki, od lat pracujący na misjach. Twórcy filmu nie zajmują się zbytnio próbą wyjaśniania przyczyn ludobójstwa w tym afrykańskim państwie, skupiają się bardziej na postawach, jakie wobec tego co się działo zajmowali cudzoziemcy. Jako że nie byli oni bezpośrednim celem ataków ze strony bojówek Hutu, mogli wybierać czy i do jakiego stopnia angażować się w pomoc ofiarom. Oczywiście większe zaangażowanie oznaczało faktyczną rezygnację z bezpiecznego statusu cudzoziemca. Dwaj główni bohaterowie filmu -młody nauczyciel i starszy ksiądz wybierają czynną postawę. Jednak jeden z nich nie wytrwa do końca  i w kluczowym momencie opuści podopiecznych, aby ratować własne życie. Właśnie w zestawieniu postaw dwóch głównych bohaterów tkwi największa zaleta filmu. Nie chodzi tu jednak o to, że jedna z nich jest dobra, a druga zła.  Nie, obie są dobre, ale jedna trochę za mało, nie jest dość „ewangelicznie radykalna” by sprostać tak trudnemu wyzwaniu miłości. Film prezentuje na wskroś chrześcijańską koncepcję miłosierdzia. Pokazuje, że są sytuacje, w których „zwykłe” ludzkie odruchy solidarności, choć cenne, są niewystarczające. Myślę, że przesłanie „Strzelając do psów” można  streścić w zdaniu – Bądź gotów wysłać charytatywny sms, bądź gotów poświęcić rok swojego życia na misje, bądź gotów „oddać życie swoje za przyjaciół swoich” (J,15,13). Oczywiście to ostatnie nie jest możliwe bez szczególnego wsparcia w postaci łaski Bożej, co również pokazuje film.

Film pokazuje też klęskę świeckich organizacji międzynarodowych (zwłaszcza ONZ), które całkowicie zawodzą pokładane w nich nadzieje, okazując się nieporadne i bezużyteczne. Jedną z najbardziej wyrazistych scen filmu jest ta, w której, tuż za ogrodzeniem strzeżonej przez uzbrojonych w broń palną żołnierzy w niebieskich beretach szkoły, grupa wyposażonych jedynie w maczety ludzi Hutu zabija swoich rodaków z plemienia Tutsi, nie oszczędzając nawet małych dzieci. Nikt nie powstrzymuje rzezi, ponieważ żołnierze ONZ mają zakaz strzelania do bojówkarzy, o ile sami nie zostaną zaatakowani.

Niewątpliwym atutem filmu są też częste i pozytywne odwołania do Boga i wiary chrześcijańskiej. Duży akcent położony jest na siłę i pocieszenia, jakie w takich dramatycznych momentach, daje wspólnota wierzących.

Niestety film zawiera też pewne nieco dwuznaczne elementy, o których trzeba wspomnieć. Wątpliwość budzić może scena, w której ksiądz Christopher tłumaczy uczniom, że „Jezus jest we wszystkim, w każdym ludzkim sercu, we wszystkim co czujemy i czego dotykamy.”  Tak sformułowane zdanie może przywoływać na myśl różne panteistyczne herezje. Choć ufam, że jest to tylko niefortunne sformułowanie, mająca wyrażać myśl o bliskości Pana Jezusa. Innym wątpliwym elementem jest tu obecność kilku scen, w których ksiądz Christopher najprawdopodobniej posługuje się kłamstwem, dla ratowania życia bliźnich. Co, nie tylko jest moralnym nieporządkiem i złem  samym w sobie, ale też oczywistą oznaką braku wiary w to, że Bóg może (jeśli zechce) ocalić życie człowieka w każdej sytuacji, bez potrzeby choćby najmniejszego grzechu ze strony człowieka. Pewną wadą jest też stosowanie w paru scenach wulgarnego języka, a ponieważ czynią to pozytywni bohaterowie, takie postępowanie może być odbierane jaką rodzaj wzorca. Jednakże, z uwzględnieniem powyższych zastrzeżeń, film jako całość wydaje się dziełem „de facto” chrześcijańskim, nadto posiada duże walory edukacyjne.

Marzena Salwowska

Shooting-Dogs

 

 

28 lipca 2017 15:22