Filmy
Skok stulecia

Ocena ogólna:  Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1)

Tytuł oryginalny
Den of Thieves
Data premiery (świat)
17 stycznia 2018
Rok produkcji
2018
Gatunek
Dramat/Sensacyjny
Czas trwania
140 minut
Reżyseria
Christian Gudegast
Scenariusz
Christian Gudegast
Obsada
Gerard Butler, Jordan Bridges, Pabo Schrieber, 50 Cent, Evan Jones, O’Shea Jackson Jr., Dawn Olivieri, Cooper Andrews, Brian Van Holt
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Film ten opowiada o dwóch grupach ludzi. Pierwszą z nich stanowi kilku byłych żołnierzy i sportowców, którzy postanawiają dokonać wielkiego napadu rabunkowego. Drugą grupą jest zaś raczej nieformalny oddział twardych i używających nielegalnych metod policjantów, którzy postawili sobie za cel przeszkodzenie tym pierwszym w realizacji ich planów.

Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej obraz ten trudno jest pochwalić w jakimś bardziej zasadniczym sensie. Owszem, na pierwszy rzut oka może wydawać się, że wykorzystuje on tradycyjny motyw walki „dobrych facetów ze złymi facetami„, tyle tylko, iż ów motyw zdaje się postawiony w tym filmie na głowie. Chodzi bowiem o to, że jako „źli faceci” są tu przedstawieni raczej policjanci, a na tych dobrych wykreowani są bardziej rabusie. Wspomniana bowiem na początku tej recenzji grupa policjantów stosuje nielegalne metody, korzysta z usług prostytutek (jest to przynajmniej zasugerowane), a jej nieformalny lider pokazany zostaje jako człowiek gwałtowny, wybuchowy, niewierny swej żonie oraz nadużywający alkoholu. Ten niekorzystny obraz policjantów jest skonfrontowany z grupą rabusiów, którzy prowadzą ustabilizowane życie rodzinne i małżeńskie, nie zabijają cywilów, oraz ogólnie rzecz biorąc, sprawiają wrażenie bardziej spokojnych i zrównoważonych niż policjanci. Można jednak spytać się o to, czy tego rodzaju zestawienie obok siebie z jednej strony policjantów, z drugiej zaś przestępców jest realistyczne? Oczywiście, nie ma co kryć, iż specyfika pracy policjanta, która zwykle polega wszak na mniej lub bardziej bezpośrednim obcowaniu z brudem oraz deprawacją tego świata, sprzyja narastaniu wśród funkcjonariuszy policji różnych form niemoralności (pijaństwa, rozwodów, cudzołóstwa, wulgarności, niesprawiedliwie używanej przemocy). Gdyby więc twórcy filmu ograniczyli się do odmalowania tym podobnych patologii będących udziałem policjantów, to nie sygnalizowalibyśmy w związku z tym żadnego problemu. Jednak, jeśli obok złych policjantów stawia się grupę przestępców i rabusiów, którzy jawią przy nich wręcz jako cnotliwi mężczyźni, to owszem dostrzegamy już w tym problem. Takie zestawienie jest bowiem zupełnie nierealistyczne, gdyż ludzie zawodowo trudniący się przestępczością zwykle są jeszcze bardziej zdemoralizowani. A jakby tego było mało, to film ten – częściowo – kończy się sukcesem przestępców i rabusiów. Nie mamy więc tu tradycyjnego dla filmów sensacyjnych „Happy Endu” polegającego na tym, że w końcu dobro wygrywa nad złem, ale i w tym aspekcie przesłanie owego obrazu zdaje się na opak.

Również środki wyrazu użyte w omawianej produkcji rodzą bardzo poważne pytania o to, czy nie poszły one zbyt daleko. O ile relatywnie rzecz biorąc dużą ilość przemocy tu ukazanej można by uzasadniać samą tematyką filmu, to np. długość sugestywnych erotycznie scen w klubie ze striptizem rodzi pytania o sensowność takowych. Czy np. jeśli twórca chciał pokazać, iż dany bohater filmowy ma problem z pożądliwością seksualną oraz wiernością swej żonie to, czy nie mógł tego zasygnalizować za pomocą krócej trwającej i mniej szczegółów ukazującej sceny?

Jeszcze inną dwuznacznością, którą da się zauważyć w owym filmie, jest jedna ze scen, w której znajduje się motyw religijny. Mianowicie, gdy jeden z przestępców umiera w obecności policjanta, ten drugi mówi do niego: „Jesteś w Jego rękach” (w domyśle: w rękach Boga). Co prawda z jednej strony można pochwalić twórców tego obrazu za to, iż w ten sposób ukazali postawę miłości bliźniego wyrażającą się w duchowym pocieszaniu cierpiącego człowieka i – przynajmniej w pewnym sensie – nieprzyjaciela; z drugiej strony jednakże scena, o której mowa pokazuje człowieka umierającego bezpośrednio po dokonaniu ciężkiego występku. Czyż więc nie stosowniejszym byłoby w tej sytuacji zachęcać umierającego do żałowania za swe grzechy, zamiast sugerować mu, iż ów za chwilę pójdzie być może nawet do Nieba?

Mirosław Salwowski

29 maja 2020 17:42