Filmy
Quo Vadis (1951)

Ocena ogólna:  Bardzo dobry (+4)

Data premiery (świat)
8 listopada 1951
Rok produkcji
1951
Gatunek
Dramat historyczny
Czas trwania
171 minut
Reżyseria
Mervyn LeRoy
Scenariusz
Sonya Levien, S.N. Behrman
Obsada
Robert Taylor, Deborah Kerr, Peter Ustinov, Leo Genn, Patricia Laffan, Finlay Currie, Abraham Sofaer, Marina Berti
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Film przedstawia burzliwe wydarzenia w Rzymie roku 64 po Chrystusie, o których kilkadziesiat lat później tak pisze Tacyt:

Atoli ani pod wpływem zabiegów ludzkich, ani darowizn cesarza i ofiar błagalnych na rzecz bogów nie ustępowała hańbiąca pogłoska i nadal wierzono, że pożar był nakazany. Aby ją więc usunąć, postawił Neron winowajców i dotknął najbardziej wyszukanymi kaźniami tych, których znienawidzono dla ich sromot, a których gmin chrześcijanami nazywał. (…) Schwytano więc naprzód tych, którzy tę wiarę publicznie wyznawali, potem na podstawie ich zeznań ogromne mnóstwo innych, i udowodniono im nie tyle zbrodnię podpalenia, ile nienawiść ku rodzajowi ludzkiemu. A śmierci ich przydano to urągowisko, że okryci skórami dzikich zwierząt ginęli rozszarpywani przez psy albo przybici do krzyżów (albo przeznaczeni na pastwę płomieni), gdy zabrakło dnia palili się służąc za pochodnie.(…)” (Tacyt, Annales, 15, 44).

Obraz ten jest oczywiście jedną z ekranizacji (dość wierną) sławnej powieści naszego polskiego noblisty Henryka Sienkiewicza. Jego romantyczną osnową są dzieje miłości rzymskiego patrycjusza i dziewczyny, która przybyła do Rzymu jako zakładniczka z kraju Ligów. Miłość Winicjusz i Ligii, poganina i chrześcijanki, trudna i pełna napięć, obrazuje napięcia, trudności, niezrozumienie i fascynację, jaką w rzymskim społeczeństwie budzi przybyłe z małej Judei chrześcijaństwo.

The Grand Opera House

Film ten jest oczywistą klasyką chrześcijańskiego kina, na dodatek zrealizowany został z epickim rozmachem. Jednoznacznie tradycyjnie chrześcijańskie i moralne przesłanie łączą się tu z wysokimi walorami artystycznymi, o co we współczesnym, niedofinansowanym kinie tego rodzaju, niestety coraz trudniej. Warto zobaczyć ten film chociażby po to, żeby uświadomić sobie, że jeszcze w latach 50-tych ubiegłego wieku Hollywood inwestowało gigantyczne fundusze i zatrudniało czołowych twórców przy produkcjach, które w sposób otwarty, jednoznaczny i ortodoksyjny pokazywały chrześcijaństwo. Co się więc stało, że taką sytuację coraz trudniej sobie wyobrazić?

Marzena Salwowska

20 kwietnia 2019 16:17