Filmy
Morderstwo pierwszego stopnia

Ocena ogólna:  Dobry ale z bardzo poważnymi zastrzeżeniami (+1)

Tytuł oryginalny
Murder in the First
Data premiery (świat)
20 stycznia 1995
Data premiery (Polska)
31 grudnia 1995
Rok produkcji
1995
Gatunek
Dramat sądowy
Czas trwania
120 minut
Reżyseria
Marc Rocco
Scenariusz
Dan Gordon
Obsada
Kevin Bacon, Christian Slater, Gary Oldman, Embeth Davidtz, Bill Macy, Brad Douriff, Ben Stack
Kraj
USA/Francja
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Oparty na faktach film opowiada historię Henriego Younga, 17 – letniego chłopaka, który według twórców pozostając bez pracy i perspektyw, a musząc wykarmić młodszą siostrę, ukradł w lokalnym sklepie 5 dolarów. Sklep ów służył także jako poczta, więc Younga skazano za, karane surowiej od zwykłej kradzieży, obrabowanie poczty. Karę miał odbywać w Alcatraz. Tam dokonał nieudanej próby ucieczki. Został za to zamknięty w karcerze. Taka kara mogła zgodnie z prawem trwać nie więcej niż 19 dni. Jednak sadystyczny i niewierzący w możliwość poprawy u więźnia zastępca naczelnika, Glenn, trzymał go tam w samotności przez 3 lata i wielokrotnie brutalnie torturował. Po wyjściu z ciasnej, ciemnej i brudnej izolatki Young, znajdujący się na skraju obłędu, zobaczył więźnia, który „wsypał” go podczas próby ucieczki. Ogarnięty szałem zabił go. Groziła mu za to śmierć w komorze gazowej. Jego obrony podjął się, lekceważony dotąd w swym środowisku, adwokat James Stamphill, który postanowił udowodnić, że sprawca działał w stanie ograniczonej poczytalności, do którego doprowadziły go metody stosowane w Alcatraz.

Na płaszczyźnie stricte moralnej i światopoglądowej – czyli jeśli chodzi tylko o treść pokazanych tam wątków, a nie o kwestię jej zgodności z faktami historycznymi – film ten ma bardzo wiele zalet. Przede wszystkim znajduje się w nim czytelny postulat uczynienia prawa karnego możliwie humanitarnym i represjonującym złe czyny w sposób proporcjonalny do ich szkodliwości. Można tu też wyczuć przekonanie, iż kara ma w pierwszym rzędzie zawrócić przestępcę ze złej drogi, a dopiero w ostateczności na zawsze zabezpieczyć przed nim społeczeństwo (poprzez dożywotnie pozbawienie wolności lub uśmiercenie winowajcy). Słusznie napiętnowany jest brak wiary w możliwość przemiany człowieka i wynikający zeń pogląd, mówiący że „niereformowalnych” z założenia przestępców należy jedynie bezwzględnie niszczyć. Wyrażone jest tu zdecydowane potępienie dla praktyk mających jawny charakter tortur. Świetnie pokazana jest przeciwskuteczność „zwyciężania zła złem”, używania wyrafinowanego okrucieństwa przy odpłacaniu za zabronione czyny (i to mniejszej wagi) – Glenn, chcąc ukarać drobnego złodziejaszka, uczynił go mordercą.

Tezy te znajdują swoje potwierdzenie w Słowie Bożym i nauczaniu Kościoła. Na przykład Pan Bóg dał Żydom wskazówkę dotyczącą umiaru w karaniu: „O ile winowajca zasłuży na karę chłosty, każe go sędzia położyć na ziemi i w jego obecności wymierzą mu chłostę w liczbie odpowiadającej przewinieniu. Otrzyma nie więcej niż czterdzieści uderzeń, ABY PRZEZ MNOŻENIE RAZÓW PONAD TĘ LICZBĘ CHŁOSTA NIE BYŁA NADMIERNA i nie został pohańbiony twój brat w twoich oczach” (Pwt 25, 2 – 3). Trzyletnie izolowanie człowieka i zadawanie mu wielkich cierpień za niewielkie w istocie przewinienia nie jest wszak postępowaniem zgodnym z duchem tej regulacji. Władza publiczna, która pochodzi od Boga, powinna Go jak najwierniej naśladować, a tymczasem działania Glenna dążącego obsesyjnie do wykończenia Younga były z pewnością radykalnie sprzeczne z postawą Pana, Który nie pragnie „śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył” (Ez 33, 11). Widoczna w filmie krytyka stosowania tortur obecna jest też w Katechizmie Kościoła Katolickiego (pkt 2297): „Stosowanie tortur, polegające na przemocy fizycznej lub moralnej w celu (…) ukarania winnych, zastraszenia przeciwników, zaspokojenia nienawiści, jest sprzeczne z poszanowaniem osoby i godności ludzkiej„.

Inną ważną nauką płynącą z tej produkcji jest przestroga z jednej strony przed lekceważeniem bliźnich, a z drugiej przed załamywaniem się pod wpływem szyderstw innych ludzi. Adwokat James Stamphill, mimo młodego wieku, okazuje się bowiem być dużo lepszym prawnikiem niż przewidywali jego przełożeni; nie traci nadziei mimo ich początkowych ironicznych uwag i skutecznie broni Younga. Pochwalona jest w filmie także granicząca z heroizmem prawość i prostolinijność. Stamphill zwycięża dzięki swej fachowości, uczciwości, determinacji i odwadze. Jest on bezinteresownym idealistą. Nie cofa się bowiem przed rzuceniem wyzwania powszechnie szanowanym członkom władz Alcatraz i wyciągnięciem na światło dzienne haniebnych praktyk, jakich się oni dopuszczali. Jako pierwszy dostrzega też w Youngu raczej ofiarę systemu niż bezwzględnego zabójcę. W sprawę angażuje się całym sercem, nie baczy na prywatne korzyści lub straty (a takowe ponosi, bo traci dotychczasową pracę z uwagi na to, że jego zwierzchnicy nie chcą być kojarzeni z obrońcą, który wywołał tyle kontrowersji). Śmiało można powiedzieć, że należy on do tych błogosławionych, „którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (Mt 5, 6). Dając zaś posłuch wersji wydarzeń przedstawionej przez będącego więźniem Henriego Younga, nie zaś tej forsowanej przez obłudnych „porządnych obywateli”, sprawujących nad skazanym nadzór, adwokat zdecydowanie odcina się od postawy, którą św. Jakub podsumował w słowach: „jeżeli zaś kierujecie się względem na osobę, popełniacie grzech i Prawo potępi was jako przestępców” (Jk 2, 9). Udzielona Youngowi przez obrońcę pomoc w wyjściu ze stanu katatonii i danie mu nadziei na uniknięcie kary śmierci, wpisuje się w chrześcijańską postawę pocieszania więźniów.

Film absolutnie nie pochwala łamania prawa (nie stara się usprawiedliwić drobnej kradzieży dokonanej niegdyś przez Henriego ani podjętej przezeń próby ucieczki z Alcatraz). Wręcz przeciwnie – można powiedzieć, że obraz wzywa do poszanowania przepisów, jako że kuriozalnie długa izolacja skazanego była, jak wyżej zaznaczono, sprzeczna z obowiązującymi, w miarę racjonalnymi regulacjami. Twórcy, przedstawiając przestępstwa, starają się natomiast wskazać ich źródła (przede wszystkim biedę) i ułomności systemu ich zwalczania oraz przeciwdziałania im. Z surową oceną spotkała się sytuacja, w której na wolności pełno było rozmaitych, korumpujących aparat państwowy „Alów Capone”, a ciężkie więzienia zapełniali, degenerujący się tam, ludzie winni wcześniej zaledwie drobnych deliktów o znikomej szkodliwości społecznej.

Niestety film ten, pomimo umieszczonych w nim mądrych uwag moralnych i kryminologicznych zawiera, jeśli chodzi o jego zgodność z historią, wiele przekłamań czy wręcz oszczerstw. Po pierwsze – mocno zmitologizowana jest postać Henriego Younga.
W rzeczywistości nie był on drobnym złodziejaszkiem zepsutym przez system, lecz trafił do Alcatraz jako recydywista winny napadów na banki oraz morderstwa. Prawdą jest, że chciał uciec i za karę osadzony został w izolatce, lecz wbrew temu co przedstawili twórcy nie był to ciemny, zimny i brudny loch, ale cela z oświetleniem i normalnym potrzebnym do życia wyposażeniem; nie wiadomo też nic o torturach jakim miał być poddawany. Faktycznie zabił on współwięźnia, ale motywy tego zabójstwa nie zostały w rzeczywistości wyjaśnione; nadto Young użył do tego samodzielnie wykonanego wcześniej noża co wskazuje raczej, że była to dokonana z premedytacją zbrodnia, a nie uśmiercenie człowieka pod wpływem usprawiedliwionego okolicznościami wzburzenia. Na rzekome cierpienia jakich doznawać miał w Alcatraz zaczął powoływać się (prawdopodobnie kłamliwie) dopiero przed sądem w celu zmniejszenia swej odpowiedzialności. Nie zmarł też w więzieniu (jak to jest powiedziane w filmie), lecz doczekał się warunkowego zwolnienia. Po drugie – twórcy demonizują tu przedstawicieli personelu więziennego. Strażnicy są przedstawieni jako banda sadystów, a naczelnik to człowiek zupełnie niezorientowany w tym co dzieje się w zarządzanej przezeń placówce. Tak naprawdę Alcatraz było więzieniem sprawnie zarządzanym i chwalonym jako takie, w którym osadzonych traktowano w ludzki i podmiotowy sposób (a opinia ta nie brała się bynajmniej z jakiejś propagandy uprawianej przez zwierzchników owej placówki, lecz była owocem wizytacji, których dokonywali liczni sędziowie, członkowie parlamentu, powołane do takich celów komisje oraz organizacje promujące humanitarne idee). Strażnicy byli surowo karani w razie nadużywania swej władzy, zaś wymierzanie kar cielesnych było zakazane (co zresztą stanowiło traktowanie więźniów w sposób jeszcze względniejszy niżby tego wymagała wiara chrześcijańska, która akceptuje umiarkowane stosowanie tego typu sankcji). Ponadto naczelnik James A. Johnston (w przeciwieństwie do tego co sugeruje ten obraz) był człowiekiem bystrym, sumiennie wykonującym swe obowiązki oraz znanym z humanitaryzmu.

Niestety prócz niezgodności z historią, w filmie znalazły się także wady o charakterze ściśle moralnym a mianowicie scena, w której Stamphill przyprowadza do celi Younga, podającą się za redaktorkę, prostytutkę Blanche , która dokonuje z więźniem (na szczęście bardzo oszczędnie przedstawionego) aktu nierządu celem „umilenia” mu ciężkich chwil w więzieniu. Twórcy, przedstawiając to dość humorystycznie, wydają się w ogóle nie zauważać, iż adwokat, dążący do uratowania Henriego przed karą śmierci, organizując dlań takie spotkanie, naraża go na, nieskończenie gorszą od konania w komorze gazowej, wieczną mękę w piekle. Zanim do tego doszło Henri zdradzał niezaspokojone potrzeby seksualne, co przejawiło się w scenie dokonywanej przezeń masturbacji (choć szczęśliwie i tutaj jest ona raczej zasugerowana niż pokazana). Natomiast już po spotkaniu z Blanche pada w filmie jeszcze krótki, lecz nieskromny żart dotyczący tamtego wydarzenia. W filmie znajduje się także, może nie wielka, ale zauważalna garść wulgaryzmów.

Podsumowując, film ten, gdyby dotyczył zupełnie fikcyjnego więzienia oraz postaci, które nie miałyby pierwowzoru w rzeczywistości, można by (choć z poważnymi zastrzeżeniami) polecać  jako ciekawą opowieść o potrzebie umiejętnego karania winnych przez władzę oraz opowieść o niezłomnej walce o poszanowanie przez nią sprawiedliwości i ludzkiej godności. Niestety, jak wskazano wyżej dzieło ma wyraźnie oszczerczy charakter, więc jeśli ktoś zdecyduje się je zobaczyć ze względu na walory artystyczne lub moralne, musi pamiętać, aby w żadnym razie nie traktować go jako podręcznika do historii.

Michał Jedynak

16 kwietnia 2018 13:16