Filmy
Maria Magdalena (2018)

Ocena ogólna:  Wyraźnie zły (-2)

Tytuł oryginalny
Mary Magdalene
Data premiery (świat)
15 marca 2018
Data premiery (Polska)
6 kwietnia 2018
Rok produkcji
2018
Gatunek
Dramat
Czas trwania
120 minut
Reżyseria
Garth Davis
Scenariusz
Helen Edmundson, Philippa Goslett
Obsada
Rooney Mara, Joaquin Phoenix, Chiwetel Ejiofor
Kraj
Wielka Brytania
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Film opowiada o znanej nam przede wszystkim z kart Pisma świętego Marii Magdalenie, wiernej uczennicy Jezusa Chrystusa, uhonorowanej tym, iż jako jednej z pierwszych po swym zmartwychwstaniu ukazał się jej nasz Pan i Zbawca. Produkcja ta wychodząc jednak od tych faktów przechodzi do radykalnie feministycznej reinterpretacji Ewangelii i historii chrześcijaństwa. W omawianym filmie postawiona jest bowiem teza, jakoby to Maria Magdalena – w przeciwieństwie do św. Piotra i pozostałych uczniów Pana Jezusa – zrozumiała i przyswoiła sobie istotę nauczania Chrystusa i że to tak naprawdę jej została powierzona przez Zbawiciela misja szerzenia Ewangelii. Z tego zaś przesłania łatwo dojść do wniosku, iż historyczne i tradycyjne chrześcijaństwo wypaczyło nauczanie Chrystusa, a jego prawdziwa treść została przekazana przez Marię Magdalenę i niewielką liczbę jej zwolenniczek, które przez następne wieki kontynuowały powierzonę tej niewieście misję.

Oczywiście, nie trzeba być jakimś wielkim znawcą tematu, by dojrzeć w tym najnowszym filmie o Marii Magdalenie kontynuację bezbożnych i heretyckich twierdzeń zawartych choćby w słynnej powieści autorstwa Dana Browna pt. „Kod Leonarda va Vinci”. I w tej bowiem książce stawia się sprzeczną z Pismem świętym i Tradycją chrześcijańską tezę, jakoby to Marii Magdalenie Pan nasz Jezus Chrystus powierzył misję przewodzenia Kościołowi, a znane nam historycznie chrześcijaństwo ukryło ów „fakt”. Takie twierdzenia nie są zresztą chyba wielką nowością, gdyż bodajże już w pismach gnostyckich sugerowano podobnego rodzaju tezy. Film „Maria Magdalena” (z 2018 roku) jest więc kolejną z prób przekonania nas do tych feministycznych bezbożności i herezji.

Czy jednak oprócz wskazanych wyżej zafałszowań historii i Ewangelii można powiedzieć, iż w omawianym filmie są jakieś dobre rzeczy? Oczywiście, że tak. Mamy tu wszak wątki o konieczności przebaczenia swym wrogom i krzywdzicielom, a także o potrzebie gruntownej przemiany swego życia. Jednak tych wszystkich dobrych rzeczy możemy się dowiedzieć z wielu innych źródeł, a w kontekście wspominanego filmu pełnią one rolę raczej pożywnej przynęty, która ma nas złowić na haczyk przekręconej, pro-feministycznej pseudo-Ewangelii.

Oczywiście, wszystko to co zostało powyżej napisane, nie uwłacza rzeczywistej i prawdziwie istniejącej Marii Magdalenie, której należy się szacunek i honor za to, że była wierną uczennicą Pana Jezusa. Najpewniej dobrze  rozumiała ona też nauczania Jego apostoła św. Pawła: „Kobieta niechaj słucha nauk w cichości, z całym poddaniem. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem, lecz (chcę, by) trwała w cichości. Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo” (1 Tm 2, 11 – 14).

Mirosław Salwowski

14 kwietnia 2018 13:39